Policjantka z Charkowa znalazła schronienie w Siedlcach. Z zaatakowanej przez Rosjan Ukrainy uciekła wraz z matką, synem i siostrą. W podróży towarzyszyły jej też dwa owczarki belgijskie Zeus i Dar oraz sześć kotów. Jeden z psów był dotychczas w czynnej służbie i zajmował się wyszukiwaniem narkotyków. Siedlecka policja zdecydowała się udostępnić dla niego swój tor treningowy.
O historii ukraińskiej policjantki poinformowała Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu. W piątek dwie funkcjonariuszki siedleckiej policji odwiedziły ją, by przekazać karmę dla psów i dowiedzieć się więcej o losach kobiety. Ma 35 lat i od sześciu lat pełni służbę w Narodowej Policji Ukraińskiej w Charkowie. Na co dzień pracowała w wydziale patrolowym.
- Trzy lata temu, kiedy leżałam chora w łóżku, otrzymałam zapytanie od przełożonych o tym, kto chce zostać przewodnikiem psa. Zgłosiłam się od razu, bez zastanowienia. Tak zaczęła się moja współpraca z psem o imieniu Dar, czteroletnim owczarkiem belgijskim, przeszkolonym funkcjonariuszem policji do wyszukiwania narkotyków. Kocham zwierzęta i opiekuję się również policyjnym psim emerytem, dziewięcioletnim Zeusem, którego przygarnęłam, kiedy okazało się, że zachorował na serce, tym samym ratując go od uśpienia - opowiedziała siedleckim funkcjonariuszkom policjantka z Ukrainy.
Policjantka przez trzy doby jechała z Charkowa do Siedlec
Z relacji kobiety wynika, że tuż po wybuchu wojny na Ukrainie została wezwana w trybie alarmowym do swojej jednostki. Charków od początku był jednym z celów rosyjskiego natarcia, wokół niego toczyły się jedne z najbardziej zaciekłych walk, miasto było wielokrotnie ostrzeliwane i bombardowane przez siły rosyjskie. W obliczu pogarszającej się sytuacji przełożeni policjantki polecili jej zabrać psy, dziecko, najbliższych i wyjechać z kraju.
35-latka opuściła Charków z dziewięcioletnim synem, 84-letnią matką, siostrą i zwierzętami. Zabrała dwa owczarki i aż sześć kotów - cztery z nich należały do niej, a dwa kolejne do jej koleżanki. Zwierzęta pouciekały, przestraszone wystrzałami, mimo to policjantce udało się złapać koty na ulicy i przetransportować je do Polski.
Podróż z Charkowa do Siedlec trwała niemal trzy doby. Przeprawa z oblężonego miasta do granicy polsko-ukraińskiej zajęła 27 godzin. Policjantka i jej bliscy przekroczyli granicę na przejściu pieszym około czwartej nad ranem. Następnie, po sześciu godzinach oczekiwania, udali się autobusem do Warszawy. Ostatnim etapem był dojazd pociągiem do Siedlec.
Jak opisuje mazowiecka policja, przed wyjazdem kobieta nawiązała kontakt z mieszkającą w Siedlcach koleżanką ze szkolnych lat. Dzięki niej udało się zorganizować w Siedlcach miejsce do zamieszkania - jednorodzinny dom z podwórkiem, które może służyć zwierzętom.
Siedleccy policjanci mają pomagać kobiecie i jej zwierzętom
Siedleccy policjanci zadeklarowali, że będą na bieżąco pomagać kobiecie i jej bliskim oraz zwierzętom. Chodzi o dostawy jedzenia oraz innych niezbędnych rzeczy. Dodatkowo udostępniony zostanie jej tor przeszkód dla psów znajdujący się na terenie Komendy Miejskiej Policji w Siedlcach, gdzie będzie mogła trenować swoją podopieczną. Pierwsze zajęcia mają odbyć się już w niedzielę.
- Jestem bardzo wdzięczna za okazaną pomoc, nie spodziewałam się takiej reakcji polskiej policji. Bardzo mi zależy, aby suczka Dar, która jest czynnym funkcjonariuszem, miała możliwość trenowania. Dzięki udostępnieniu mi toru przeszkód w waszej jednostce będzie mogła ona cały czas doskonalić swoje umiejętności i kiedy wrócimy na Ukrainę, umożliwi jej to szybki powrót do służby - mówi policjantka, cytowana przez Komendę Wojewódzką Policji w Radomiu.
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu