Pracownicy branży fitness protestowali w sobotę na placu Zamkowym przeciwko zamykaniu siłowni, aquaparków oraz sal treningowych. Policja uznała zgromadzenie za nielegalne i wezwała uczestników do rozejścia się. Były też mandaty i kilkaset wniosków o ukaranie.
Uczestnicy protestu zebrali się około godziny 10 przed Kolumną Zygmunta. Przynieśli ze sobą transparenty z napisami "aktywność = odporność", "nie dla zamknięcia siłowni", "dbamy o waszą siłę i odporność", "zdrowie dla wszystkich, nie zamykajcie klubów fitness".
Od soboty, zarówno w strefie żółtej, jak i w czerwonej zawieszona jest działalność aquaparków i basenów, siłowni, centrów i klubów fitness. Ograniczenie to nie dotyczy wyłącznie tego typu miejsc, działających w podmiotach wykonujących działalność leczniczą przeznaczonych dla pacjentów oraz przeznaczenia tych obiektów dla sportu wyczynowego, a także studentów i uczniów - w ramach zajęć na uczelni lub w szkole.
"Nigdy nie stwierdzono, aby siłownie były ogniskiem zakażeń"
Przeciwko zamykaniu obiektów sportowych protestują Polska Federacja Fitness i Federacja Pracodawców Fitness, które w piątek skierowały w tej sprawie apel do premiera Mateusza Morawieckiego. Ich zdaniem branża fitness "pada ofiarą społecznych obaw związanych z wirusem oraz niepotwierdzonych informacji na temat zakażeń". "Tymczasem prowadzone dotąd badania dotyczące ryzyka transmisji wirusa SARS-CoV-2 wskazują, że obiekty sportowo-rekreacyjne nie są miejscem podwyższonego ryzyka epidemicznego. Nigdy nie stwierdzono, aby siłownie były ogniskiem zakażeń, utrzymują bardzo wysoki standard bezpieczeństwa epidemiologicznego" - czytamy w piśmie udostępnionym przez Polską Federację Fitness w mediach społecznościowych.
W piśmie podkreślono, że obie federacje zwracają się do premiera "w imieniu ponad 150 tysięcy pracowników i współpracowników klubów fitness i innych obiektów sportowych".
"Zgromadzenie było nielegalne"
Warszawa stała się w sobotę strefą czerwoną. Oznacza to między innymi, że w zgromadzeniach może uczestniczyć maksymalnie dziesięć osób. Ponadto odległość między zgromadzeniami nie może być mniejsza niż 100 metrów, a uczestnicy powinni utrzymywać dystans półtora metra od siebie i zakrywać usta i nos. Protest branży fitness tych warunków nie spełniał. Wiele osób nie miało maseczek.
- Zgromadzenie było nielegalne, z uwagi na jego spontaniczności. Przepisy obecnie dopuszczają zgromadzenia publiczne, po wcześniejszym zgłoszeniu ich w urzędzie miasta. Na miejscu działali policjanci z zespołu antykonfliktowego, którzy informowali osoby zbierające się o obowiązującym w związku z obostrzeniami sanitarnymi zakazie zgromadzeń spontanicznych - informuje Gabriela Putyra z Komendy Stołecznej Policji.
Jak dodaje, "zespół działał skutecznie", bo zgromadzone osoby rozeszły się. - Jedna osoba została ukarana mandatem. Był to organizator spontanicznego zgromadzenia - zaznaczyła.
Jak poinformował kilkanaście minut później Mariusz Mrozek z KSP, mandaty związane z naruszeniem pandemicznych obostrzeń otrzymało jeszcze 10 osób. - Jest też 215 wniosków o ukaranie skierowanych do sądu oraz 226 notatek, które przekażemy do sanepidu. Przypominamy, że sanepid ma możliwość nałożenia na osoby nieprzestrzegające obostrzeń wyższych grzywien niż policjanci, mogący wystawić mandat na maksymalną kwotę 500 złotych - wyjaśnił.
Źródło: tvnwarszawa.pl