Pod koniec października były poseł Artur Zawisza potrącił rowerzystkę. Prokuratura otrzymała już opinię biegłego na temat stanu zdrowia poszkodowanej. Wynika z niej, że Zawisza za wypadek może odpowiadać jak za przestępstwo, a nie wykroczenie.
- Do akt wpłynęła opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej. Z opinii wynika, iż w wyniku zdarzenia drogowego pokrzywdzona doznała obrażeń ciała skutkujących rozstrojem zdrowia na okres powyżej siedmiu dni - poinformował Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Jak wyjaśnił, to oznacza, że zdarzenie, do którego doszło 25 października przy skrzyżowaniu Sobieskiego i Beethovena należy kwalifikować jako wypadek drogowy, o którym mowa w artykule 177 § 1 Kodeksu karnego.
- Trwają czynności procesowe w przedmiotowej sprawie, prokurator i policjanci uzupełniają materiał dowodowy, na tym etapie nie informujemy o szczegółach realizowanych czynności - powiedział Łapczyński.
Decyzja o zakwalifikowaniu potrącenia jako wypadku oznacza, że jeśli prokuratura uzna Zawiszę za sprawcę i postawi mu zarzuty, będzie on odpowiadał za popełnienie przestępstwa, a nie wykroczenia. W takiej sytuacji grozić mu będzie wyższy wymiar kary, niż w przypadku kolizji - do trzech lat więzienia. Na początku listopada były poseł usłyszał zarzut za jazdę bez prawa jazdy. Zgodził się wówczas na podawanie danych osobowych i wizerunku.
Dwukrotnie zatrzymany
W piątek, 25 października Artur Zawisza, prowadząc samochód, potrącił poruszającą się rowerem pracownicę BBN. Mężczyzna jechał ulicą Beethovena i skręcał w Sobieskiego. Kobieta z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.
W trakcie policyjnych czynności okazało się, że polityk nie miał prawa jazdy. Uprawnienia stracił po tym, jak w 2016 r. w Starej Hucie (Lubelskie) został zatrzymany przez patrol policji. Prowadził wówczas auto, będąc pod wpływem alkoholu. Jednocześnie sąd wydał mu zakaz prowadzenia pojazdów, który wygasł z końcem lipca tego roku. Zawisza zapewniał potem na Twitterze, że wyrabia nowe prawo jazdy.
Tego samego dnia w godzinach nocnych, stołeczna policja zatrzymała kierowcę bez uprawnień do prowadzenia samochodu. To znów był Artura Zawisza.
- Biorąc pod uwagę moją dotychczasową służbę, pierwszy raz spotykam się z sytuacją, kiedy to tego samego dnia zatrzymywany jest kierujący, który najpierw bierze udział w zdarzeniu drogowym i czynności prowadzone są w kierunku spowodowania wypadku drogowego, a potem jeszcze tego samego dnia, porusza się pojazdem, pomimo tego że nadal nie posiada uprawnień do jego kierowania - mówił wtedy rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak.
Zawisza dwa dni po wypadku publicznie przeprosił poszkodowaną w rozmowie z redakcją TVN24. - Przepraszam w przestrzeni publicznej - i także osobiście będę to czynił - panią Anetę, przebywającą w szpitalu. Mam nadzieję, że powróci do pełni zdrowia i formy - powiedział. - Jest mi przykro z powodu wydarzeń, których byłem uczestnikiem - dodał.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN