"Portret mężczyzny" wrócił do Polski. Amerykanin po prostu go oddał

Zrabowany w 1944 roku, XVIII-wieczny obraz Krzysztofa Lubienieckiego "Portret mężczyzny" po ponad 70 latach wrócił do Polski. Ponownie znalazł się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie.

- Tak naprawdę, gdyby nie dobra wola właściciela, szanse na odzyskanie tego obrazu byłyby bardzo niewielkie - powiedziała na czwartkowej konferencji prasowej w MNW minister kultury Małgorzata Omilanowska.

Dotychczasowym właścicielem obrazu był Amerykanin John Bobb III, który - dowiedziawszy się, że dzieło pochodzi z rabunku - postanowił dobrowolnie oddać je Polakom - opowiadała minister, dziękując Amerykanom i podkreślając, że "to etyka, honor i uczciwość stoją za tym powrotem".

Przez Austrię do USA

"Portret mężczyzny" jest jednym z wielu dzieł sztuki, które zostały zrabowane przez Niemców z Muzeum Narodowego w Warszawie, w październiku 1944 roku. Prawdopodobnie obraz trafił do zamku Fischhorn w Austrii, gdzie został odkryty przez jednego z żołnierzy amerykańskich, który po zakończonej służbie zabrał go do Stanów Zjednoczonych.

- Nie wrócił do Polski. Trafiły mu się różne koleje losu, bo został sprzedany, trafił w ręce nowych właścicieli, którzy nie mieli pojęcia, skąd pochodził. Ale tak naprawdę to nie myśmy go znaleźli. Tak naprawdę znalazł go człowiek, który tutaj z nami jest: Robert C. Wittmann, który jest synem żołnierza amerykańskiego - tego, który wywiózł obraz do USA - opowiadała Omilanowska.

Jak tłumaczyła, poszukując informacji o dziejach swego ojca, Wittmann trafił na zdjęcia, które potwierdziły, że obraz pochodzi z Polski. Ustalił, że dzieło znajduje się w rękach rodziny amerykańskiej, którą reprezentuje John Bobb III.

- I oto doszło do bardzo ważnego dla Polaków i Amerykanów momentu: właściciel, który legalnie kupił obraz, dowiedziawszy się o jego historii zadecydował, że go po prostu odda. A człowiek, który go poinformował o tym, że ten obraz pochodzi z rabunku, jest synem żołnierza, który był odpowiedzialny za wywiezienie tego obrazu do USA - mówiła minister.

Ludzki gest

Omilanowska podkreśliła, że powrót obrazu do Polski zawdzięczamy "ludziom uczciwym i honorowym".

- Tak naprawdę, gdyby nie dobra wola właściciela, to szanse na odzyskanie tego obrazu byłyby bardzo niewielkie. Wszystkie transakcje zawarte między 1945 rokiem a dzisiejszą datą były jak najbardziej legalne. Tu etyka decyduje o decyzjach - powiedziała Omilanowska.

- Jestem naprawdę głęboko poruszona tym, że - nie po raz pierwszy zresztą - zdarza się, iż ludzie, którzy dowiadują się o tym, że mają dzieło pochodzące z rabunku, podejmują decyzję, dobrowolną, o oddaniu do muzeum. Uważam to za najwyższy wyraz etyki w stosunku do polskiego społeczeństwa obrabowanego, pozbawionego dóbr kultury w czasie II wojny światowej - mówiła minister.

- Chyba w tej całej historii najważniejszy jest wielki gest i wielka uczciwość. 70 lat po wojnie jesteśmy w takiej sytuacji, że coraz trudniej nam prawnie odzyskiwać dzieła, a jednak coraz częściej one wracają. Właśnie dzięki takim gestom. Ważne, żebyśmy potrafili je docenić - powiedziała Omilanowska.

Szukają zrabowany dzieł

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych - dzielautracone.gov.pl, która obecnie obejmuje blisko 63 tys. pozycji. Resort poszukuje m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców, w tym 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego oraz 7, 5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.

Do dziś, dzięki zaangażowaniu resortu oraz zgromadzonej w MKiDN dokumentacji, do kraju powróciło kilkadziesiąt obiektów, m.in. "Żydówka z pomarańczami" i "Popiersie mężczyzny w renesansowym stroju" Aleksandra Gierymskiego, "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu" Juliana Fałata, "Murzynka" Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej, "Czaty" Józefa Brandta, "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" Johanna Conrada Seekatza, "Schody pałacowe" Francesco Guardiego, "Via Cassia koło Rzymu" Oswalda Achenbacha i "Św. Iwo wspomaga biednych" Jacoba Jordaensa.

PAP/jb/r

Czytaj także: