Są kolejne wnioski, ale na rozprawach nie ma świadków. Obrońcy "Hossa" kwestionują dowody i przeciągają proces. Czy Arkadiusz Ł., domniemamy twórca metody wyłudzeń "na wnuczka", uniknie kary? Sam "Hoss" przekonuje, że jest niewinny.
Proces Arkadiusza Ł. rozpoczął się w czerwcu i niemal stoi w miejscu. Sąd w Poznaniu, który zajmuje się tą sprawą nie ma więc zbyt wiele pracy. W wyznaczonych terminach zjawia się jedynie oskarżony, doprowadzany z aresztu. Ostatnie dwie rozprawy trwały w sumie niecałą godzinę.
Obrona: nielegalne dowody
Pole do popisu mają za to obrońcy "Hossa". Przekonują, że ich klient był nielegalnie podsłuchiwany przez niemiecką policję. - Nie może być tak, że Niemcy nas nagrywają na terytorium Polski, a następnie nawet nie informują o tym władz polskich. To jest niedopuszczalne - powiedział w rozmowie z dziennikarzami Aleksander Kowzan, obrońca Arkadiusza Ł.
Ostatnią rozmowę podsłuchano w 2014 roku. Według prokuratury, "Hoss" z Polski dzwonił za granicę i udawał wnuczka, a podstawione osoby odbierały pieniądze, złoto i biżuterię.
Arkadiusz Ł. żył jak król, a metoda znalazła naśladowców. Teraz obrona podważa nie tylko podsłuchy, ale też tłumaczenie zapisów słów "Hossa". Oskarżony twierdzi, że ich nie poznaje. Prokuratura nie ma jednak sobie nic do zarzucenia. Nawet jeśli część dowodów została zdobyta z naruszeniem prawa, to od dwóch lat sądy mogą takie dowody dopuszczać. Jednak adwokaci "Hossa" przekonują, że ich klienta nowelizacja kodeksu postępowania karnego nie dotyczy. - W mojej ocenie dla śledztw prowadzonych przed wejściem w życie tej nowelizacji taka logika jest nie do przyjęcia - stwierdził mecenas Kowzan.
Hoss twierdzi, że jest niewinny
Sam Hoss twierdzi, że jest niewinny. - Zostałem ofiarą medialną - powiedział na jednej z rozpraw. O metodzie "na wnuczka" zaś - jak twierdzi - nie słyszał.
- Nie wiemy, co to za metoda. Ktoś inny robi i na nas mówią, na mojego brata - stwierdzili jego bliscy.
Arkadiusz Ł. ukrywał się do połowy marca. Wcześniej miał dozór policyjny, ale zniknął. Zgolił wąsy, zaczął nosić okulary. Został jednak zatrzymany przez specjalną policyjną grupę Łowców Cieni. Teraz obrońcy i rodzina liczą, że zostanie oczyszczony z zarzutów.
Jarosław Kostkowski, "Fakty" TVN / kw