Ponad sto osób zgłosiło się już do stacji krwiodawstwa w całej Warszawie, by oddać krew dla "Borkosia". Znany w stolicy ratownik medyczny uległ poważnemu wypadkowi. Tuż po zdarzeniu pojawiły się apele o oddawanie krwi. Mieszkańcy stolicy chętnie pomagają.
Od lat pomaga innym, teraz sam potrzebuje pomocy. Ratownik medyczny Marcin "Borkoś" Borkowski w ubiegłym tygodniu trafił do szpitala, po tym, jak zderzył się swoim motoambulansem z samochodem osobowym. Rodzina, koledzy po fachu, ale też Służba Ochrony Państwa od razu zaapelowali o oddawanie krwi dla "Borkosia". Na pierwsze efekty nie trzeba było długo czekać.
#KrewDlaBorkosia
- Zgłaszają się ludzie, którzy chcą oddać krew i przy rejestracji zaznaczają, że to dla "Borkosia". Pierwsi chętni pojawili się już dzień po wypadku. W ciągu tygodnia do stacji krwiodawstwa w całej Warszawie zwróciło się ponad sto osób, by oddać krew właśnie dla pana Marcina - mówi tvn24.pl Michał Szostek, pełniący obowiązki kierownika działu dawców i pobierania w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Warszawie.
Stany magazynowe krwi na razie utrzymują się na stabilnym poziomie, bez większych braków. Ale to nie zmienia faktu, że wystarczy chwila, by ta sytuacja diametralnie się zmieniła. Dlatego Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa cały czas zachęca do oddawania krwi. – Na terenie Warszawy znajduje się mnóstwo szpitali, więc spośród wszystkich województw, można powiedzieć, że mamy najtwardszy orzech do zgryzienia, żeby wszystkie te placówki zaopatrzyć w krew. Dlatego zawsze przyjmujemy każdą ilość krwi, nie odsyłamy dawców z kwitkiem - dodaje Szostek.
Zebrali też już ponad 200 tysięcy złotych
"Borkosia" wspierają również internauci. Zewsząd płyną słowa otuchy, ale też ta realna, finansowa pomoc. Cel zbiórki na leczenie ratownika i rehabilitację po wypadku ustalono na 100 tysięcy złotych. W środę rano licznik zbiórki na stronie pomagam.pl wskazywał już ponad 200 tysięcy złotych i wciąż rośnie.
"Nie można przewidzieć przyszłości. Wierzymy jednak, że dobro wraca, a Marcin już niedługo będzie z nami! Dziękujemy wszystkim ludziom dobrej woli! Rodzina i przyjaciele" - czytamy na stronie poświęconej zbiórce.
Kim jest Marcin "Borkoś" Borkowski?
Marcin "Borkoś" Borkowski od 30 lat pracuje w ochronie zdrowia. Na co dzień jeździ w karetce pogotowia jako ratownik medyczny. Po godzinach pracy przesiada się na prywatny motoambulans i jako wolontariusz patroluje ulice miasta. Zawsze zaangażowany i profesjonalny. Zawsze tam, gdzie ktoś potrzebował pomocy. Warszawiacy i nie tylko, poznali go, jako "Borkosia", ratownika medycznego na skuterze, który do potrzebującego potrafił dojechać szybciej niż samochód czy karetka.. Część swoich interwencji nagrywał i publikował w internecie - wszystko po to, by promować pierwszą pomoc i uczyć, że pomóc może każdy.
O swoim pomyśle o dyżurach na dwóch kółkach, jeszcze przed wypadkiem, reporterce TVN24, mówił tak: - Pomysł na działanie motoambulansu zrodził się w marcu ubiegłego roku, gdy była pierwsza fala zachorowań na koronawirusa. Niestety, widząc w systemie, że jest bardzo duże oblężenie wyjazdami, stwierdziłem, że powołam do istnienia motocykl ratunkowy, na którym w chwilach wolnych, czyli poza godzinami pracy, będę jeździł i ratował ludzi.
Jednym z takich zdarzeń był tragiczny wypadek na moście Grota-Roweckiego. Pierwszej i profesjonalnej pomocy udzielał tam rannym właśnie Marcin Borkowski. Innym razem, dzięki finansowanemu z prywatnych środków skuterowi, tylko on mógł przejechać po bulwarach do tonącego w Wiśle. Dni, w których zyskany czas uratował komuś życie, było więcej.
- Siadamy z żoną przy grafikach, ona patrzy na swoją pracę, ja na swoją, w dniach, w których mogę, planuję dyżur na motoabulansie. Proszę zauważyć, że mam też małego synka, jeżeli żona jest w pracy, muszę z nim być - mówił przed wypadkiem Borkowski.
- Myśmy patrolowali brzegi Wisły na piechotę. On nam rzucił pomysł, że może patrolować Bulwary Wiślane, na swoim motoambulansie – opisywał z kolei pracę "Borkosia" Paweł Błasiak, prezes Stołecznego WOPR. - Są ludzie, którzy składają modele, to jest ich pasja. Tak Marcin ratował ludzi, pomagał, to jest powołanie – zauważył Michał Rygielski, ratownik medyczny.
Trafił do szpitala, jego stan jest poważny
W ubiegłym tygodniu, w środę, tuż po tym, jak udzielał pomocy rannemu w wypadku nastolatkowi, Marcin Borkowski był w drodze do kolejnego zgłoszenia. - Otrzymał informację, że być może w okolicy Pragi Północ doszło do podtrucia tlenkiem węgla, że są osoby poszkodowane - mówił wówczas Artur Węgrzynowicz z tvnwarszawa.pl.
Zderzył się z samochodem na skrzyżowaniu Radzymińskiej z Folwarczną. Kierującej oplem nic się nie stało, Borkowski trafił do szpitala z połamanymi kończynami. Jego stan jest poważny. Lekarze utrzymują go w śpiączce farmakologicznej.
Źródło: TVN24, tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24