Rozbudowane kompozycje, szorstkie brzmienie, charakterystyczne improwizacje. W poniedziałek w klubie Pardon, To Tu zagra kwartet Ambrose’a Akinmusire, jednego z najciekawszych trębaczy jazzowych na świecie.
W Polsce bywa dość często. W ubiegłym roku grał we Wrocławiu i w Poznaniu, kilka miesięcy temu był gwiazdą Warsaw Summer Jazz Days, a ledwie w sobotę zamykał Sopot Jazz Festival. Nie ma się czemu dziwić, bo to artysta wyjątkowy – dojrzały, ukształtowany, mimo młodego wieku (w maju skończył 33 lata). Gra nowocześnie umiejętnie czerpiąc z jazzowej tradycji. Nie na zasadzie kopiuj-wklej, a celnie dobranych cytatów rzucanych swobodnie tu i tam zawsze we właściwym momencie. Dzięki temu przemawia do słuchaczy własnym, wyjątkowym językiem muzycznym. To się ceni.
A przy tym, ma ogromny apetyt na granie, nie gwiazdorzy, nie grymasi. Jak przyznał mi kiedyś organizator jednego z festiwali "ma bardzo dobry stosunek jakości do ceny". Jeszcze kilka statuetek, entuzjastycznych recenzji i to się zmieni. Dlatego warto korzystać póki czas, szczególnie, że w tak kameralnych warunkach jeszcze w Polsce nie grał. W Pardon, To Tu artyści są na wyciągnięcie ręki, po koncertach wręcz dosłownie – przybijają piątki, podpisują płyty, rozmawiają ze słuchaczami.
Dla klubu ten wieczór będzie wyjątkowy. Bo choć scena przy placu Grzybowskim gościła wielu wybitnych jazzmanów to raczej z nieco hermatycznych kręgów free i awangardy. Tu mamy do czynienia z artystą, który jest gwiazdą największych festiwali jazzowych na świecie.
Laureat konkursów, zdobywca nagród
Kim jest Ambrose Akinmusire? Urodził się i wychował w kalifornijskim Oakland, zaczynał od fortepianu, potem przerzucił się na trąbkę. Podczas jednego z warsztatów dla młodych muzyków wypatrzył go i zaprosił do współpracy znakomity saksofonista Steve Coleman. 19-letni student Manattan School of Music dołączył do jego zespołu Five Elements. Młokos ruszył w trasę koncertową ze starymi wyjadaczami.
Miał szczęście do nauczycieli, bo chwilę później w Instytucie Jazzu im. Theloniousa Monka w Los Angeles studiował pod okiem innych wielkich: pianisty Herbie’go Hancocka, saksofonisty Wayne’a Shortera czy trębacz Terence’a Blancharda. Nauka nie poszła w las, w 2007 odebrał nagrodę w prestiżowym konkursie Theloniousa Monka, w tym samym roku wygrał także nagrodę w konkursie Carmine Caruso w kategorii trąbki solo. To wszystko pozwoliło mu nagrać debiutancki album "Prelude…To Cora ".
Na kolejny przyszło poczekać fanom cztery lata, ale w tym czasie Ambroży udzielał się w projektach innych muzyków. Występował i nagrywał m.in. z Esperanzą Spalding, Jackiem DeJohnette, Jasonem Moranem. Dostrzegł go Bruce Lundvall, szef wytwórni Blue Note. I to właśnie nagrana w tej świetnej oficynie płyta "When The Heart Emerges Glistening" otworzyła przed młodym trębaczem drogę na najważniejsze festiwale, przyniosła uznanie krytyków. "Los Angeles Times" chwalił za wszechstronność porównując go do kameleona, "Down Beat" piał na "muskularną i pociągającą grą". Posypały się kolejne nagrody.
Sięgnął po wokalistów
Następny krążek nagrał w rozbudowanym składzie. Poza kolegami z kwartetu pojawili się także gitarzysta Charles Altur, flecistka Elenda Panderhughes, OSSO String Quartet i wokaliści: Becca Stevens, Theo Blackmann i Cold Specks. - Chcę umieć napisać piosenkę, która obroni się bez improwizacji - tłumaczył w jednym z wywiadów.
Ale koncertuje głównie ze sprawdzonym na drugiej płycie kwartetem (choć zmienił się pianista, Gerald Clayton poszedł inną drogą) i taki skład stanie w poniedziałek na scenie warszawskiego klubu. Liderowi towarzyszyć będą Sam Harris (fortepian), Harish Raghavan (kontrabas) i Justin Brown (perkusja). Improwizacji nie zabraknie.
Ambrose Akinmusire Quartet Pardon, To Tu, pl. Grzybowski 12/16 poniedziałek, 12 października, 20.30 bilety 50 zł
Piotr Bakalarski
Źródło zdjęcia głównego: mat. organizatora