Władze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiej odrestaurowały zabytkowy teren za Pałacem Krasińskich. Miejsce wygląda identycznie jak w XIX wieku, jednak zobaczą je tylko nieliczni. Plac leży na terenie rezerwatu, a tam wejść nikt nie może - nawet rektor.
Pałac Rektorski SGGW powstał w XVIII wieku na zlecenie Izabeli Lubomirskiej z Czartoryskich. Niegdyś był siedzibą Juliana Ursyna Niemcewicza. Następnie przejęła i przebudowała go rodzina Krasińskich. Pałac został w ostatnich latach odrestaurowany, jednak skarpa, fontanna i taras znajdujące się za nim niszczały. Władze uczelni postanowiły to zmienić. Odtworzyć wygląd i klimat dziewiętnastowiecznego miejsca.
Odrestaurowali i zamknęli
- Odbudowanie skarpy to nic innego jak szanowanie historii, bowiem został przywrócony jej stan z XIX wieku - mówi Alojzy Szymański, rektor SGGW. - Trudno było, ponieważ miejsce znajduje się w ścisłym rezerwacie skarpy wiślanej, ale dzięki staraniom i wsparciu konserwatora zabytków i przyrody, udało się to zrobić - dodaje.
Władze uczelni odtworzyły dziewiętnastowieczny taras, fontannę i schody. Wyczyściły jezioro i sprowadziły specjalne gatunki roślin - takie jak kiedyś.
Wzorowali się na starych fotografiach. A na tych zobaczymy gęstwinę zieleni, taflę jeziora po której pływają łódki i mnóstwo ludzi, którzy przechadzają się po tarasie.
Dziś działa już fontanna, odremontowano schody, ale brakuje jednego. Zdaniem wielu najważniejszego. Brakuje tu ludzi.
Rektor: nawet ja nie mogę tu wchodzić
Wielu warszawiaków czekało na otwarcie unikalnej skarpy. Jednak tuż po zakończeniu prac teren placu został odgrodzony taśmą, a sama skarpa bramą. Na ogrodzeniu zawisł zapis: "Rezerwat przyrody Skarpa Ursynowska. Zakaz wejścia".
- To ścisły rezerwat, a do ścisłego rezerwatu nawet ja nie mogę wchodzić - tłumaczy rektor uczelni. - Będziemy krok po kroku prosić konserwatora zabytków i przyrody o wyłączenie tego terenu z rezerwatu. Wtedy prawo pozwoli na udostępnienie terenu każdemu, kto będzie tego chciał. To nie od nas zależy decyzja - kwituje.
Teren za rezerwat przyrody został uznany w 1996 roku. Jednak wiele osób (nie tylko studentów) przychodziło tam na spacery czy biegało - nielegalnie.
Jak koszty poniosła uczelnia? Rektor nie chce podać kwoty. - O pieniądzach zwykle się nie mówi, bo nie one są istotne. Istotne jest to, co za nie się robi - mówi rektor.
Czy to możliwe?
Jak potwierdza Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, na terenie skarpy mogą przebywać tylko osoby, które wykonują w tym miejscu prace związane z konserwacją zabytku. To znaczy, że kłopoty może mieć każdy kogo stopa przekroczy teren rezerwatu - bez względu na to, czy to będzie student, profesor czy rektor. - Każdy, kto chce tam wejść musi poprosić o zgodę RDOS. Dodatkowo taki wniosek musi potwierdzić właściciel terenu, czyli SGGW - informuje Agata Antonowicz z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Sytuacja może się zmienić, kiedy władze uczelni zwrócą się z wnioskiem o udostępnienie terenu. - Po uzgodnieniu z właścicielem, zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, jeżeli nie wpłynie to negatywnie na cel ochrony, teren rezerwatu może zostać udostępniony - informuje Antonowicz. - W tym celu nie jest konieczne wyłączenie zabytkowego placu z obszaru rezerwatu, a jedynie wydanie stosownego zarządzenia - dodaje.
Taki wniosek władze uczelni obiecują zgłosić w najbliższym czasie.
Klaudia Ziółkowska