Rada Warszawy zdecydowała o nadaniu Honorowego Obywatelstwa Warszawy byłej prezydent stolicy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Radni przyznali również tytuł Witalijowi Kliczce.
Na wniosek KO - który według PiS był skandaliczny - radni nie debatowali nad propozycjami. Mera Kijowa do tytułu Honorowego Obywatela zaproponował klub PiS, a byłą prezydent Warszawy - klub KO. W porządku obrad czwartkowej sesji Rady Warszawy był jeden projekt uchwały w tej sprawie z obojgiem kandydatów.
Część radnych nie głosowała
Głosowanie było łączne, co uniemożliwiło zajęcie różnych stanowisk wobec tych propozycji. W związku z tym część radnych PiS i dwoje radnych z Lewicy nie wzięło udziału w głosowaniu. Za nadaniem tytułów było 38 radnych, jeden radny PiS Piotr Górski się wstrzymał, radny PiS Maciej Binkowski był przeciw, a 19 radnych nie oddało głosu.
Podczas gdy radni KO deklarowali poparcie dla obojga kandydatur, miejska opozycja sprzeciwiała się uhonorowaniu Gronkiewicz-Waltz. PiS złożyło poprawkę, której celem było rozdzielenie kandydatur, ale nie zyskała poparcia.
Przed głosowaniem przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej Jarosław Szostakowski złożył wnioski, które uniemożliwiły dyskusję nad tymi propozycjami. Szostakowski argumentował, że żaden z kandydatów nie zasłużył, aby zgłoszenie go do wyróżnienia "posłużyło za pretekst ataków na niego". - Dlatego, żeby tego uniknąć, stawiam wniosek o zamknięcie dyskusji. Radni wyrażą swoją opinię w głosowaniu - powiedział radny KO.
- Rozumiem, że chcecie z radnych uczynić maszynkę do głosowania, ale jest to niegodne i niedemokratyczne - powiedział o tym wniosku radny PiS Wiktor Klimiuk. Podkreślił, że Honorowe Obywatelstwo powinno łączyć warszawiaków. - Tymczasem co zrobiła Platforma? Zgłosiła kandydaturę Hanny Gronkiewicz-Waltz, osoby, która jest politycznie odpowiedzialna za dziką reprywatyzację i to rok po tym, kiedy to wyróżnienie otrzymała Jolanta Brzeska, ofiara tej reprywatyzacji - powiedział Klimiuk.
Chciała zostać uhonorowana
Hanna Gronkiewicz-Waltz wygrała wybory samorządowe w 2006 r. Objęła wówczas fotel prezydenta Warszawy. Stolicą rządziła nieprzerwanie do 2018 r. Na czwartkowej sesji stołeczni radni dyskutowali nad projektem uchwały nadającej Hannie Gronkiewicz-Waltz tytuł Honorowego Obywatela m.st. Warszawy.
Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała w rozmowie z PAP, że chciałaby zostać uhonorowana tym tytułem. A dyskusji na ten temat się spodziewała. - Pewnie opozycja będzie podnosić wątki, którymi karmiła przez 12 lat - powiedziała krótko była prezydent. - Jak powiedział Jan Krzysztof Bielecki: "to ich zbójeckie prawo". Cytuję klasyka - dodała.
Zaznaczyła, że przez 12 lat świadomie skoncentrowała się na pracy w Warszawie. Jak powiedziała, było to na tyle owocne, "że mimo hejterskich akcji przeciwko mnie, nadal ponad 50 proc. (58 proc. - PAP) warszawiaków uważało, że jestem dobrym gospodarzem. Miałam dobrą ekipę. Bez tej ekipy niewiele bym zrobiła - stwierdziła.
Oceniając działania Rafała Trzaskowskiego, obecnego prezydenta Warszawy powiedziała, że kontynuuje on wszystkie rzeczy, które zaczęła. - Począwszy od drugiej linii metra, a skończywszy na budowie mieszkań komunalnych. Wiele rzeczy było zaczętych wcześniej i on to kontynuuje. Można powiedzieć, że żadnego z moich działań nie przerwał. Np. Dom Kultury na Ursynowie, pod który kładłam kamień węgielny, a teraz stoi piękny budynek. Była uroczystość oddania go do użytku - powiedziała.
Zapytana, czy Rafał Trzaskowski od czasu do czasu konsultuje z nią sprawy miasta, powiedziała, że nie. - Przyjęłam taką zasadę, którą ogłosiłam wszem i wobec, że "umarł król, niech żyje król". Jest następnym prezydentem, ma swoją wizję miasta i wszystkie ważne rzeczy kontynuuje, wiec trudno mieć jakieś zastrzeżenia. Robi dobry marketing na zewnątrz. Uważam, że Warszawa jest stolicą i powinna mieć taki właśnie pozytywny marketing na zewnątrz, bo Warszawa się broniła w '39 i nie możemy całe życie bazować na Starzyńskim - zaznaczyła.
Kandydaturę Witalija Kliczki zgłosili radni PiS
Radni PiS zaproponowali, by tytuł Honorowego Obywatela Warszawy przyznać Witalijowi Kliczce, merowi Kijowa. W uzasadnieniu uchwały chwalili zarówno jego zasługi jako sportowca i późniejsze osiągnięcia polityczne
"Ten wielokrotny mistrz świata w wadze ciężkiej był wraz ze swoim bratem Władimirem jednym z dwóch największych ambasadorów Ukrainy na świecie. Dochodząc do swojego statusu hegemona boksu, w odbiorze kibiców z całego świata propagował patriotyczną postawę reprezentanta kraju jako twardego, silnego, nieustępliwego, o charakterze osoby walczącej do samego końca. Jak się potem okazało, w obliczu zagrożenia ta postawa stała się prawdziwa dla całego narodu ukraińskiego" - podkreślono.
Radni z uznaniem piszą też o jego postawie wobec rosyjskiej agresji na Ukrainę. Doceniają fakt, że pozostał on w Kijowie, dbając o bezpieczeństwo, kontakt z mieszkańcami i informowanie o bieżącej sytuacji.
"Po najechaniu Rosji na Ukrainę, wykazywał się olbrzymią odwagą oraz determinacją do tego, aby odepchnąć agresora. Dając przykład innym, tuż przed wojną, wstąpił do rodzimych wojsk obrony terytorialnej. Swoje znajomości i rozpoznawalność wykorzystuje, aby nagłośnić światu obraz tego, co się dzieje w kraju, jednocześnie mobilizując swoich rodaków do obrony stolicy i całej ojczyzny. Te cechy, którymi wykazywał się na ringu, wydobył z obrońców miasta. Obrona stolicy była kluczowa, aby zniweczyć plany Putina związane z przejęciem władzy na Ukrainie i obronić suwerenność. Witalij Kliczko, jako mer Kijowa, stał się symbolem ruchu oporu podczas wojny na Ukrainie" - oceniają radni.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24