W niedzielę po południu przed Ambasadą Rosji odbyła się manifestacja. Uczestnicy zgromadzenia domagali się uznania Rosji za państwo terrorystyczne, a jej działań w Ukrainie za ludobójstwo. Ulica Belwederska była nieprzejezdna, na objazdy kierowano cztery linie autobusowe.
Niebiesko-żółty tłum zgromadził się na Belwederskiej około godziny 14. Protestujący przynieśli ze sobą flagi Ukrainy. Mieli transparenty z napisami: "Nie wojnie", "Chwała Ukrainie". Wybrzmiał też hymn zaatakowanego państwa.
Manifestujący przyszli z konkretnymi postulatami. "Z każdym dniem rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie rosja popełnia coraz bardziej makabryczne akty terrorystyczne przeciwko Ukrainie i Ukraińcom. Bombardowanie centrum handlowego w Kremieńczuku, ostrzały rakietowe budynków i obiektów cywilnych w Kijowie, Mikołajowie, Dniprze, Czerkasach, Oczakowie, ostrzały, kolejki za wodą przy linii frontu. Świat musi uznać, że rosja jest państwem terrorystycznym!" - czytamy na stronie wydarzenia (zachowujemy pisownię oryginalną).
Czego domagają się protestujący?
Protestujący domagali się od władzy maksymalnego poparcia embarga i uznania Rosji za państwo terrorystyczne. Dlaczego?
"Z rosją przestaną prowadzić jakiekolwiek interesy. Biznes z nią będzie maksymalnie toksyczny. Ona stanie w jednym rzędzie z innymi wyłączonymi państwami, takimi jak Korea Północna, Syria, Iran czy Kuba. Każde państwo, każda spółka, każda osoba, która spróbuje nawiązać handel z tymi państwami powinna natychmiast zostać dołączona do listy sankcyjnej, co z kolei doprowadzi do odłączenia od całej gospodarki światowej. rosja nie będzie dostawać pomocy międzynarodowej, nikt nie będzie jej sprzedawać produktów podwójnego zastosowania, a także nie dostanie ona dofinansowania za granicą. Wszyscy rosyjscy urzędnicy, politycy oraz osoby państwowe zmienią się w sponsorów terroryzmu, których trzeba aresztować lub usunąć. Nawet status dyplomatyczny nie będzie w stanie ich uratować" - piszą organizatorzy. Przekonują, że dalej idące embargo oznacza szybsze zwycięstwo Ukrainy w trwającej wojnie.
Jan Piotrowski, reporter TVN24, który był na miejscu, szacował, że zebrało się około dwóch-trzech tysięcy osób.
- To w głównej mierze jest społeczność tych, którzy musieli z Ukrainy uciekać - mówił. Zaznaczył, że jednym z powodów zorganizowania protestu właśnie w niedzielę, jest rocznica zestrzelenia malezyjskiego samolotu. W katastrofie na wschodzie Ukrainy zginęło wówczas 298 pasażerów. Maszyna rozbiła się w 2014 roku na terenie kontrolowanym przez prorosyjskich separatystów. - Tuż przed bramą do ambasady zostały umieszczone małe papierowe samolociki. Ukraiński artysta w ten sposób chce zwrócić uwagę na ofiary, także przecież rosyjskiej agresji - opisywał reporter.
Po godzinie 16 relacjonował, że uczestnicy manifestacji zaczynają się rozchodzić.
Belwederska nieprzejezdna
W związku z protestem występowały utrudnienia w ruchu. Jak informował Zarząd Transportu Miejskiego, "z powodu zablokowanego przejazdu ulicą Belwederską na odcinku Bagatela – Spacerowa skierowano autobusy w obydwu kierunkach na trasy objazdowe najbliższymi przejezdnymi ciągami komunikacyjnymi".
Utrudnienia dotyczyły linii: 116, 166, 180, 503.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24