Śmieci, dymisja, referendum. Trwa zamieszanie w stolicy

Kłopoty ze śmieciami ułatwią referendum?
Źródło: TVN24
W tle zamieszania wokół odbioru śmieci toczy się walka o przyszłość władz Warszawy. Kto popiera pomysł organizacji referendum w sprawie odwołania prezydent miasta i ile pieniędzy dostają osoby zbierające podpisy sprawdzał Przemysław Wenerski, reporter programu "Czarno na białym".

- Czekamy na złożone oferty, będziemy je analizować. Jeżeli okaże się, że możemy zawrzeć umowę w czerwcu, to je zawrzemy. Jeśli nie, będziemy wdrażać plan awaryjny - tak jeszcze w poniedziałek mówił Jarosław Kochaniak, wówczas wiceprezydent stolicy.

10 zł za godzinę

Krajowa Izba Odwoławcza zapisy przetargu na odbiór odpadów zakwestionowała, a nowy system nie wejdzie w życie w terminie - 1 lipca. Efekt personalny: dymisja Kochaniaka.

Po tym zamieszaniu, akcja zbierania podpisów pod referendum nabiera innego znaczenia. Idzie pełną parą, m.in. dzięki ludziom wynajętym przez agencję pracy tymczasowej. - Dostajemy pieniądze od podpisu - przyznają niektóre z osób, które zbierają podpisy. - Zbieram, bo popieram to referendum. Płacą mi za godzinę 10 zł. Chociaż nie wiem, czy powinnam to mówić publicznie - twierdzi kolejna.

Ponad 200 tysięcy?

Prawo takich akcji nie zabrania, ale wrażenie spontaniczności blaknie. Finał zbiórki w drugiej połowie lipca, do tego czasu trzeba zgromadzić przynajmniej 135 tysięcy podpisów. Według organizatorów już jest połowa. A plany są ambitne. - Mówimy tu nie o dwustu tysiącach, a dwustu kilkudziesięciu tysiącach - zaznacza Piotr Guział, lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej i burmistrz Ursynowa. I dodaje, że nie wyklucza, że w wyborach na prezydenta miasta wystartuje.

Zdaniem wielu, organizatorzy akcji referendalnej wpasowali się idealnie ze zbiórką podpisów.

- Myślę, że przeciwnicy polityczni dobrze wyczuli moment, w którym Hanna Gronkiewicz-Waltz zaczęła tracić zaufanie warszawiaków. Straciła poparcie wielu środowisk – mówi Tomasz Szymański, redaktor naczelny tvnwarszawa.pl.

"Krzyk rozpaczy"

- Referendum to poniekąd krzyk rozpaczy. Widać, że władza jest arogancka, niekompetetna – ocenia Dariusz Figura, stołeczny radny PiS.

Innego zdania jest jednak Ewa Malinowska-Grupińska (PO), która ochrzciła niedawno Gronkiewicz-Waltz mianem prezydenta tysiąclecia. – Za rok, dwa lata nikt nie będzie pamiętał o kłopotach, natomiast wszyscy będą dumni z tego, co zostało wykonane – przekonuje.

Będzie referendum?

Przemysław Wenerski ran/roody

Czytaj także: