Strażnicy oskarżeni o pobicie bronią się przed sądem. "Mówił, że chce się wyżyć"

Proces w głośnej sprawie rozpoczął się w środęPiotr Machajski/ tvnwarszawa.pl

Zgadzają się na pokazanie swoich twarzy i ujawnienie nazwisk, bo czują się niewinni. Twierdzą, że to Paweł Surgiel był agresywny wobec nich. I że nie popełnili żadnego przestępstwa. – To wszystko kłamstwa – komentuje pokrzywdzony. I podtrzymuje to, co powiedział przed rokiem. W środę rano przed sądem rozpoczął się proces strażników oskarżonych o użycie siły, pozbawienie wolności i groźby wobec Pawła Surgiela, mieszkańca Białołęki.

Na ławie oskarżonych zasiadło dwóch byłych strażników miejskich: 29-letni Adrian Dobrzyński i 35-letni Krzysztof Ruszczyński. To oni w lutym ub. roku podjęli na Tarchominie wobec 32-letniego Pawła Surgiela interwencję, która zakończyła się prokuratorskim śledztwem. Byli funkcjonariusze zostali oskarżeni o przekroczenia uprawnień, które polegało m.in. na użyciu wobec Pawła Surgiela siły, gróźb karalnych, pozbawieniu wolności i zmuszeniu do podpisania 500-złotowego mandatu.

Lepiej nie dać się sprowokować

Po tym, jak prokurator Maciej Młynarczyk odczytał akt oskarżenia przeciwko byłym strażnikom, obaj zgodnie nie przyznali się do winy. Żaden z nich nie chciał składać wyjaśnień, podtrzymali to co mówili w śledztwie. Adrian Dobrzyński odpowiadał szczegółowo na pytania wszystkich stron i sądu, Krzysztof Ruszczyński – jedynie na pytania swojego obrońcy.

- Za wszelką cenę próbowaliśmy odjechać z tego miejsca. Widzieliśmy od początku, że ta osoba ewidentnie nas prowokuje – opowiadał Adrian Dobrzyński. – Ta osoba miała pretensje o sposób zaparkowania przez nas auta. Wytłumaczyłem panu, że jeżeli ma jakiekolwiek zastrzeżenia, to ma prawo złożyć zawiadomienie do straży miejskiej albo policji. Ale nie ma prawa utrudniać nam wyjazdu z parkingu, co ta osoba cały czas robiła. Ta osoba zachodziła nam drogę, niemalże wkładała nogi pod koła – relacjonował strażnik. Przyznał, że silnik pojazdu był przez kilka minut włączony. – Wyszedłem z pojazdu i poprosiłem pana o umożliwienie odjazdu. Ale on zachowywał się prowokacyjnie.

- Co to znaczy? – zapytała sędzia Monika Romaniuk.

- Wyzywał nas, zachowywał się hałaśliwie. Nie docierały do niego żadne tłumaczenia. Powiedział, że wcześniej miał interwencję z policją i chce się na nas teraz wyżyć. Nie podejmowałem żadnych działań, bo jeśli ktoś zachowuje się tak, jak pan Surgiel, to podjęcie interwencji może tylko podgrzać atmosferę. Najlepiej wtedy nie dać się sprowokować i odjechać. My na służbie jesteśmy wielokrotnie prowokowani – podkreślił oskarżony.

Pojedyncze psiknięcie

W pewnym momencie, jak mówił w środę przed sądem były strażnik, zauważył, że Paweł Surgiel popchnął jego kolegę. – W związku z tym musieliśmy zastosować środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej – relacjonował.

- Pan zaczął się z nami szarpać, kopać, wyrywać i wykrzykiwać. Mieliśmy problem z obezwładnieniem go. Dlatego podjąłem decyzję o użyciu gazu. To było pojedyncze psiknięcie w kierunku klatki piersiowej, ale zauważyłem, że strumień tego gazu przeleciał obok pana. W ogóle na ten gaz nie zareagował. Udało nam się pana obezwładnić. Zaczął krzyczeć "ratunku", wpadł w jakiś totalny szał- opisywał.

- Zauważyłem, że ludzie zaczynają wyglądać z okien, zapalać światła. Jakaś kobieta krzyczała, że chce iść spać, że jej dzieci idą rano do szkoły. Ze względu na to, że pan nie chciał się uspokoić, wsadziliśmy go do kabiny przewozowej. Postanowiliśmy przejechać w miejsce, gdzie będziemy mogli spokojnie dokończyć tą interwencję – wyjaśniał były strażnik. - Naszym celem stało się wezwanie policji – zapewnił. Podkreślił jednak, że w podobnych sytuacjach na policję trzeba długo czekać. A nie chciał, żeby krzyki Pawła Surgiela obudziły mieszkańców. Dlatego przewieźli go w inne miejsce. Tłumaczył, że uzgadniali wcześniej z przełożonymi, że jeśli interwencji nie da się dokończyć w jakimś miejscu, to można ją "przenieść" gdzie indziej.

- Czy może pan podać nazwisko tego przełożonego? – zapytał prok. Młynarczyk.

- To były nieoficjalne uzgodnienia – odpowiedział oskarżony.

"Poszliśmy panu na rękę"

Ale policji strażnicy jednak nie wezwali. Dlaczego? Twierdzą, że pod lasem, pod który przejechali, sytuacja zmieniła się diametralnie. Tam Paweł Surgiel zaczął ich przepraszać.

- Poprosił nas o wodę, bo go piekło oko. Powiedział, że wszystko jest w porządku. Nie potrafił określić od czego piecze go oko. Przemył je. Cały czas nas przepraszał za swoje zachowanie. Postanowiliśmy nie wzywać na miejsce policji. Poszliśmy na rękę panu. Jesteśmy przyzwyczajeni do sytuacji, w których jesteśmy wyzywani. Dlatego postanowiliśmy wystawić panu mandat karny za zakłócanie spoczynku nocnego, którego dopuścił się na ul. Myśliborskiej – stwierdził Adrian Dobrzyński.

Całe zdarzenie miało miejsce przy ul. Myśliborskiej 98, około 700-800 metrów od lokalnego komisariatu. Dlaczego strażnicy nie odwieźli tam agresywnego w ich ocenie mężczyzny, tylko postanowili "dokończyć" interwencję na innym parkingu pod lasem? Na to pytanie sąd nie uzyskał w środę jasnej odpowiedzi.

"Padały kopnięcia"

W przerwie rozprawy Paweł Surgiel powiedział dziennikarzom: - To kłamstwa. Podtrzymuję wszystko to, co wcześniej mówiłem na temat tej sprawy.

Później przez blisko dwie godziny opowiadał o tym, jak interwencja strażników wyglądała z jego punktu widzenia. Podkreślił, że strażnicy zaczęli używać wobec niego przemocy, gdy zagroził, że wezwie policję. Wcześniej nagrywał zdarzenie telefonem komórkowym.

- Padały kopnięcia, nie wiem, kto mnie kopał, byłem skulony. Jedna ręka została wykręcona do tyłu, ta bez telefonu, a później ta z telefonem. Kiedy miałem skute ręce, bardzo głośno krzyczałem „pomocy” z pełną świadomością tego, że ktoś z mieszkańców to usłyszy. Krzyczałem tak głośno jak potrafię. Około 500 metrów od miejsca zdarzenia jest komisariat policji i miałem nadzieję, że pomoc zdąży dotrzeć. Jeden z funkcjonariuszy zaproponował potraktowanie mnie gazem. Strumień był skierowany na moją twarz i trafił bezpośrednio w moją stronę. Ja byłem na ławeczce samochodu, drzwi były otwarte, to był dystans metra z hakiem. Strażnicy byli na zewnątrz, choć może jedną nogą już w środku. Zabrali mi telefon, potem drzwi zostały zamknięte. Dusiłem się wewnątrz samochodu – opowiadał.

"Czułem strach"

Potem, według jego relacji, radiowóz straży ruszył. Po kilku chwilach dojechali w jakieś miejsce. - Moim oczom ukazał się las. Na prawe oko nie widziałem wcale, lewym okiem widziałem w około 15 procentach. Widok lasu na psychikę działa. W mojej ocenie było bardzo źle.

- Co pan czuł? – zapytała sędzia Romaniuk.

- Strach – odpowiedział pokrzywdzony.

- A jak pan oceniał ryzyko? – dopytywał sędzia.

- To było ryzyko utraty życia. Dlatego podjąłem próbę negocjacji. Przeprosiłem, wyraziłem skruchę, Powiedziałem, że rozumiem błąd, że nie powinienem nagrywać. Powiedziałem, że mam dzieci, że chcę do nich wrócić. Że więcej ich nie będę nagrywał, a wszystkie nagrania skazuję. Poprosili mnie o pin do telefonu, udało mi się wmówić, że telefon nie odblokowuje się na pin, a jedynie na odcisk palca. To było podstawą do rozpięcia mi kajdanek. Wielokrotnie w życiu otarłem się o śmierć. W takich sytuacjach nie przyjmuje się postawy pasywnej, ale trzeba działać. Jestem paralotniarzem, jeżdżę na quadach.

Sędzia: - Czyli tak bardzo się pan nie bał?

- Strach mnie nie paraliżuje – odparł Paweł Surgiel.

"Zakopiemy cię w tym lesie"

Świadek podtrzymał wszystkie złożone w śledztwie zeznania. Mówił w nich szczegółowo o groźbach, które padały w jego stronę („zaj…my cię i zakopiemy w tym lesie”) i o tym, jak strażnicy uwolnili go po tym, gdy symulował atak astmy. Podczas środowej rozprawy nie pamiętał wszystkich szczegółów. Tłumaczył to upływem czasu.

Zarówno oskarżeni, jak i pokrzywdzony zgodzili się na publikację swoich pełnych danych osobowych i wizerunków. Wszyscy wyrazili też gotowość poddaniu się badaniu na wykrywaczu kłamstw.

Jak podkreślał Adrian Dobrzyński, po wydarzeniach na Tarchominie, straż miejska dyscyplinarnie wyrzuciła obu funkcjonariuszy ze służby, ale w wyniku ugody przed sądem pracy, umowa ostatecznie została rozwiązana za porozumieniem stron.

Ciąg dalszy procesu w czwartek.

Zobacz nagranie z interwencji:

Mężczyzna uważa, że został pobity przez strażników miejskich
Mężczyzna uważa, że został pobity przez strażników miejskichPaweł Surgiel

Piotr Machajski

Źródło zdjęcia głównego: Piotr Machajski/ tvnwarszawa.pl

Pozostałe wiadomości

71-letni mężczyzna zasłabł w swoim domu i dwa dni leżał na podłodze. Na szczęście wołanie o pomoc usłyszała sąsiadka, która zaalarmowała policję. Pomoc przyszła w ostatniej chwili. W trakcie transportu do karetki stan mężczyzny nagle się pogorszył. Rozpoczęła się walka o jego życie.

Zasłabł i dwa dni leżał na podłodze. W drodze do karetki walczyli o jego życie

Zasłabł i dwa dni leżał na podłodze. W drodze do karetki walczyli o jego życie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Dwuletni chłopiec zginął pod kołami samochodu ciężarowego w okolicach Ostrołęki (Mazowieckie). Do zdarzenia doszło, kiedy kierowca, który przyjechał z paszą dla zwierząt, manewrował na podwórku.

Tragedia pod Ostrołęką. Dwuletnie dziecko zginęło pod kołami ciężarówki

Tragedia pod Ostrołęką. Dwuletnie dziecko zginęło pod kołami ciężarówki

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W związku z kolejnym etapem przebudowy skrzyżowania stołecznych ulic Arkuszowej i Estrady z 3 Maja w podwarszawskich Mościskach od piątku nastąpi zmiana w organizacji ruchu. Zmiany dotyczą też pasażerów komunikacji miejskiej.

Zmiany w ruchu na wjeździe do Warszawy

Zmiany w ruchu na wjeździe do Warszawy

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w Korytowie koło Żyrardowa. Na leśnej drodze samochód osobowy uderzył w drzewo i stanął w płomieniach. Nie żyje jedna osoba.

Samochód spłonął po uderzeniu w drzewo, "w środku zwęglone ciało"

Samochód spłonął po uderzeniu w drzewo, "w środku zwęglone ciało"

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z powodu wypadku na stacji Politechnika nieczynnych było pięć stacji pierwszej linii metra. Utrudnienia trwały ponad trzy godziny.

Wypadek w metrze. Były utrudnienia na pierwszej linii

Wypadek w metrze. Były utrudnienia na pierwszej linii

Aktualizacja:
Źródło:
tvnwarszawa.pl

W sieci pojawiły się filmy nagrane podczas odbywającego się w weekend na Torze Wyścigów Konnych Służewiec Clout Festivalu. Widać na nich zachowanie niektórych ochroniarzy, którzy biją uczestników imprezy, wykręcają im ręce, a także ciągną ich po ziemi. Sprawą interesuje się policja, która zapewnia, że dostępne w sieci nagrania zostaną poddane analizie. Wyjaśnienia zapowiadają organizatorzy i firma ochroniarska.

Ochroniarze wykręcali ręce i ciągnęli po ziemi uczestników festiwalu. Policja analizuje nagrania

Ochroniarze wykręcali ręce i ciągnęli po ziemi uczestników festiwalu. Policja analizuje nagrania

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- Do gmachu Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej na rogu Nowogrodzkiej i Brackiej wszedł mężczyzna, który w torbie miał niebezpieczne przedmioty - powiedział Jakub Pacyniak ze śródmiejskiej policji. 44-latek został zatrzymany. Wstępne ustalenia prokuratora wykazały, że w tym przypadku "nie można mówić o popełnieniu przestępstwa".

Wszedł do ministerstwa z "niebezpiecznymi przedmiotami". Jest decyzja prokuratury

Wszedł do ministerstwa z "niebezpiecznymi przedmiotami". Jest decyzja prokuratury

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, tvnwarszawa.pl

Wracając po imprezie do domu, "stoczył walkę" z drzewkiem w parku. Nie wiedział, że wszystko nagrały kamery monitoringu. Policjanci skierowali sprawę do sądu, młodemu mężczyźnie grozi kara grzywny do tysiąca złotych.

Po imprezie "walczył" z drzewkiem w parku

Po imprezie "walczył" z drzewkiem w parku

Źródło:
tvnwarszawa.pl

92-latka wybrała się do córki, ale zapomniała gdzie ona mieszka. Zbłąkaną seniorką zainteresowała się przechodząca kobieta. Z kolei 79-letnia mieszkanka Śródmieścia postanowiła wybrać się poza Warszawę i zgubiła się już na Muranowie. W upalne dni starsze osoby są szczególnie narażone, powinny unikać samotnych podróży i dłuższego przebywania na zewnątrz.

Wyszły z domu i w upalne dni zgubiły się w mieście. To trudny czas dla starszych osób

Wyszły z domu i w upalne dni zgubiły się w mieście. To trudny czas dla starszych osób

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zarzuty usiłowania kradzieży oraz kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości usłyszał 33-latek, który w trakcie zakrapianej alkoholem imprezy wtargnął na teren znajdującego się w pobliżu gospodarstwa i uruchomił ciągnik. Mężczyzna stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w inną maszynę rolniczą, a następnie w budynek.

Podczas imprezy wszedł na posesję sąsiadów i chciał odjechać ich ciągnikiem. Uderzył w maszynę i budynek

Podczas imprezy wszedł na posesję sąsiadów i chciał odjechać ich ciągnikiem. Uderzył w maszynę i budynek

Źródło:
tvnwarszawa.pl

- W cztery następujące po sobie weekendy pociągi kursujące po linii obwodowej nie zatrzymają się przy peronie 9. Dworca Zachodniego - poinformował rzecznik PKP PLK Karol Jakubowski.

