Otwarcie Świętokrzyskiej po ponad 3 latach ucieszyło w środę rano kierowców. Chętnie korzystali ze zmodernizowanej trasy. Nie brakuje jednak głosów krytyki. Mieszkańcy narzekają na drzewa w donicach i zwężoną jezdnię. Także zdaniem specjalistów ulica ma pewne braki.
"Cywilizacyjny skok"
- Drzewka w donicach wyglądają idiotycznie, a przy tej pogodzie po prostu smutno. Za to infrastruktura rowerowa robi wrażenie. Specjalnie przyjechałem dziś do pracy rowerem, żeby ją przetestować i jest naprawdę fajnie - mówi dziennikarz tvnwarszawa.pl Karol Kobos.
Zastrzega jednak: - Jeszcze nie wszyscy umieją z niej korzystać, gubią się i rowerzyści, i kierowcy, ale to kwestia przyzwyczajenia.
- Najgorzej będzie pewnie tam, gdzie ścieżki przecinają chodniki, bo piesi w ogóle ich nie zauważają - przewiduje. - W kilku miejscach pasy rowerowe były już zastawione samochodami, ale tak czy inaczej to jest cywilizacyjny skok, jeśli chodzi o rowery w Warszawie. Wreszcie normalna, miejska ulica, a nie autostrada. Martwi mnie tylko, że czerwona farba na pasach już teraz wygląda na zużytą i startą - podsumowuje.
"Granitowa monotonia"
Plusy widzi też Patryk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy.
- Zmniejszono przekrój jezdni w rejonie Narodowego Banku Polskiego. Znakomicie, że zrobiono też przejście z pasami i światłami przez ulicę, które łączy plac Grzybowski z parkiem Świętokrzyskim - ocenia Patryk Zaremba z Forum Rozwoju Warszawy. - Plusem jest też to, że wykonano szerokie chodniki i uporządkowano miejsca do parkowania - dodaje. Jednak o wiele więcej ma zastrzeżeń do nowego wyglądu, a - przede wszystkim - charakteru ulicy.
- Gigantycznym minusem jest to, że powstała ulica "powiatowa", projektowana przez drogowców. Zadbano o funkcje drogowe, nawierzchnię, asfalt, ale nie rzeczy, które zdobiłyby Świętokrzyską - przekonuje Zaremba. - Były cztery lata na to, żeby zaproponować w tym miejscu elementy, które przyciągałyby mieszkańców. Można było pomyśleć o kioskach, wzorach w posadzce. Brakuje też krzewów, trawników czy ścianek ażurowych z rosnącymi pnączami. Można było pomyśleć również o wprowadzeniu drobnych elementów wodnych, a nawet rzeźb miejskich - wylicza. Zdaniem Zaremby efekt jest taki, że całość jest... nudna.
- Mamy granitową monotonię. Jestem bardzo zawiedziony - podsumowuje.
"Nie będzie drugim Krakowskim Przedmieściem"
Z kolei zdaniem Witolda Weszczaka z Grupy M20 pierwsze wrażenie jest dobre.
- Ulica jest schludna, wygląda porządnie, są też szerokie chodniki i wysoki standard wykończenia. Nie ma wstydu - ocenia na gorąco Weszczak. Jego zdaniem zwężenie Świętokrzyskiej, która od Marszałkowskiej do Nowego Światu ma po jednym pasie ruchu w obu kierunkach, nie pogorszy sytuacji kierowców.
- Wjeżdżało i wjeżdża się nią w wąską Tamką i dojeżdża dalej do mostu Świętokrzyskiego, a w Nowy Świat mogą skręcać tylko samochody uprzywilejowane - mówi przedstawiciel Grupy M20. Donice z drzewami to jego zdaniem "mniejsze zło".
- Miasto podawało informację, że pod ziemią biegnie infrastruktura uniemożliwiająca sadzenie drzew. Można jednak tworzyć tzw. kanał zbiorczy, którym ona by przebiegała i nie kolidowała z drzewami. To jednak jest drogie rozwiązanie. W tym przypadku władze miasta poszły po linii najmniejszego oporu - przekonuje Weszczak. Ale dodaje: - To, czy się sprawdzi, wyjdzie w praniu. Czy widzi jakieś braki?
- W pierwotnej koncepcji przebudowy, prezentowanej przez Plenerię, pojawiały się na szerokich chodnikach kawiarniane pawilony czy kioski. To pomogłoby ożywić Świętokrzyską - twierdzi Weszczak. - Ale z założenia ta ulica jest tranzytową i nigdy nie będzie drugim Krakowskim Przedmieściem. Nie będzie też ulicą handlową. Mieszkańcy będą nią przechodzili na przykład do metra, nie będzie celem samym w sobie. Wzdłuż Świętokrzyskiej jest wiele instytucji, jak ministerstwo finansów czy Narodowy Bank Polski - argumentuje.
ran/mz