Świętokrzyska Pasta jak szczeciński paprykarz

PASTA / fot. TVN 24
PASTA / fot
Zdobycie górującej nad Śródmieściem PASTY było jednym z największych zwycięstw powstańczych i z pewnością zasługuje na pamięć. Ale zmiana nazwy pobliskiej stacji metra się temu nie przysłuży, za to zniechęci tych, którzy i bez tego doskonale wiedzą, czemu na dachu PASTY jest kotwica Polski Walczącej.

Wydawałoby się, że powracający co jakiś czas spór o zmianę nazwy ronda Babka na Zgrupowania AK "Radosław" wszystkich - także samych Powstańców - czegoś nauczył. Dowiódł przecież, że nawet jeśli nazwa jest zasadna, a miejsce właściwe, to forsowanie pomysłów idących w poprzek przyzwyczajeń, w dodatku niezbyt zgrabnych i zwyczajnie niepraktycznych, odnosi efekty odwrotne do zamierzonych. Wbrew nadziejom Powstańców, większość warszawiaków wciąż nie wie, o jakiego "Radosława" chodzi na Muranowie. To wstyd. Ale też dowód, że nazwy ulic funkcji edukacyjnej nie spełniają.

I tak samo będzie ze stacją Świętokrzyska. Część ludzi głupio zaśmieje się z nowej nazwy, która - cóż począć - sama się o to prosi. Część pomyśli, że reklamę wykupiła tu restauracja serwująca włoski makaron z kieleckim majonezem. Trudniej będą mieli goście, bo w obiegu funkcjonować będą dwie różne nazwy jednej stacji, a sam budynek stoi przecież przy Zielnej, nie przy Świętokrzyskiej. A przecież nazwy powinny być przede wszystkim praktyczne.

O jaką PASTĘ tak naprawdę chodzi, wiedzieć będą tylko ci, którzy i tak doskonale pamiętają, że w sierpniu 1944 roku, tuż obok dzisiejszej stacji metra Powstańcy odnieśli jedno z największych zwycięstw w trakcie 63-dniowej bitwy. I właśnie ci - najbardziej szanujący historię własnego miasta - najmocniej dotknięci będą arbitralną zmianą ugruntowanej już nazwy stacji na niezgrabnego, dwuczłonowego potworka.

Potrzebę przypominania o wydarzeniach sprzed 70 lat na każdym kroku dużo lepiej rozumiałem dekadę temu, gdy nie było jeszcze Muzeum Powstania, a wydarzenia z sierpnia 1944 roku interesowały nielicznych. Sporo się jednak zmieniło. Dziś Powstanie jest ważnym elementem tożsamości tego miasta, stale obecnym w jego przestrzeni. Dla kolejnego przypomnienia nie warto wszczynać kłótni, która podzieli ludzi na lata.

Tym bardziej, że można to zrobić lepiej. Zamiast nowej nazwy, na stacji metra powinna pojawić się ekspozycja, zachęcająca by budynek PASTY odwiedzić i poznać jego historię. Szkoda też, że w samej PAŚCIE wciąż o to trudno. Fajnie byłoby też móc napić się kawy na tarasie z niezwykłym widokiem na Śródmieście i osiedle Za Żelazną Bramą. Taka wystawa i kawiarnia uczynią więcej dla pamięci o Powstaniu, niż zmiana nazw wszystkich mostów, stacji i bezimiennych skrawków trawy w mieście, co jest niewątpliwe proste, ale nie skuteczne.

Powstańcom trudno odmawiać, ale ktoś w ratuszu musi umieć powiedzieć "nie", niezależnie od tego, kto lobbuje za zamianą. Dłubać w tym, co się przyjęło, nie powinni ani Powstańcy, ani Kościół (Popiełuszko za nieodżałowaną Stołeczną), ani urzędnicy od komunikacji (kuriozalne P+R al. Krakowska zamiast funkcjonującego od dekad Okęcia). Utrwalone nazwy też są elementem tożsamości Warszawy.

A warszawiacy? Sto lat temu budynek Polskiej Akcyjnej Spółki Telefonicznej przezwali Pastą. Rondo nazywają "Babką Radosława", a P+R al. Krakowska już dorobiła się ksywki "Pralka". Ani chybi, za kilka miesięcy przebojem warszawskich knajp będzie pasta świętokrzyska.

Karol Kobos

Czytaj także: