Przy pełnej sali Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoczął proces ośmiu osób oskarżonych o przestępstwa przy reprywatyzacji nieruchomości w stolicy.
Jeszcze przed godziną 11 wydawało się, że prokuratorowi nie uda się odczytać aktu oskarżenia. Okazało się bowiem, że w sądzie nie stawił się Robert Nowaczyk, jeden z głównych oskarżonych (zgadza się na podawanie danych osobowych). Jego obrońca Jacek Gutkowski przedstawił zwolnienie od lekarza psychiatry i wskazał, że nie wiadomo, kiedy jego klient będzie mógł się stawić w sądzie. Dlatego poprosił o odroczenie rozprawy, bo jego klient chciał uczestniczyć we wszystkich posiedzeniach.
Sąd się jednak nie zgodził. Uznał nieobecność Nowaczyka za usprawiedliwioną, nie znalazł jednak podstaw, by odroczyć rozprawę. Uznał, że przy odczytywaniu aktu oskarżenia wystarczy obecność obrońcy oskarżonego.
Po odebraniu danych osobowych, krótko po godzinie 11.30 prokurator Rafał Jaroch rozpoczął odczytywanie zarzutów zawartych w akcie oskarżenia.
Nowaczyka zbadają psychiatrzy
Akt oskarżenia jest obszerny, dlatego prokuratorzy (było ich dwóch, oprócz Jarocha także Krzysztof Sztur) zmieniali się. Po trzech godzinach czytania, nie udało im się jednak skończyć. Będą kontynuować odczytywanie zarzutów na kolejnej rozprawie - we wtorek.
Po godzinie 14.30 sąd zarządził przerwę. Dlatego żaden z oskarżonych nie miał szansy odpowiedzieć na pytanie, czy przyznaje się do zarzutów, czy nie. Ani złożyć swoich wyjaśnień. Bo najpierw prokuratorzy muszą skończyć czytać.
Ale zanim sąd zdecydował o przerwie, postanowił jeszcze, że Roberta Nowaczyka, w związku z przedstawionym przez niego zwolnieniem, powinni zbadać biegli psychiatrzy. - Sąd postanowił dopuścić dowód z opinii biegłych psychiatrów na okoliczność poczytalności Roberta Nowaczyka w chwili popełnienia zarzucanych mu czynów, jak i jego aktualnego stanu zdrowia, a zwłaszcza wskazania czy jego stan pozwala mu na udział w postępowaniu i na prowadzenie obrony w sposób rozsądny - powiedział sędzia Janusz Zalewski.
112 stron aktu oskarżenia
35 zarzutów, które weźmie pod lupę sędzia to efekt tylko jednego z kilkudziesięciu śledztw Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Śledczy opisali je na 112 stronach aktu oskarżenia. Kolejne 278 liczy uzasadnienie dokumentu oraz załączniki. Sędzia potrzebował ponad roku, by zapoznać się ze wszystkimi aktami i przygotować do procesu. Materiał dowodowy jest tak obszerny, że postępowanie sądowe może potrwać lata. W akcie oskarżenia prokuratura wymieniła nazwiska 177 świadków.
To w rozpoczętym w piątek procesie badana będzie najgłośniejsza reprywatyzacyjna historia przejęcia działki na placu Defilad pod przedwojennym adresem Chmielna 70. Najgłośniejsza, bo dotycząca wyjątkowo cennej działki w samym sercu stolicy. To dopiero od ujawnienia tej sprawy państwo zaczęło wyjaśniać kulisy reprywatyzacji, choć media alarmowały o nieprawidłowościach przy zwracaniu majątków znacznie wcześniej, jeszcze przed latem 2016 roku, kiedy w "Wyborczej" ukazał się tekst dotyczący tej działki.
Były wicedyrektor z rodzicami
Wśród oskarżonych są najważniejsze, zdaniem prokuratury, postacie afery reprywatyzacyjnej. Pierwsza z nich to Jakub Rudnicki (zgadza się na publikację nazwiska), były wicedyrektor Biura Gospodarowania Nieruchomościami, który przez lata odpowiadał w stołecznym ratuszu za decyzje o zwrocie nieruchomości zabranych po wojnie właścicielom na mocy tak zwanego dekretu Bieruta. Według śledczych, w przestępczym procederze brał udział z matką, adwokatką Aliną D. Zarzuty w sprawie ma też jego ojciec - Wojciech.
Jakub Rudnicki nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Kilkukrotnie składał wyjaśnienia, kilkukrotnie ich odmawiał, nie zgadzał się odpowiadać na część pytań zadawanych mu przez prokuratorów. To, co mówił, prokuratura uznała za sprzeczne z materiałem dowodowym.
W piątek powiedział jedynie: - Czas na to, żeby Polacy poznali prawdę o reprywatyzacji.
Do zarzutów nie przyznali się również jego rodzice.
"Skromny adwokat"
Druga najważniejsza postać procesu to Robert Nowaczyk (również zgadza się na publikację nazwiska), adwokat specjalizujący się w odzyskiwaniu domów i działek zawłaszczonych niegdyś przez państwo. - Jestem tylko skromnym adwokatem i inwestorem - mówił o sobie w jednym z wywiadów. W mediach nazywany był jednak "rekinem reprywatyzacji". To właśnie on prowadził sprawę zwrotu działki przy Chmielnej 70 - zdaniem prokuratury - za łapówkę.
Początkowo, jak wynika z uzasadnienia aktu oskarżenia, nie przyznał się do stawianych mu zarzutów. Ostatecznie jednak potwierdził swój udział w korupcyjnym procederze i bardzo szczegółowo opisał jego kulisy. Protokoły jego przesłuchań liczą ponad 200 stron. Jest niemal pewne, że sąd będzie potrzebował więcej niż jednej rozprawy na ich odczytanie.
Na ławie oskarżonych, oprócz Nowaczyka, zasiądzie też jego biznesowy wspólnik Janusz P. (był współwłaścicielem działki przy Chmielnej) oraz siostra Marzena K. - wieloletnia urzędniczka Ministerstwa Sprawiedliwości.
Kolejnym oskarżonym jest Grzegorz M., ceniony adwokat od spraw karnych, a krótko przed wybuchem afery dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.
Grono oskarżonych uzupełnia architekt Mariusz L.
Zarzuty wobec prawnik Joanny O. wyłączono do odrębnego postępowania ze względu na jej stan zdrowia.
Źródło: tvnwarszawa.pl