- To zdarzenie jest zaskoczeniem dla wszystkich, którzy z nim pracowali. Przez te wszystkie lata ani razu nie nadużył naszego zaufania - powiedziała rzeczniczka służby więziennej o mężczyźnie podejrzanym o zabójstwo 35-latki i jej trzyletniego syna. 40-latek kończył odbywanie kary 15 lat więzienia. W jej trakcie ponad 90 razy korzystał z przepustek.
Mężczyzna w sobotę przebywał na jednodniowej przepustce. Tego dnia w Śródmieściu została zamordowana kobieta i jej trzyletnie dziecko. 40-latek sam zgłosił się na policję. Podał się za partnera zmarłej.
Prokuratura nie wyjawia, czy przyznał się do popełnienia zbrodni. Został mu postawiony zarzut podwójnego zabójstwa. Rzecznik Prokuratury Okręgowej Łukasz Łapczyński powiedział, że kwalifikacja czynu, obejmuje stwierdzenie o dokonaniu czynu "w warunkach wcześniejszego skazania za przestępstwo zabójstwa".
90 przepustek
Mężczyzna przebywał w więzieniu od 2004 roku. Zbliżał się już do końca odbywania kary 15 lat pozbawienia wolności za inne zabójstwo, za które został zatrzymany w 2004 roku.
- Pierwsza przepustka została mu udzielona w 2016 roku. Ten czas, to był czas na sprawdzenie jego osobowości, zachowania i funkcjonowania, zarówno w warunkach izolacji więziennej, jak i na wolności poprzez wywiady środowiskowe - wyjaśniła podpułkownik Elżbieta Krakowska, rzeczniczka służby więziennej.
Od 2016 roku mężczyzna skorzystał z przepustek ponad 90 razy. - W początkowym okresie były to przepustki pod konwojem służby więziennej, później były to przepustki udzielane w asyście rodziny, czyli rodzina odbierała więźnia z zakładu karnego. Te ostatnie przepustki były już udzielane bez nadzoru - dodała Krakowiak.
Zaznaczyła też, że każda przepustka była przez tego więźnia realizowana zgodnie z przeznaczeniem. - Zawsze terminowo zgłaszał się do zakładu karnego, a podczas przepustki o czasie meldował się we właściwym komisariacie policji - zastrzegła.
Dobre sprawowanie
Od początku odbywania przez niego kary mężczyzna miał nie sprawiać żadnych problemów. Pracownicy służby więziennej są zaskoczeni doniesieniami dotyczącymi sobotnich wydarzeń. - To zdarzenie jest zaskoczeniem dla wszystkich, którzy z nim pracowali. Przez te wszystkie lata ani razu nie nadużył naszego zaufania. I robił wszystko, żeby udowodnić, że jest gotowy prawidłowo funkcjonować w społeczeństwie - powiedziała rzeczniczka.
Pod koniec odbywania kary 40-latek przebywał w otwartym zakładzie karnym na Bemowie. Od 2004 roku udało mu się skończyć szkołę i zdobyć zawód. Jak przekazała rzeczniczka służby więziennej, mężczyzna pracował i utrzymywał kontakty z rodziną. Jeszcze w sierpniu, rodzina i sąsiedzi pozytywnie ocenili go w przeprowadzonym przez pracowników zakładu karnego wywiadzie środowiskowym.
Planowali ślub
Jak ustaliła Polska Agencja Prasowa, w sobotę około godziny 17 matka 35-letniej kobiety zaniepokojona faktem, że nie może dostać się do mieszkania, wezwała ślusarza. Po otwarciu drzwi odnalazła ciała córki i 3-letniego wnuczka.
- Ze wstępnych ustaleń wynikało, że ze zdarzeniem może mieć związek konkubent kobiety. Mężczyzna sam zgłosił się na komendę. W niedzielę przeprowadzono z nim czynności procesowe, usłyszał zarzut podwójnego zabójstwa - powiedział Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Z uwagi na dobro postępowania prokuratura nie informuje o "mechanizmie śmierci" ofiar, ale - jak powiedział Łapczyński - jest on znany. W poniedziałek ma odbyć się sekcja zwłok kobiety i dziecka.
40-latek i 35-latka poznali się kilka miesięcy temu. Według ustaleń prokuratury, para planowała ślub, który miał odbyć się w tym miesiącu. Trzyletni chłopiec nie był ich wspólnym dzieckiem.
kk/pm