- Jaguara już masz, samolot też. Po co ci ta awantura? - pytał go jeden z kolegów po fachu, gdy Stefan Kuryłowicz zaangażował się w kontrowersyjny projekt budowy wieżowców na obrzeżach Pola Mokotowskiego. - Bo z samolotu zobaczyłem, że to dobry pomysł - odpowiadał profesor. I zapraszał: - Musi pan kiedyś ze mną polecieć, panie redaktorze, zupełnie zmieni pan pogląd na Warszawę.
Z samolotu mieliśmy oglądać okolice Huty Warszawa. Dla włoskiego dewelopera, na poprzemysłowych terenach projektował ogromne osiedle. To miała być nowa dzielnica Warszawy i kolejna wariacja na temat, który udało mu się zrealizować w Marinie Mokotów. Grodzone stalowymi płotami osiedle spotkało się wprawdzie z krytyką urbanistów i socjologów, ale było też kwintesencją marzeń o własnym, bezpiecznym mieszkaniu warszawiaka przełomu wieków.
Kilka przystanków tramwajowych dalej zaprojektował osiedle o zupełnie innej skali. Eko Park to oaza luksusu w sąsiedztwie Pola Mokotowskiego. Jeszcze kilka przystanków w stronę Śródmieścia - nad Trasą Łazienkowską góruje potężna fasada biurowca Focus Filtorwa. Przy Marszałkowskiej stoi gotowy już budynek biurowy firmy Wolf, a przy Brackiej kończy się budowa domu towarowego z czarną elewacją. Zaokrąglone narożniki podejmują dialog ze stojącym po drugiej stronie Alej Jerozolimskich Smykiem - jak gdyby dawnemu Cedetowi przybył młodszy, mroczny brat bliźniak. Na Woli kończy się z kolei budowa Prosta Tower. Miał to być apartamentowiec, ale kryzys wymusił zmianę projektu. Powstaje biurowiec ukryty za betonową "koronką". Na placu Unii Lubelskiej, w miejscu Supersamu stanie zaś wieżowiec nawiązujący do przedwojennych planów dla tej działki.
To tylko kilka ostatnich projektów Stefana Kuryłowicza. Niestety, ostatnich.
Hector, Nautilus, Fuji Film, Focus, Wolf Nullo, PLL LOT - wszystkie są ikonami polskiej architektury, choć ta przez dwie ostatnie dekady nie dorobiła się przecież spójnego stylu ani szkoły. Mimo to, mówiąc o jej historii, Kuryłowicza wymieniać się będzie obok Romualda Gutta, Stanisława i Barbary Brukalskich czy Bogdana Pniewskiego. Szkoda tylko, że przez tragiczny wypadek w Hiszpanii stanie się to aż tak szybko.
Studenci architektury na Politechnice Warszawskiej uczyć będą się już tylko o nim, a nie od niego. Jako wykładowca i jako szef własnego biura kształcił kolejne pokolenie architektów. Słuchali go nawet politycy i urzędnicy. Na początku pierwszej kadencji Hanna Gronkiewicz-Waltz powierzyła mu kierowanie Radą Architektury i Rozwoju Warszawy. I choć ciało to dość szybko straciło jakiekolwiek znaczenie, to w ratuszu wciąż liczono się z opiniami Kuryłowicza.
A ten dzielił się nimi chętnie. - Warszawa zawsze miała ambicję być miastem domów wysokich - to zdanie z komentarza do projektu kolejnego wieżowca w Śródmieściu zapadło mi w pamięć. O architekturze zawsze mówił w ten sposób: z namaszczeniem, precyzyjnie dobierając słowa. Jego uczniowie mówili o nim z szacunkiem, a często z niekrytym podziwem, nawet jeśli nie wszystkim podobało się to, że na wykłady przyjeżdżał jaguarem. Ten samochód i własny samolot były jego znakami rozpoznawczymi, elementami wizerunku, który budował niemniej skutecznie, niż domy i biurowce.
Półtora roku temu został zaproszony przez ONZ, by doradzać przy planach modernizacji siedziby organizacji w Nowym Jorku, zaprojektowanej przez samego Le Corbusiera. Był też nominowany do prestiżowej nagrody Mies van der Rohe. Był gwiazdą, ale nie dawał tego odczuć. Telefon odbierał zawsze: na budowie, na nartach w Alpach czy na lotnisku tuż przed startem lub zaraz po lądowaniu. - Cześć! - rzucał zawsze do słuchawki na koniec rozmowy.
Karol Kobos
Warszawa straciła swojego starchitekta
W środę o godzinie 18.30 w Muzeum Powstania Warszawskiego, w ramach cyklu "Architektura - instrukcja obsługi" Jarosław Trybuś wygłosi wykład "Romantyzm maszyny" o biurowcu Focus Filtrowa.
Źródło zdjęcia głównego: | Fakty po południu