Z miejsc, które się nie zachowały, można zobaczyć przede wszystkim otoczenie pl. Saskiego - Pałac Saski, Sobór Aleksandra Newskiego, Pałac Kronenberga, Pasaż Simonsa czy Wielką Synagogę na Tłomackiem. Zaś po stronie praskiej uwieczniono ówczesny wygląd Parku Skaryszewskiego, Dworce Terespolski (obecnie Wschodni) i Petersburski (dziś Wileński), a także odbudowane mosty Poniatowskiego i przy Cytadeli. Ekspozycji towarzyszy osobna prezentacja plansz pokazujących ówczesne warszawskie forty i plan ich rozmieszczenia. Za unikalne organizatorzy uznali zdjęcie Fortu Odyńca, którego śladem jest obecna ul. Czeczota biegnąca "po zarysie" fragmentu dawnego fortu.
- Nieprzypadkowo wystawa jest otwierana właśnie teraz. Dokładnie 100 lat temu w nocy z 4 na 5 sierpnia 1915 r. wojska rosyjskie opuściły lewy brzeg Wisły wysadzając za sobą mosty, by utrudnić wkroczenie do miasta wojskom niemieckim. Próba ta jednak się nie powiodła, a kilka dni później siły niemieckie na ponad trzy lata zajęły Warszawę - opowiadał podczas wtorkowej konferencji prasowej Krzysztof Jaszczyński z Fundacji "Warszawa1939.pl" organizującej wystawę "Warszawa z dwupłatowca", autor scenariusza ekspozycji.
"Rozpracować wroga"
Jak relacjonował, w chwili wybuchu I wojny wynalazek samolotu miał dopiero kilkanaście lat. - Ale postęp był coraz większy. Maszyny latały coraz częściej i wyżej, jednak niszczycielską siłę samolotów zobaczyliśmy dopiero w II wojnie. Podczas I wojny pełniły raczej rolę zwiadowczą "zaglądając poza linię frontu". Szybko też wyposażono je w aparaty fotograficzne. Nie były to jednak zwykłe aparaty, ponieważ należy pamiętać, że fotografowano z odległości 1,5 km, często w temperaturach minus 30 stopni. Dlatego musiały mieć jasne obiektywy, szybkie migawki i być odporne na wstrząsy" - mówił Jaszczyński.Najmniejsze z aparatów - jak dodał - miały ok. 40 cm, a największe dochodziły nawet do 1,6 m wysokości. Zdjęcia wykonywano przede wszystkim na szklanych negatywach, a początkowo aparaty były w całości obsługiwane ręcznie. - Dopiero pod koniec wojny pojawiły się automatyczne. Głównie robiono fotografie pionowe typu mapa. Wykonywano także zdjęcia pod kątem, by poznać ukształtowanie terenu. Robiono też fotografie własnych pozycji, by zweryfikować skuteczność maskowania pozycji. Wykonywano również specjalne zdjęcia szkoleniowe pokazujące "co gdzie widać", z których jedno znalazło się na wystawie - podkreślił autor scenariusza ekspozycji.
"Najstarsze takie zdjęcia stolicy"
Nad Warszawą samoloty pojawiły się w 1914 r., po wybuchu I wojny. Później wróciły tuż przed zajęciem miasta przez Niemców w 1915 r. i wtedy wykonano także szpiegowskie zdjęcia miasta, z których dwa można zobaczyć na wystawie. - Wydaje nam się, że to najstarsze fotografie lotnicze Warszawy. Pochodzą sprzed 1 sierpnia 1915 r. Kolejne zdjęcia pochodzą z lat 1916-1918. W pewnym momencie widać, że aparat wykorzystywano nie tylko dla celów wojskowych, ale także promocyjnych czy komercyjnych, bo część zdjęć wykorzystano np. na niemieckich pocztówkach. Obecnie w europejskich archiwach znajduje się pół miliona odbitek i negatywów zdjęć lotniczych z I wojny - powiedział Jaszczyński.28 prezentowanych na wystawie fotografii pochodzi z zasobów kolekcjonera Roberta Marcinkowskiego. Uzupełniają je plansze pokazujące te same miejsca "z ziemi". - To ostatnie spojrzenie na carską Warszawę, możliwość zobaczenia jak wyglądała zanim zaczęto ją przebudowywać w międzywojniu. To miasto jeszcze bez Ochoty i Żoliborza, a także setek budynków, które nie dotrwały do chwili obecnej. Dla mnie najciekawszym zdjęciem jest wykonane od strony Mokotowa przez Pole Mokotowskie na Ochotę, której jeszcze nie ma. Widzimy na nim koszary wojskowe, drewnianą cerkiewkę i wieżę przyszłego kościoła na pl. Narutowicza, przy czym samego placu jeszcze nie ma. Na innym można zobaczyć pięć cerkwi, jakie Rosjanie zbudowali w Warszawie - opowiadał autor scenariusza ekspozycji.Wystawa będzie dostępna od środy w dawnym banku Wilhelma Landaua przy ul. Senatorskiej.
jb/PAP