Przewozy na aplikację jak taksówki, "tylko bez gwarancji bezpieczeństwa"

Policjanci zatrzymali 12 kierowców przewozu osób
"Na każdą z takich historii koniecznie trzeba reagować"
Źródło: TVN24
Przewozy osób są dokładnie tym samym, co taksówki tylko z obejściem przepisów - mówił we "Wstajesz i wiesz" Jacek Grzeszak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Z kolei aktywistka z Centrum Praw Kobiet opowiadała o współpracy firm przewozowych z organizacjami kobiecymi.

Dyskusja była pokłosiem dużej akcji stołecznej policji, która uderzyła w kierowców przewozu łamiących prawo. Pisaliśmy o niej w środę na tvnwarszawa.pl.

O biznesowej stronie "taksówek" na aplikację mówił Jacek Grzeszak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Uber przez lata przedstawiał się jako alternatywa, nowy sposób definiowania przewozów, że zwykły człowiek przewozi zwykłych ludzi. Po latach jednak okazało się, że jest to fikcja. Jest bardzo mało osób, które rzeczywiście mają czas, żeby po pracy godzinę albo dwie pojeździć taksówką, tylko mówimy o osobach, które pracują pięć, sześć, osiem, niektóre po kilkanaście godzin dziennie na tej de facto taksówce - opisywał ekonomista.

Jak taksówka, tylko "z obejściem przepisów"

I zastanawiał, czym w takim razie przewóz różni się od taksówki. - Brakiem jakiejkolwiek weryfikacji kierowców - odpowiadał. - Uber teraz próbuje to naprawiać, ale trudno nie mieć takiego wrażenia, że Uber próbuje sprzątać po tym, co sam narobił. Mieliśmy przez dziesiątki lat systemy weryfikacji taksówkarzy, licencje taksówkarskie, to we wszystkich cywilizowanych zachodnich krajach był to dosyć mocno regulowany rynek. W tym momencie mamy sytuację, że Uber wszedł bez jakichkolwiek regulacji, a teraz próbuje się regulować. Tylko jak Uber się wyreguluje, to odpadnie jego podstawowa zaleta, jaką jest niska cena dla klienta - zauważył. Zaznaczył, że powodem niskiej ceny było właśnie to, że nie było procedur, weryfikacji.

W ocenie ekonomisty, przewozy na aplikację są tym samym, co taksówki tylko "z obejściem przepisów". - Taksówkę można tak samo jak przewóz osób zamówić przez aplikację, tylko bez gwarancji bezpieczeństwa, taksówka jest z gwarancjami - stwierdził.

"Na każdą z takich historii koniecznie trzeba reagować"

Joanna Gzyra-Iskandar z Centrum Praw Kobiet przyznała, że z podobnych aplikacji korzysta, jej doświadczenia są raczej dobre.

- Ale to nie znaczy, że do takich zdarzeń nie dochodzi i na każdą z takich historii koniecznie trzeba reagować. Centrum Praw Kobiet, które reprezentuję, już od kilku miesięcy współpracuje z firmą Uber - zaznaczyła. - Częścią naszej współpracy jest podnoszenie bezpieczeństwa zarówno pasażerek jak i kierowczyń, wszystkich uczestników i uczestniczek przejazdów na aplikację. Staramy się działać w obszarze profilaktyki, jak również widzimy, że firma stara się - dodała.

Joanna Gzyra-Iskandar opisała, że Uber może weryfikować swoich kierowców w czasie rzeczywistym. W dowolnym momencie prosi osobę kierującą o zrobienie selfie, które porównywane jest ze zdjęciem w bazie. Jeżeli okazuje się, że fotografia się nie zgadza, aplikacja jest blokowana. Nie odpowiedziała na pytanie, jak często takie kontrole są przeprowadzane.

Policyjna akcja udowodniła, że kierowcy przewozu często nagabywali kobiety przed klubami. Dlaczego akurat tam? - Taksówki pełnią taką rolę w miejskim ekosystemie, że służą często osobom nietrzeźwym do wracania z imprez, spotkań, nie ma w tym nic złego. Zależy nam na tym, żeby ludzie nietrzeźwi nie siadali za kółko, więc taka sytuacja występuje. Odpowiedzią na to są licencje, weryfikacja, kontrola miasta czy państwa nad taksówkarzami - podkreślał Jacek Grzeszak.

Policja zatrzymała 12 kierowców, odholowano 13 aut

Warszawscy policjanci przeprowadzili w weekend dużą akcję uderzającą w przewozy osób na aplikację. W działaniach brało udział kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Wylegitymowali łącznie 189 osób oraz skontrolowali 177 pojazdów. Zatrzymano 12 kierowców, m.in. za posługiwanie się fałszywymi prawami jazdy, prowadzenie pojazdu pod wpływem alkoholu lub podobnie działającego środka, naruszenie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów czy też posiadanie dokumentu pochodzącego z przestępstwa. Odholowanych zostało 13 samochodów

- Kierowcy podjeżdżali i nachalnie namawiali je, żeby korzystały z ich usług. Kiedy my zatrzymywaliśmy taki pojazd do kontroli, te kobiety bardzo często nie wiedziały, jak się tam znalazły, ponieważ nawet nie zamawiały przewozu - opowiadał o kulisach operacji rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka

Policja nie wskazała w swoim komunikacie konkretnych firm. Ale po pytaniach TVN24 do sprawy odnieśli się w oświadczeniach przedstawiciele najpopularniejszych z nich: Uber, Bolt i FreeNow.

Czytaj także: