Kolejne rajdowe popisy znajdą finał w sądzie. Policja złożyła wnioski o ukaranie mężczyzny, który w połowie czerwca szalał na ulicach stolicy, jeżdżąc pod prąd. Przed popełnieniem kolejnych wykroczeń nie powstrzymało go nawet odebranie prawa jazdy.
Dwa lata temu Warszawa żyła głośną sprawą 26-letniego Robert N. ps. "Frog", który w ciągu 12-minutowego rajdu stołecznymi ulicami złamał przepisy ponad 100 razy. 39–letniemu Maciejowi P. policja zarzuciła znacznie mniejszą liczbę wykroczeń, ale to pewnie dlatego, że w przeciwieństwie do sławnego już na całą Polskę "Froga", Maciej P. swoich popisów nie nagrywał.
Robili to jednak inni kierowcy. I to między innymi na podstawie informacji od nich 39-latek w ciągu dwóch dni kilka razy wpadł w ręce policji. Wkrótce jego wyczynami zajmie się sąd.
Okopową pod prąd
Sprawę w redakcji tvnwarszawa.pl pamiętamy doskonale. Zaczęło się od niepozornego filmu. Na Kontakt 24 dostaliśmy nagranie, na którym widać srebrnego chevroleta jadącego pod prąd ulicą Towarową. Zastanawialiśmy się czy to zwykła "pomyłka" czy raczej brak szacunku dla przepisów drogowych. Opublikowaliśmy film i bardzo szybko dostaliśmy odpowiedź.
"Szalał też w Wilanowie. Około godziny ósmej, mijałem się z nim na Sobieskiego".
"To samo auto jechało dziś rano pod prąd ulicą Racławicką powodując chaos w okolicach wyjazdu z Balonowej" – pisali internauci.
Dzięki nagraniom policja mogła postawić Maciejowi P. zarzuty popełnienia kilku wykroczeń. Według mundurowych kierowca m.in.: nie zachował szczególnej ostrożności podczas cofania, kilka razy stracił panowanie nad kierownicą, jechał po prąd, wjechał na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Wszystkie te manewry doprowadziły do... ośmiu kolizji!
Rajd skończył się wypadkiem
Wydział Ruchu Drogowego skierował do czterech sądów wnioski o ukaranie Macieja P. za kolizje, które spowodował w czterech dzielnicach Warszawy (w Śródmieściu, Ochocie, Pradze Południe i Bielanach).
Pierwsza miała miejsce 14 czerwca około godz. 17:35 w al. 3 Maja 14. Uderzył wówczas w inny pojazd podczas cofania. Niespełna dwie godziny później spowodował kolizję na ul. Hynka - na wiadukcie nad ul. Żwirki i Wigury.
Tego dnia policja zatrzymała mu również prawo jazdy.
Ale to nie wystarczyło, bo 39-latek ponownie wsiadł za kółko. Po północy spowodował dwie kolizję na ul. Wał Międzeszyński, około godz. 00:35 uderzył w inny samochód na ulicy Żurawiej 3/5, a chwilę później zderzył się z dwoma autami na skrzyżowaniu ulic Świętokrzyskiej z Al. Jana Pawła II.
Zdążył jeszcze zderzyć się z innym samochodem około godz. 1 na ulicy Pułkowej, przy wjeździe na most Marii Skłodowskiej-Curie. Lekko ranna została wówczas jedna osoba.
Grzywna albo areszt
- We wszystkich opisanych czynach doprowadził do zderzenia z innymi pojazdami, powodując zagrożenie bezpieczeństwa w ruchu drogowym – informuje Tomasz Oleszczuk z wydziału prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Na razie w żadnej z tych spraw nie zapadł wyrok. Obwinionemu grozi kara grzywny (do 5 tys. zł) albo aresztu (do 30 dni). Sąd może też (ale nie musi) orzec wobec niego zakaz prowadzenia pojazdów. Maksymalny okres takiego zakazu w przypadku wykroczeń to trzy lata.
kz/pm