Wcześniej, przed godziną 11 na miejscu był reporter tvnwarszawa.pl Mateusz Szmelter. - Przed budynkiem Sejmu widać grupę około 10 osób, która przedarła się przez bariery. Wszyscy powiązani są symbolicznym drutem, który jest zakręcony podobnie do drutu kolczastego. Przed barierami i na trawniku na terenie Sejmu stoją policjanci. Jest spokojnie, funkcjonariusze nie interweniują. Natomiast protestujący po prostu siedzą na murku - relacjonował nasz reporter.
Drut jako symbol stosunku państwa do uchodźców
- Jesteśmy na granicy pomiędzy miejscem ogólnodostępnym i Sejmem, który nie jest ogólnodostępny. Mamy ze sobą drut, który mniej więcej symbolizuje stosunek naszego państwa do uchodźców - mówił Tadeusz Jakrzewski z Obywateli RP. - Nasz protest to próba symbolicznego pokazania, w jaki sposób państwo polskie traktuje uchodźców politycznych - dodał.
Aktywista stwierdził, że "dziś stoimy przed klęską humanitarną". - Ci ludzie stoją na polskiej granicy. Nasze państwo zostawiło ich na tak zwanej ziemi niczyjej. Nie mają dachu nad głową, są pozbawieni ciepłych posiłków. Państwo polskie nie zapewniło również opieki medycznej - powiedział Jakrzewski.
Obywatele RP zapowiadali wcześniej, że będą protestować co najmniej do godziny 16. Wtedy na sali plenarnej zbierali się posłowie, by rozpatrywać rozporządzenie prezydenta Andrzeja Dudy o wprowadzeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym z Białorusią.
Po godzinie 18 uczestnicy protestu przeszli przed KPRM. Było to około 20 osób, które szły niosąc drut. Dwa razy zatrzymali się na ulicy, a ostatecznie zostawili drut przy KPRM.
Autorka/Autor: dg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Szmelter/tvnwarszawa.pl