Przez dwie noce nad Warszawą krążył niewielki samolot. Mieszkańcy pisali o hałasie, przez który nie dało się spać. Czemu służyły tajemnicze przeloty?
Choć samolot jest niewielki, to mocno dał się we znaki mieszkańcom Warszawy. Przez dwie noce krążył nisko nad miastem.
"Tysiące warszawiaków pójdą jutro do pracy niewyspani. Z kaprysu kilku ludzi? Czemu i za czyją zgodą? Jedna awionetka lata całą noc wzdłuż Warszawy w kierunkach północ południe czyniąc niesamowity hałas" - napisał do nas pan Piotr. Załączył też mapy z ogólnodostępnego radaru lotniczego, pokazujące trasę przelotów samolotu.
W kontakcie, ale bez pozwoleń
O loty zapytaliśmy Urząd Lotnictwa Cywilnego. Od rana sprawdzano, na jakiej podstawie jednostka latała nad Warszawą. Po godzinie 15.00 Karina Lisowska, rzeczniczka prasowa ULC powiedziała nam, że Urząd nie wydawał żadnej zgody na te loty. Zapytana, czy istnieją przepisy pozwalające pominąć zgodę Urzędu, a mimo to lecieć w tym obszarze legalnie odparła: No, skądże.
Centrum Warszawy jest objęte strefą CTR, czyli strefą powietrzną kontrolowaną przez wieżę Lotniska Chopina, za którą odpowiada Polska Agencja Żeglugi Powietrznej. W stałym kontakcie z kontrolerami muszą być piloci wszystkich samolotów wlatujących w ten obszar.
Jak ustaliliśmy, awionetka latająca nad stolicą przez dwie noce w takim kontakcie rzeczywiście była. - Samolot wykonywał loty pomiarowe. Miał niezbędne zgody i był na łączności z naszą wieżą - zapewnia Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy PAŻP.
Wygląda więc na to, że samolot wleciał nad Warszawę, zgłaszając się kontrolerom, ale wcześniej nie dopełniwszy stosownych formalności.
Latała niemiecka firma
Dzięki danym z FlightRadar ustaliliśmy, że awionetka należy do niemieckiej firmy Geofly, specjalizującej się w teledetekcji, fotografii lotniczej oraz mapowaniu.
- Jeśli samolot latał w nocy, to mógł robić mapę świateł, trójwymiarowy model miasta albo mapę termalną - tłumaczy dr hab. inż. Przemysław Kupidura z Zakładu Fotogrametrii Teledetekcji i Systemów Informacji Przestrzennej Politechniki Warszawskiej.
Naukowiec przypuszcza, że chodziło o tę trzecią możliwość. - Do zdjęć termalnych i skanowania laserowego nie potrzeba światła dziennego. Czasami, jak w przypadku zdjęć termalnych, słońce może przeszkadzać, bo dodatkowo nagrzewa obiekty na powierzchni ziemi. Chcąc zbadać tylko to, jakie ciepło te obiekty generują same z siebie, lepiej to robić nocą - tłumaczy Kupidura.
Na stronie firmy, która latała nad Warszawą czytamy, że "system termowizyjny pozwala przeprowadzić badania lotnicze identyfikujące słabo izolowane biura, domy mieszkalne oraz kompleksy przemysłowe. Może to dotyczyć chłodzenia, jak również ogrzewania".
Sprawdzają szczelność rur
"Gazeta Stołeczna" dotarła do przedstawiciela firmy Geofly. Powiedział dziennikarzom, że lot odbył się na zlecenie spółki Scandat z Berlina. Z kolei przedstawiciel Scandata wyjaśnił, że zlecenie przyszło z Veolia Energia Warszawa, która dostarcza ciepło do warszawskim mieszkań.
- Samolot z kamerą termowizyjną rejestruje naszą sieć ciepłowniczą. W ten sposób otrzymujemy zdjęcia sieci, które zostają poddane analizie pod kątem wykrycia miejsc potencjalnych nieszczelności - wytłumaczyła "Stołecznej" Aleksandra Żurada z Veolia Energia Warszawa i zapowiedziała jeszcze jeden taki lot. Na razie nie wiadomo, kiedy się odbędzie. To zależy od pogody.
- Jest to jeden z elementów diagnostyki w ramach polityki remontowej spółki. Dzięki temu narzędziu możemy z większą precyzją budować plan działań prewencyjnych, którego celem jest redukcja liczby awarii w sezonie grzewczym - tłumaczy.
Zobacz także materiał o zdarzeniu na Lotnisku Chopina:
Samolot uderzył w rękaw dla pasażerów
Marcin Chłopaś /r/b
Źródło zdjęcia głównego: flightardar24.com