Poważna propozycja czy zawoalowana krytyka polityki miasta? W budżecie partycypacyjnym znalazł się pomysł utworzenia... stanowisk masażu dla rowerzystów czekających na zielone światło.
Projekt o nazwie "Darmowe masaże dla rowerzystów" naprawdę pojawił się na liście pomysłów zgłoszonych do budżetu partycypacyjnego na 2018 rok.
"Wykwalifikowani masażyści lub masażystki rozmasują zmęczone uda i łydki, a także obolałe od wystających krawężników i brukowanych zjazdów bramowych nadgarstki, kolana i pośladki" – proponuje pan Aleksander, autor projektu.
Taki zabieg miałby zrekompensować bolączki związane z niedoskonałościami infrastruktury rowerowej w stolicy. Zdaniem autora, stanowiska powinny stanąć tam, gdzie jej stan szczególnie zagraża zdrowiu układu kostno-stawowego lub… zdrowiu psychicznemu.
W oczekiwaniu na zielone
Masaż, zdaniem pomysłodawcy, pozwoli zrelaksować się po doświadczeniach "bycia wyprzedzanym przez autobus w odległości 20x mniejszej niż wymagana przepisami". Będzie też świetnym "przerywnikiem" w coraz dłuższym oczekiwaniu na zielone światło.
"Projekt wpisuje się w ten sposób w najnowszą inicjatywę Inżyniera Ruchu m.st. Warszawy, dzięki której na głównych trasach rowerowych zielone światło dla rowerzystów jest skracane do kilku sekund, mimo że poruszający się równolegle kierowcy i piesi mają zielone znacznie dłużej" – dodaje nie bez złośliwości projektodawca.
Masaże w sześciu punktach
Pan Aleksander wstępnie proponuje sześć lokalizacji.
Pierwsze stanowisko miałoby stanąć przy ul. Nowy Świat (między rondem de Gaulle'a a placem Trzech Krzyży). Jak przypomina, właśnie tam w ramach budżetu partycypacyjnego na 2015 rok miały powstać pasy rowerowe, które nadal pozostają jedynie w planach.
Drugie stanowisko miałoby pojawić się przy Al. Ujazdowskich, nieopodal pl. Trzech Krzyży. "W miejscu gdzie urywa się ścieżka rowerowa, tam gdzie w ramach BP 2016 miało powstać przedłużenie w postaci pasów rowerowych przez plac (masaż przyda się zwłaszcza jadącym od południa po pokonaniu brukowanych zjazdów bramowych przecinających drogę dla rowerów)" – sugeruje autor.
Trzecia miejscówka to skrzyżowanie ul. Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. "Podróżującym Świętokrzyską przyda się masaż po pokonaniu tych wszystkich wystających krawężników, których przez 2 lata po otwarciu ulicy nie udało się obniżyć do przepisowej wysokości" – punktuje pan Aleksander.
Kolejny masaż czekałby na cyklistów na odcinku pl. Unii Lubelskiej - pl. Konstytucji, gdzie w 2014 roku miał powstać kontrapas rowerowy.
Piąty – na wiadukcie Pancera, gdzie zabieg relaksacyjny pocieszałby tych, którzy "uciekali przed rozpędzonymi busami z Wołomina na chodnik i tam dostali mandat".
I ostatnie stanowisko to wiadukt Poniatowskiego, gdzie masaż czekałby na jadących wyłącznie w stronę ronda de Gaulle'a zgodnie z przepisami (lewym pasem wiaduktu).
13 tysięcy złotych
W każdej edycji budżetu partycypacyjnego projekty rowerowe cieszą się dużą popularnością. Dzięki świetnej mobilizacji cyklistów, co roku niemal w każdej dzielnicy wygrywają nowe pasy, ścieżki czy dodatkowe stojaki. Niestety nie zawsze urzędnikom udaje się je realizować. Przekładane są na następny rok albo – jak słynne pasy na ul. Stryjeńskich – na tzw. "święty nigdy".
Pan Aleksander ze Śródmieścia w nietypowy sposób postanowił sprzeciwić się takiemu podejściu.
"Zgłaszane przez różnych autorów "twarde" projekty łatające różne nieciągłości i absurdy na trasach rowerowych, mimo uzyskania poparcia tysięcy głosujących, nie mogą się doczekać wykonania w terenie. Dlatego w tej edycji przygotowałem rozwiązujący te same problemy projekt "miękki" – tłumaczy. Koszt swojego projektu ocenił na 13 tys. zł.
Pomysł musi przejść jeszcze przez ręce urzędników i członków dzielnicowego zespołu ds. budżetu partycypacyjnego. Etap ich weryfikacji rozpoczyna się 24 stycznia 2017 roku i definitywnie kończy w maju. Dopiero wtedy dowiemy się czy zostanie poddany pod głosowanie przez mieszkańców.
kw/r
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock