Porozumienie Wygra Warszawa zapowiedziało złożenie wniosku do szefa komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji Patryka Jakiego o zbadanie sprawy przejęcia kamienicy przy ul. Marymonckiej 49. - Naruszenie prawa w tym przypadku jest na tyle rażące, że powinien to być dla komisji priorytet - ocenili uczestnicy poniedziałkowej konferencji.
"Komisja nie chce zająć się tą sprawą"
Lider porozumienia Wygra Warszawa i kandydat na prezydenta Warszawy Jan Śpiewak, poinformował, że w 2004 r. Zarząd Budynków Komunalnych - Bielany przekazał kamienicę przy ul. Marymonckiej 49 rzekomym spadkobiercom jedynie na podstawie protokołu przekazania nieruchomości, czyli bez decyzji reprywatyzacyjnej i bez aktu notarialnego. Zwrócił też uwagę, że szefem ZBK był wówczas Edmund Świderski, lider bielańskiego PiS i radny miasta.
- Ta sprawa dwukrotnie była stawiana przed komisją weryfikacyjną, były wysyłane pisma do komisji weryfikacyjnej i komisja weryfikacyjna nie chce zająć się tą sprawą - powiedział Śpiewak. I dodał, że podobnie zachowują się prokuratura i organy ścigania.
Hanna Gospodarczyk z Partii Razem przekonywała, że historia Marymonckiej 49 jest lustrzanym odbiciem przypadku zwrotu kamienicy przy ul. Schroegera 72 dokonanego przez Zbigniewa Dubiela z Platformy Obywatelskiej. Jak mówiła, Zbigniew Dubiel, burmistrz Bielan w latach 2006-2010, oddał kamienicę przy ul. Schroegera 72 wraz z lokatorami rzekomym spadkobiercom, a kamienica ta była jednocześnie administrowana przez należącą do niego spółkę POSESOR.
- My w tym momencie pytamy: panie Patryku Jaki, dlaczego komisja weryfikacyjna, mimo dwukrotnych próśb mieszkańców, nie zajęła się jeszcze tą sprawą? Czy Patryk Jaki, który jest wyczulony na to, co robi warszawska Platforma na Bielanach i wzywa Dubiela przed komisję teraz wezwie np. rodzinę Świderskich? - pytała Gospodarczyk.
Zarzuty wobec rodziny Świderskich
Jan Śpiewak wskazywał, że w czasach, gdy Świderski był wiceprzewodniczącym rady Bielan, jego żona założyła firmę ZEST, zarządzającą nieruchomościami na terenie dzielnicy.
- Od kilku lat ZEST administruje nieruchomością w imieniu rzekomych spadkobierców. Pracują w niej także synowie Świderskich - Łukasz i Michał - którzy równocześnie zasiadają w radzie dzielnicy Bielany z ramienia PiS. Świderski najpierw bezprawnie przekazał budynek rzekomym spadkobiercom, a firma stworzona przez członków jego najbliższej rodziny przejęła nad nim zarząd. Czy klan radnych PiS-u z Bielan czerpie korzyści majątkowe z dzikiej reprywatyzacji? – pytał Śpiewak.
"Przemilczał rzeczy niewygodne"
Na zarzuty Jana Śpiewaka odpowiedział we wtorek Łukasz Świderski.
- Nasza rodzina nie miała nic wspólnego z reprywatyzacją budynków na terenie Warszawy. Żaden z członków rodziny nie uczestniczył w tym procesie - oświadczył w rozmowie z tvnwarszawa.pl. I zarzucił Śpiewakowi, że nie przygotował się należycie do tematu reprywatyzacji Marymonckiej 49. - Nie zapoznał się w ogóle z dokumentacją na temat przekazania tej nieruchomości. Stwierdził, że jedynym dokumentem jest protokół przekazania nieruchomości, a to nieprawda. W urzędzie jest cała dokumentacja. Dostępna dla każdego zainteresowanego - podkreślił Świderski.
Jak wyjaśnił radny, decyzja o reprywatyzacji budynku przy Marymonckiej 49 przyszła do ZBK z urzędu dzielnicy Bielany. - Ojciec odmówił wykonania tej decyzji, ponieważ uznał, że ZBK powinno uzyskać pełnomocnictwo od urzędu dzielnicy do wykonywania działań w jego imieniu. Wtedy zastępczyni dyrektora ZBK, będąca z zupełnie innej opcji politycznej, nakazała pracownikom sporządzenie protokołu przekazania nieruchomości - wyjaśnił Świderski.
Zastrzegł też, że mieszkańcy budynku przy Marymonckiej 49 sami zwrócili się do firmy ZEST o "pomoc w walce z pseudowłaścicielami". - Reprezentowaliśmy ich od 2007 do 2014 roku. A w 2014 roku znaleźli firmę Arenda, należącą do pracowniczki miasta stołecznego Warszawy, która robiła plany reprywatyzacyjne dla miasta. Ta firma po dzień dzisiejszy zarządza tą nieruchomością - zauważył nasz rozmówca.
Świderski zastrzegł też, że firma ZEST podejmie kroki prawne po poniedziałkowej konferencji prasowej. - Pan Śpiewak nas zniesławił. W jego wypowiedzi przemilczał rzeczy niewygodne - krytykował. Jednocześnie zarzucił nierzetelność liderowi porozumienia Wygra Warszawa. - Wskazywał na moje powiązania jako radnego dzielnicy Bielany a decyzją reprywatyzacyjną. A w czasie, kiedy została ona wydana nie byłem ani radnym, ani członkiem PiS-u. W 2004 roku nadal studiowałem. Nie miałem też nic wspólnego z zawarciem umowy na zarządzanie tą nieruchomością, ponieważ pracownikiem ZEST- u jestem od 2008 roku, a umowa została zawarta rok wcześniej - podsumował.
Wniosek o pilne zajęcie się sprawą
Radna Warszawy Paulina Piechna-Więckiewicz poinformowała podczas konferencji, że porozumienie Wygra Warszawa zwróci się do przewodniczącego komisji weryfikacyjnej z wnioskiem o pilne zajęcie się sprawą.
W liście do Patryka Jakiego napisano: "Zdajemy siebie sprawę, że Komisja podejmuje działania na wniosek własny, jednak omawiany przypadek jest o tyle szczególny, a naruszenia prawa na tyle rażące, że powinien stanowić dla komisji priorytet. Jeżeli komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji ma być narzędziem realnej pomocy pokrzywdzonym i odwracania decyzji podjętych z naruszeniem prawa, a nie tylko kolejnym frontem medialnej wojny dwóch największych partii w Polsce nie wyobrażamy sobie, żeby odmówiła zajęcia się przypadkiem Marymonckiej 49".
- Testem na wiarygodność Patryka Jakiego będzie wezwanie osób z Prawa i Sprawiedliwości, które co najmniej przymykały oko na działalność mafii reprywatyzacyjnej - stwierdził Śpiewak. Porozumienie Wygra Warszawa oczekuje, że komisja przesłucha nie tylko radnych PiS zaangażowanych w sprawę budynku przy Marymonckiej, ale też Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, którzy w tamtych latach byli ważnymi postaciami warszawskiego PiS, a dziś są ministrami odpowiedzialnymi za służby specjalne.
"Konsekwentnie podaje kłamstwa"
Przedstawiciele komisji zapewnili w poniedziałek, że sprawa jest im znana. Sebastian Kaleta, wiceprzewodniczący komisji napisał na Twitterze, odpowiadając na wcześniejszy wpis Jana Śpiewaka: "Jak możesz mówić o zignorowaniu zgłoszeń skoro na ich podstawie wszczęto postępowanie sprawdzające? Wystrzeliłeś dziś kapiszon pod adresem KW, chciałeś zrobić spektakl o rzekomym układzie, ale przestrzeliłeś" - odpowiedział Kaleta.
- Jan Śpiewak konsekwentnie od rana podaje kłamstwa na temat rzekomego ukrywania sprawy Marymonckiej 49 przez komisję weryfikacyjną - skomentował w rozmowie z tvnwarszawa.pl Sebastian Kaleta. - Dlaczego kłamie? Ponieważ komisja uzyskała pismo od mieszkańców z prośbą o zajęcie się sprawą i podjęła czynności sprawdzające dotyczące tej sprawy. Obecnie ściąga dokumenty dotyczące tej nieruchomości. Natomiast w informacjach podanych przez mieszkańców nie ma żadnej informacji o wątpliwościach dotyczących osób mogących zarządzać tą nieruchomością (związanych z PiS-em - red.). A Jan Śpiewak wychodzi dzisiaj na konferencję i mówi, że my ukrywamy te informacje. Jak możemy ukrywać informacje, których nie przekazano do komisji? Nie przekazali ich mieszkańcy, nie przekazał ich Jan Śpiewak. To jest niepoważne zachowanie pokazujące, że nie liczy się wyjaśnienie afery reprywatyzacyjnej tylko gra polityczna - skomentował Kaleta.
Podkreślił też, że korespondencja z mieszkańcami odbywała się w styczniu i w maju tego roku oraz że zgłosili się oni do członka komisji Pawła Lisickiego (PiS), a postępowanie zostało wszczęte "dwa tygodnie temu".
Pytanie do prezydent Warszawy
Zauważył przy tym, że z informacji przekazanych przez Śpiewaka, "wynika, że w tej sprawie na razie nie wydano decyzji reprywatyzacyjnej". Tymczasem zgodnie z ustawą, komisja ma za zadanie weryfikować te już podjęte.
- To jest pytanie do Hanny Gronkiewicz-Waltz, dlaczego przez kilkanaście lat sprawa nie została rozstrzygnięta w jedną lub drugą stronę. To jest interesujące, że komisja ma się tłumaczyć z czegoś, z czego tłumaczyć się powinna Hanna Gronkiewicz-Waltz. Jeśli są jakieś nieprawidłowości w przekazaniu budynku bez decyzji zwrotowej, było kilkanaście lat, by te nieprawidłowości naprawić. Dziwnym trafem Jan Śpiewak nie widzi problemu w postępowaniu ratusza, tylko przystępuje do frontalnego ataku na komisję - odbił piłeczkę Sebastian Kaleta.
I dodał, że komisja bada obecnie kilkaset spraw, a "Jan Śpiewak zgłosił zaledwie sześć z nich, czyli około jednego procenta wszystkich analizowanych". Zapewniał, że sprawa Marymonckiej 49 traktowana jest jak każdą inna. - Jeśli dostrzeżemy niezgodne z prawem lub wątpliwe etycznie zachowania, z pewnością je wyjaśnimy i rozliczmy - podsumował członek komisji.
Zarzuty Porozumienia Wygra Warszawa skomentował też przewodniczący komisji Patryk Jaki. Zapewnił, że komisja weryfikacyjna zajmowała się dotychczas wszystkimi sprawami zgłaszanymi przez Śpiewaka. Podkreślił jednocześnie, że wśród nich nie było Marymonckiej 49.
- Jak można mówić, że komisja się nie zajmuje jakąś sprawą, skoro pan Jan Śpiewak jej nie zgłosił? - pytał Jaki. Według niego, sformułowane wobec komisji weryfikacyjnej zarzuty są nieuczciwe, a ich celem jest "dokopanie" mu w związku z walką o prezydenturę Warszawy.
"Ciche układy Jana Śpiewaka z PO"
- Jeżeli Jan Śpiewak chce kogokolwiek atakować, to niech w pierwszej kolejności wytłumaczy się za swoich ludzi, których sprowadził do rady Śródmieścia i którzy reprywatyzowali na przykład Ogrody Jordanowskie. Akurat moi ludzie nic w Warszawie nie reprywatyzowali, a ludzie, których wprowadził Jan Śpiewak w Śródmieściu, a i owszem - zauważył Patryk Jaki.
Podkreślił, że walka z dziką reprywatyzacją powinna łączyć, a nie być powodem ataków. - Chyba, że to są ciche układy Jana Śpiewaka z Platformą Obywatelską, tak jak w Śródmieściu - dodał szef komisji. Śpiewak nazwał te zarzuty pomówieniem i oczekuje przeprosin.
pm/kk/PAP/b