Paweł Adamowicz zmarł w szpitalu po ciosach zadanych przez nożownika na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Była prezydent stolicy przyznała, że zmarły był jej bardzo bliski. - To był mój najbliższy prezydent wielkiego miasta. Wiele się od niego nauczyłam. Byłam "świeżym" prezydentem, kiedy on miał już za sobą kadencję. Był wtedy prezesem Unii Metropolitalnej, więc działał nie tyko na rzecz Gdańska, ale i na rzecz innych dużych miast - wspominała.
Przypomniała też, że prezydent Gdańska aktywnie działał w stowarzyszeniu Eurocities. Jej zdaniem Adamowicz był "niezwykle dynamicznym, kreatywnym i bardzo pomocnym człowiekiem".
"Rozumiejący ludzkie słabości"
- On bardzo dużo zrobił dla Gdańska. Myślę, że dlatego wygrywał te wybory. Mieszkańcy i samorząd to taka instytucja, która powoduje, że ludzie widzą zmiany w mieście. Gdańsk zawsze miał tę szczególną cechę, że był miastem otwartym. Takim, w którym nawet za czasów siermiężnego socjalizmu było lepiej. Zawsze jak się jechało do Gdańska, to było to miasto o oczko wyżej niż inne wielkie miasta - przypomniała Gronkiewicz-Waltz.
Jak ocenia była prezydent Warszawy, Adamowicz doprowadził do tego, że w Gdańsku wiele zmieniło się od strony społecznej i infrastrukturalnej, a miasto zainwestowało też wiele w rewitalizację. - Ludzie przyjeżdżali tam jak do serca Europy - stwierdziła.
Paweł Adamowicz był prezydentem Gdańska przez 20 ostatnich lat. - To był człowiek zahartowany, a jednocześnie pogodny, rozumiejący ludzkie słabości. Jego osoba wyciska ogromne piętno na ostatnim dwudziestoleciu - dodała Gronkiewicz-Waltz.
"Myślę, że na część ludzi to wpłynie"
Po śmierci prezydenta Adamowicza w kilkunastu polskich miastach odbyły się protesty przeciwko nienawiści i agresji. Nawiązując do poruszenia Polaków tą tragedią, Gronkiewicz-Waltz powiedziała, że liczy na zmiany w postawach osób uciekających się do mowy nienawiści. - Głęboko wierzę, że to będzie dla części osób rodzaj wstrząsu, opamiętania i większej wyrozumiałości - zaznaczyła.
Była prezydent zastrzegła też, że trudno przewidzieć, czy po tym dramatycznym wydarzeniu "będzie już dobrze". - Myślę, że na część ludzi to wpłynie. Będą bardziej umiarkowani w języku, nie będą tyle hejtować i komentować tylu wydarzeń w sposób zbyt ostry. Myślę, że w każdym człowieku następuje takie rozdarcie. Bo z jednej strony trzeba nazywać pewne zdarzenia po imieniu, a z drugiej nie możemy być odpowiedzialni za to, że podkręcamy atmosferę - wyjaśniła.
- Mi zawsze towarzyszy takie rozdarcie, ale lepiej zastanowić się nad każdym słowem, które się wypowie, żeby nie podwyższać temperatury dyskusji - dodała.
"Słowo łatwo zamienić w czyn"
Monika Olejnik poprosiła Hannę Gronkiewicz-Waltz o ocenę rezygnacji Jerzego Owsiaka z funkcji prezesa WOŚP. Przypomnijmy: wyjaśniając swoją decyzję, Owsiak wskazywał przede wszystkim na mowę nienawiści skierowaną wobec niego i Orkiestry. - Jurek jest trochę raptus. Nie znam go dobrze, ale rozumiem, że zrobił to pod wpływem emocji. Trudno będzie mu to cofnąć - powiedziała była prezydent.
Podkreśliła też, że powody ataków na Owsiaka są dla niej zupełnie niezrozumiałe. - Dla mnie początkiem nasilania się nienawiści było spalenie kukły Żyda w 2015 roku. Pamiętam, reakcje władz, gdy powiedziałam o tym podczas rocznicy powstania w getcie warszawskim. Były oburzone, że ja przesadzam. Teraz po trzech latach mogą powiedzieć, że przesadziłam? Nie, ja się tego bałam. Miałam intuicję, że to początek strasznej walki na słowa nienawiści. A słowo ma swoją energię, słowo łatwo zamienić w czyn – ostrzegała.
kk/b