Prokuratura Regionalna w Gdańsku będzie wnioskować przedłużenie śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej do września tego roku - dowiaduje się tvnwarszawa.pl. Śledczy stale przesłuchują świadków i rekonstruują przebieg zdarzenia także z użyciem technik 3D.
Śledztwo dotyczące tragicznej śmierci założycielki ruchu lokatorskiego trwa od jesieni 2016 roku. Nadzoruje je Prokuratura Regionalna w Gdańsku. "Przy sprawie pracuje specjalny zespół funkcjonariuszy policji z Warszawy i z Gdańska. Przesłuchano ponad 160 osób, uzyskano kilkadziesiąt opinii biegłych z różnych specjalności: w tym z genetyki, fizykochemii oraz teleiformatyki" - informuje w komunikacie wysłanym naszej redakcji Maciej Załęski, rzecznik tamtejszej Prokuratury Regionalnej.
Rekonstruują zdarzenie, analizują monitoring
Jeśli chodzi o obecne działania śledczych, prokurator informuje, że czynności cały czas trwają, a część z nich ma charakter niejawny. "Obecnie realizowana jest przez biegłych rekonstrukcja przebiegu zdarzenia w technice 3D. Uzupełniana jest analiza zabezpieczonego monitoringu ulicznego oraz nagrań audiowizualnych. Część czynności realizowana jest też w ramach pomocy międzynarodowej" - dodaje.
Akta sprawy w śledztwie liczą już kilkadziesiąt tomów. Do tego dochodzi około dwóch tysięcy kart różnych załączników. "Najistotniejszym ustaleniem jest to, że śmierć pani Brzeskiej nastąpiła na skutek rozległych oparzeń oraz wstrząsu termicznego spowodowanych podpaleniem. Cały czas ustalane są natomiast okoliczności tego zdarzenia" - czytamy w informacji rzecznika.
Prokuratura chce przedłużyć śledztwo
W październiku minionego roku prokuratura informowała, że śledztwo będzie prowadzone do 30 marca 2018 roku. Teoretycznie został więc jedynie miesiąc do jego zakończenia. Ale tak się raczej nie stanie. - Prokuratura Regionalna w Gdańsku będzie wnioskować o jego przedłużenie do września tego roku - informuje nas Załęski.
Sprawa śmierci Jolanty Brzeskiej trwa od lat. W czwartek 1 marca mija dokładnie siedem lat, odkąd spalone ciało działaczki lokatorskiej znaleziono w Lesie Kabackim. Do dziś nie wiadomo, co tak naprawdę się wtedy wydarzyło.
Prowadzone pierwotnie śledztwo (wszczęte jeszcze w 2011 roku) formalnie dotyczyło nieumyślnego spowodowania śmierci, ale prokuratura badała w nim kilka możliwych wersji, w tym samobójstwa i zabójstwa. Dwa lata później z powodu niewykrycia sprawców sprawa została umorzona. Prowadziła ją Prokuratura Okręgowa w Warszawie.
"Śledztwo budzi żywe zainteresowanie"
Lokatorzy i bliscy Jolanty Brzeskiej nie ukrywają, że mają dość niemocy państwa w tej sprawie. W czwartek po południu organizują kolejny już protest, gdzie będą domagać się wyciągnięcia odpowiedzialności od osób, które - ich zdaniem - nie dokonały należytej staranności w celu wyjaśnienia problemu. Wiele zarzutów kierują wobec policji i śledczych. Przekonują, że względu na błędy popełnione w najwcześniejszym etapie śledztwa (m.in. zgubione billingi, nieodpowiednie zabezpieczenie śladów czy niezabezpieczenie monitoringu) wyjaśnienie śmierci Brzeskiej dziś jest coraz bardziej skomplikowane.
"Mamy świadomość, że śledztwo budzi żywe zainteresowanie zarówno mediów, jak i opinii publicznej" - przekonuje prokurator Załęski. "Zdajemy sobie również sprawę, że oczekiwania towarzyszące temu postępowaniu dotyczą nie tylko ustalenia prawdy, ale również pociągnięcia do odpowiedzialności osób, które mogły mieć związek z tą tragiczną śmiercią. Niemniej ewentualne zarzuty formułowane są tylko w sytuacji, gdy dowody uzasadniają dostatecznie podejrzenie, że przestępstwo popełniła określona osoba" - dodaje.
Błędy w działaniach śledczych badających śmierć Brzeskiej wytykali w tekście sprzed roku dziennikarze tvn24.pl. Jednym z nich było wstępne założenie prokuratury, jakoby kobieta popełniła samobójstwo. Takie podejście stanowiło duży problem dla późniejszego toku sprawy. Dlaczego? - Gdy na samym początku ktoś uzna, że doszło do samobójstwa, to później sprawa trafia w ręce marniejszych prokuratorów, policjantów. Tak się po prostu w naszych instytucjach dzieje - mówił w tekście Maciej Dudy i Roberta Zielińskiego oficer z niemal 30-letnim doświadczeniem w pionach kryminalnych.
Dla tych, którzy znali Brzeską wersja samobójstwa od początku była bujdą. - Jola była kobietą akcji i działania, pełną życia - mówi nam Janusz Baranek, lokator i dawny przyjaciel działaczki. Przekonuje o jej twardym charakterze sile, ale też chęci pomocy innym i umiejętności wychodzenia z każdej, nawet najgorszej sytuacji. - Nigdy nie wierzyłem w to, że mogłaby popełnić samobójstwo - stwierdza.
Wątpliwości od początku budziło też miejsce, w którym znaleziono ciało Brzeskiej - znacznie oddalone od miejsca jej zamieszkania. Chcąc odebrać sobie życie, odjeżdżałaby tak daleko?
Oprócz tego, córka Brzeskiej - Magda, podczas przesłuchania komisji weryfikacyjnej dotyczącej Nabielaka 9 (gdzie mieszkała Jolanta Brzeska) mówiła, że w mieszkaniu jej matki wszystko wyglądało tak, jakby "wyszła na chwilę". - Było jedzenie w lodówce, komórka na stole - wspominała.
Ikona ruchu lokatorskiego
Jolanta Brzeska to ikona ruchu lokatorskiego. Była współzałożycielką Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Zajmowała się reprywatyzacją, bo sama padła jej ofiarą. Kamienicę, w której mieszkała (przy Nabielaka 9) w 2006 roku odzyskał znany handlarz roszczeniami Marek M. Pomagała też innym poszkodowanym mieszkańcom.
Według lokatorów Jolanta Brzeska "musiała komuś podpaść" - swoją wnikliwością i chęcią wyjaśnienia nieprawidłowości wokół zwrotów stołecznych nieruchomości. Już w 2008 roku wraz z grupą innych mieszkańców złożyła zawiadomienie do prokuratury o tym, że w Warszawie może działać zorganizowana grupa przestępcza wyłudzająca kamienice. Śledczy wówczas nie podjęli tego wątku. Dziś wieloma z tych spraw, o których informowała wówczas Brzeska zajmuje się komisja weryfikacyjna.
kw/b
Źródło zdjęcia głównego: TVN24