Od rana w Warszawie o meczu ze Szkocją mówili absolutnie wszyscy. Głosy rozprawiające o taktyce Nawałki, formie Lewandowskiego czy kontuzji Jodłowca było słychać w autobusach, na ulicach czy w pubach. Atmosferę podniosłego piłkarskiego święta było też czuć już na Stadionie Narodowym, na którym ponownie zasiadł komplet widzów.
Wspaniały początek
Sam mecz lepiej nie mógł się zacząć. Już w dziesiątej minucie spotkania Krzysztof Mączyński wykorzystał fatalne zachowanie szkockiego obrońcy, który podał mu piłkę tuż przed polem karnym,a polski pomocnik bez trudu pokonał Davida Marshalla. Niestety radość polskich kibiców i piłkarzy trwała krótko. Już sześć minut później do wyrównania doprowadził Shaun Maloney. Tym razem błąd popełnili nasi obrońcy. Do Ikechi Anyii spóźnił się Łukasz Piszczek, ten zagrał do Maloneya, którego nie przypilnował z kolei Łukasz Szukała, a szkocki pomocnik wyrównał stan meczu.
Brutale ze Szkocji
Szkoci grali bardzo ostro tuż przed golem dla Polaków nawet czerwoną kartkę mógł zobaczyć Gordon Greer, który wyprostowaną nogą trafił w piszczel Roberta Lewandowskiego. Sędzia nie odgwizdał jednak nawet faulu szkockiego obrońcy.
W końcówce pierwszej połowy boisko z zakrwawioną twarzą opuszczał Kamil Glik. Polskiemu obrońcy jeden ze Szkotów rozciął łuk brwiowy łokciem. Sędzia tym razem zareagował i odgwizdał… faul Glika.Na szczęście chwilę później polski obrońca w specjalnej siateczce na głowie wrócił na boisko.
Polska ofensywa
Druga połowa rozpoczęła się od huraganowych ataków biało-czerwonych. Dwie znakomite okazje miał Arkadiusz Milik, ale w obu był niedokładny. Z szybką kontrą wyszedł też Kamil Grosicki, ale jego podanie nie trafiło do partnerów.Niewykorzystane sytuacje zemściły się chwile później. W pole karne z rzutu wolnego dośrodkował James Morrison, Naismith uciekł Piszczkowi i z trzech metrów wpakował piłkę do siatki.
Stracona bramka nie podłamała biało-czerwonych. Kolejne sytuacje mieli Lewandowski i Mączyński, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Wydawało się niemożliwego dokonał w końcu Milik, który pięknym strzałem lewą nogą zdobył drugą bramkę dla polskiej reprezentacji.
W kolejnych minutach prawdziwy koncert gry dawał Sebastian Mila. To po jego podaniu w słupek strzelił Grosicki. Potem sam mógł zdobyć bramkę, ale jego uderzenie minęło bramkę Szkotów.
Ostatecznie więcej bramek na Stadionie Narodowym już nie padło i Polska zremisowała ze Szkocją 2:2.
drop
Zdjęcie na stronie głównej: PAP/ Bartłomiej Zborowski