"Na Dołku" można było kupić wszystko: futra, niemieckie telewizory czy japońskie magnetofony "jamniki". - To tutaj, w błocie przedsiębiorcy stawiali podwaliny kapitalizmu – wspomina Maciej Mazur, dziennikarz i miłośnik Ursynowa.
Najbardziej znany ursynowski bazar powoli przechodzi do historii. Plac trzeba było opróżnić ze względu na budowę tunelu Południowej Obwodnicy Warszawy, a całej zmianie towarzyszy ostry spór. Pierwsze skrzypce gra w nim Piotr Karczewski, radny PO i zarazem lider stowarzyszenia, które administruje bazarem. Dziś grozi mu nie tylko utrata tego miejsca, ale też wygaszenie mandatu.
Tak kończy się lokalna legenda, którą w dobie galerii handlowych i powszechnego konsumpcjonizmu trudno zrozumieć. Ale mówimy o czasach, gdy sensacją w handlu była... czystość. Dowodem "Życie Warszawy" z końca lat 80., a konkretnie wywiad z jedną z pionierek bazarku.
- Dziennikarze bardzo się dziwili, że sprzedaje takie delikatesy jak brukselkę – towar bardzo poszukiwany. Że jej warzywa i owoce są ładnie poukładane, w wiklinowych koszach, że nie ma brudu charakterystycznego dla ówczesnych sklepów – wspomina Maciej Mazur.
Tu pływały rekiny kapitalizmu
Ale pierwsze lokalne targowisko czasów przełomu powstało jednak gdzie indziej. Za Megasamem. - Początkowo w formie dzikiej, potem nieco ucywilizowanej. Drugi bazar powstał właśnie "Na Dołku" przy Braci Wagów. I trzeci – na rogu Indiry Gandhi i Cynamonowej – wspomina Mazur.
Targowisko "Na Dołku" cieszyło się jednak największą popularnością i jako jedyne przetrwało do dziś.
- Alejki zapełniały się doraźnie zbijanymi stoiskami, łóżkami polowymi i szczękami, w których rozwijały się rekiny kapitalizmu. Po upadku Związku Radzieckiego pojawili się przybysze ze Wschodu, oferujący najczęściej najprostsze narzędzia AGD, przestarzałe gry elektroniczne, zegarki, nożyczki, no i przeokrutne dla płuc papierosy Biełomorkanał – opowiada dziennikarz.
Z czasem targowisko się nieco ucywilizowało. Weekendowemu handlowi towarzyszył pchli targ, w latach świetności stragany sięgały od ulicy Stryjeńskich po aleję KEN. - W 2009 roku pchli targ zlikwidowano. Wcześniej spółdzielnia pożarła kawałek targowiska pod nowy blok. Ale i tak duch drobnego kapitalizmu trzyma się tu doskonale – zauważa nasz rozmówca.
Gdzie przenieść bazar?
Niedługo bazar może przejść do historii. - Przykro byłoby gdyby po ponad 30 latach zniknął z mapy Ursynowa, ale nie może tutaj stać, bo tutaj będzie tunel obwodnicy. Czy będzie obok? Nie wiem, słyszałem, że sąsiedzi, którym chciano ten bazarek podrzucić pod okno, nie są zbyt zadowoleni - mówi dziennikarz.
I ma rację. W dniu rozpoczęcia prac Mateusz Witczyński, rzecznik Astaldi (wykonawcy tego odcinka Południowej Obwodnicy Warszawy) nie pozostawił złudzeń. - Do końca czerwca bazarek musi zniknąć - stwierdził.
Dokąd zostanie przeniesiony? Tego wciąż nie wiadomo, choć dyskusja na ten temat trwa już dwa lata. Kupcy chcą placu w pobliżu aktualnej lokalizacji - wzdłuż al. KEN, przed blokami przy ul. Polaka. Nie zgadzają się na to ich mieszkańcy, którzy obawiają się hałasu i brudu. Założyli nawet "Obywatelski Komitet Obrony Terenów Zielonych". Podnoszą, że targowisko "przytłoczy przestrzeń". Mówią także o niszczeniu terenów zielonych, nadmiernym hałasie czy braku miejsc parkingowych.
- Absolutnie nie popieramy proponowanej przez kupców lokalizacji. Chcemy mieć spokój. Jesteśmy przygotowani na prace związane z budową obwodnicy, ale do tego doszłyby dostawy o godz. 4 rano i kilka tysięcy osób pod naszymi oknami, które będą chciały zrobić zakupy - mówi nam Danuta Turkiewicz z komitetu.
Dzielnica pozwala, SKO uchyla
Propozycje kupców popierały władze dzielnicy, ale w październiku 2016 roku w sukrus przeciwnikom przyszło Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Uchyliło decyzję o warunkach zabudowy na tymczasowe targowisko przy Polaka, uznając, że była wydana z naruszeniem prawa. W tym samym roku warunki zabudowy otrzymała za to inna lokalizacja - u zbiegu ulic Płaskowickiej i Pileckiego. Jednak ta... nie odpowiada handlarzom.
W styczniu 2017 roku urząd wydał dwie nowe decyzje o warunkach zabudowy, ale i te zostały zaskarżone do SKO. - Społeczne strony postępowania zarzucają, że wydano je z naruszeniem prawa, między innymi warunki opisane w decyzjach zostały opisane nieprecyzyjnie, popełniono błędy przy analizie urbanistycznej, błędnie została przeprowadzona analiza dobrego sąsiedztwa, nie przeprowadzono należycie postępowania dowodowego - punktuje Piotr Skubiszewski ze stowarzyszenia Otwarty Ursynów.
Procedura trwa, a czasu jest coraz mniej. Mimo to prezes stowarzyszenia kupców handlujących "Na Dołku, a jednocześnie radny Ursynowa, Piotr Karczewski szykuje się do przeprowadzki w okolice ul. Polaka.
- Naturalnie dostosujemy się do kalendarza prac związanych z POW. Wspólnie z wykonawcą robót dbamy o to, żeby cała operacja była jak najmniej uciążliwa dla klientów. Mogę zapewnić, że wygoda mieszkańców nie jest tu w żadnym stopniu zagrożona – przekonuje nas Karczewski.
I dodaje, że protestuje tylko część okolicznych mieszkańców, a inni są za. - To wypróbowani klienci naszego bazaru - twierdzi.
Argumentuje, że choć handlować w tym miejscu planuje tylko kilka lat (do czasu wybudowania POW), to standardy zostaną zachowane. - Targowisko będzie dwa razy dalej od budynków mieszkalnych niż w obecnej lokalizacji, niekwestionowanej przecież przez organizatorów akcji przeciw bazarowi. Przewidujemy również dwa razy mniej pawilonów niż obecnie. Nowoczesnych i estetycznych. Nie ma mowy o żadnej hali, bazar nie wzniesie się ponad 2,5 metra - deklaruje szef stowarzyszenia.
Klaudia Ziółkowska /b