Pociągi nie zatrzymają się przy tym peronie. Utrudnienia dotyczą ponad 100 połączeń

Pociągi nie zatrzymają się przy tym peronie. Utrudnienia dotyczą ponad 100 połączeń

Źródło:
PAP

Minister sprawiedliwości Adam Bodnar po zapoznaniu się z treścią opinii Kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie odwołał z pełnionych funkcji prezesa i czworo wiceprezesów Sądu Okręgowego w Warszawie - podano w komunikacie resortu sprawiedliwości.

Prezes i wiceprezesi Sądu Okręgowego w Warszawie odwołani

Prezes i wiceprezesi Sądu Okręgowego w Warszawie odwołani

Źródło:
tvn24.pl

Do niebezpiecznego zdarzenia doszło we wtorek pod Garwolinem. Na auto, w którym znajdował się kierowca, runęło duże drzewo. Ze skutkami nocnej nawałnicy walczyli też straży z Wyszkowa. Dochodziło tam do podtopień, uszkodzone zostały dachy.

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Drzewo runęło na auto, w środku był kierowca

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Kryminalni z Targówka zatrzymali 41-letniego mieszkańca dzielnicy, który nie tylko był poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności, ale też posiadał znaczną ilość narkotyków.

Właśnie miał odjeżdżać autem, został obezwładniony

Właśnie miał odjeżdżać autem, został obezwładniony

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W Młocku niedaleko Ciechanowa 46-latka kierująca renault wjechała do rowu. Miała ponad 2 promile alkoholu w organizmie. Tłumaczyła policjantom, że była przekonana, że ktoś ją goni.

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Pijana wjechała autem do rowu, bo myślała, że ktoś ją goni

Źródło:
PAP

Groźnie wyglądająca kolizja w okolicy Dworca Zachodniego. Zderzyły się tam cztery samochody osobowe, na miejsce przyjechały służby.

Kolizja przy Dworcu Zachodnim. Cztery auta rozbite, podróżowało nimi 11 osób

Kolizja przy Dworcu Zachodnim. Cztery auta rozbite, podróżowało nimi 11 osób

Źródło:
tvnwarszawa.pl

W ogrodzie zoologicznym w Warszawie na świat przyszedł samczyk irbisa śnieżnego, zwanego Duchem Gór. Kociak skończył właśnie sześć tygodni.

Ma słodko-puchaty wygląd, ale to "potężny drapieżnik". Duch Gór urodził się w Warszawie

Ma słodko-puchaty wygląd, ale to "potężny drapieżnik". Duch Gór urodził się w Warszawie

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Zaniepokojenie kota uratowało egzotycznego gościa - informuje stołeczne straż miejska. Mieszkańcy bloku na Bródnie zauważyli dziwne zachowanie swojego pupila, okazało się, że na ich balkonie pojawił się niespodziewany przybysz - gekon. Na miejsce wezwali ekopatrol.

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Kot był zaniepokojony. Jego czujność wzbudził egzotyczny gość

Źródło:
tvnwarszawa.pl

Z utrudnieniami musieli się liczyć kierowcy, którzy w porannym szczycie wybrali podróż mostem Świętokrzyskim. Jezdnię zablokowali aktywiści i aktywistki z Ostatniego Pokolenia, którzy domagają się większych inwestycji w transport publiczny.

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Aktywiści klimatyczni zablokowali most Świętokrzyski

Źródło:
tvnwarszawa.pl

20 zastępów straży gasiło w nocy z wtorku na środę pożar hali w Nowym Dworze Mazowieckim. Nikt nie ucierpiał, ale straty finansowe są duże.

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Płonęła hala w kompleksie magazynowo-biurowym

Źródło:
tvnwarszawa.pl