Tragiczne w skutkach zdarzenie zaczęło się we wtorek 21 stycznia około godziny 3. 71-letni pan Jacek trafił z bólami na SOR Szpitala Czerniakowskiego przy Stępińskiej.
- Ten właśnie adres został zasugerowany przez lekarza z Nocnej Pomocy Lekarskiej przy Romera. Jacek uskarżał się na ból wokół osi ciała na poziomie brzucha i kręgosłupa lędźwiowego. Ja osobiście dojechałem około godziny 8 i pozostałem tam do końca - relacjonuje Krzysztof, który powiadomił nas o sprawie.
"Pilna konsultacja"
Jak twierdzi, jego teść miał podawane "z wielką pretensją" leki przeciwbólowe, a lekarze uważali, że to kolka nerkowa. Z relacji Krzysztofa wynika, że pierwsze badanie obrazowe w postaci USG miał wykonane dopiero około godziny 13.30. A z opisu miało wynikać, że powstał około 10-centymetrowy tętniak na aorcie brzusznej i zalecono "pilną konsultację z chirurgiem naczyniowym".
- Poinformowano nas , że w tej placówce nie ma chirurga naczyniowego i trzeba będzie go przewieźć do innego szpitala z tą specjalizacją. Jacek zgodził się. Mimo to nie został przewieziony. Pani chirurg, która nas przejęła po interniście, powiedziała, że trzeba wykonać tomografię z kontrastem. Badanie było wykonane około godziny 14.30. Co ciekawe, powiedziano nam, że na opis będziemy czekać kilka godzin, bo nie ma lekarza radiologa, który opisuje badania - przekonuje Krzysztof.
I dodaje, że poprosił o rozmowę z szefem SOR, ale był "zbywany". Około godziny 20 pojawił się wynik tomografii, a pan Jacek został zabrany na salę obserwacyjną. - Poinformowano mnie około godziny 20.30, że jego stan się pogorszył i trafi na OIOM w Szpitalu Czerniakowskim. Po około godzinie lekarz zmianowy z SOR i pani chirurg poinformowali mnie o zgonie Jacka – informuje Krzysztof.
- Po USG i potwierdzeniu zagrożenia życia nie interesował się nim nikt. Nie był nawet monitorowany, został pozostawiony sam sobie - kwituje.
Sprawę zgłosił policji i prokuraturze. Służby sprawę badają.
Sekcja zwłok
"Śledztwo prowadzone jest w sprawie narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarzy ze Szpitala Czerniakowskiego poprzez niewdrożenie odpowiedniego leczenia i nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta, który zmarł w Szpitalu w dniu 21 stycznia" - potwierdził Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Śledczy gromadzą materiał dowodowy, zlecono też sekcję zwłok mężczyzny. "Prokurator jest na etapie uzyskiwania dokumentacji medycznej pacjenta" - dodał Łapczyński.
- Otrzymałem właśnie wyniki sekcji zwłok. Wskazały na pęknięcie tętniaka aorty brzusznej - poinformował nas dodatkowo w środę 29 stycznia Krzysztof.
Komentarz szpitala
Zwróciliśmy się do przedstawiciela Szpitala Czerniakowskiego o komentarz. Poprosiliśmy o odniesienie do głównych zarzutów pod adresem lekarzy - długiego oczekiwania na badania i na opis z tomografii, a także - dlaczego nie podjęto wcześniej działań, skoro pojawiła się informacja o tętniaku i czemu nie został przewieziony na pilną konsultację z chirurgiem naczyniowym.
"Realizując postanowienie prokuratora szpital niezwłocznie przekazał ciało pacjenta do Zakładu Medycyny Sądowej w Warszawie przy ulicy Oczki. Szpital przekazał również prokuratorowi odpis dokumentacji medycznej z pobytu pacjenta w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym" - przekazał nam Marcin Wiśniewski, rzecznik prasowy Szpitala Czerniakowskiego.
Dalej dodał ogólnie, że szpital ocenia swoje działania jako prawidłowe. "Wdrażane procedury lecznicze i diagnostyczne w czasie całego pobytu pacjenta w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w ocenie Szpitala Czerniakowskiego nie nosiły znamion błędu lub niewłaściwego postępowania leczniczego, a zastosowana sekwencja działań medycznych była prawidłowa. Rzeczywista i pełna przyczyna zgonu będzie mogła być określona dopiero w wyniku sekcji zwłok, która w przedmiotowym przypadku zostanie przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej" - napisał Marcin Wiśniewski.
Nie odniósł się jednak do zarzutów ze strony rodziny.
Niedawno pisaliśmy o śmierci na boisku szkolnym:
Śmierć na szkolnym boisku
Autorka/Autor: ran/b/r
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter, tvnwarszawa.pl