Warszawianie pierwszego gola stracili już po kwadransie. Później długo szukali odpowiedzi, ale we wtorek byli zupełnie niegroźni. Zamiast wyrównania padł kolejny gol dla mistrzów Słowacji i Legia postawiła się w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem.
- Nie jestem człowiekiem, który szuka wymówek. Muszę jednak wytłumaczyć dlaczego zespół tak wyglądał. Część piłkarzy oraz członków sztabu szkoleniowego zapadło na wirus i całą noc wymiotowało oraz miało gorączkę - zaskoczył na pomeczowej konferencji Klafurić.
Trener dumny
- Mieliśmy ogromny problem. Jestem dumny, że moi piłkarze mimo braku energii starali się grać na wysokim poziomie. Nie byli jednak w stanie wykrzesać z siebie więcej siły. Nie mogę powiedzieć, że zawodnicy nie walczyli. Wirus dopadł między innymi Carlitosa, Jose Kante, Arkadiusza Malarza, Domagoja Antolicia, Sebastiana Szymańskiego. To trwało również dzień wcześniej i pozostali też nie byli gotowi do gry - dodał.
Mimo fatalnego wyniku na półmetku rywalizacji chorwacki szkoleniowiec wciąż wierzy w awans swojej ekipy do kolejnej rundy eliminacji.
- Jestem pewny, że jesteśmy w stanie wygrać w Trnawie 3:0 lub wyżej. Szanuję Spartaka, ale jesteśmy dużo lepszym zespołem. Wciąż mam ważny kontrakt z Legią. Każdego dnia przygotowuję się do pracy w klubie, jakbym miał pracować tutaj przez sto lat. Zdaję sobie jednak sprawę z charakteru pracy trenera - dodał, jakby czuł, że jego stanowisko stawało się coraz bardziej zagrożone.
Legia Warszawa - Spartak Trnava 0:2 Bramki: Grendel (16), Vlasko (90+3)
pqv/pm