Odpadające elementy tynku i dekoracji architektonicznych, pękająca podłoga. Kościół św. Anny ma ok. 500 lat i potrzebuje gruntownego remontu. - Zabezpieczyliśmy teren, teraz zbieramy pieniądze, potrzebujemy ponad milion złotych - mówi rektor kościoła, ks. Jacek Siekierski.
Kościół św. Anny to jeden z najstarszych zabytków w Warszawie. Każdego roku odwiedzają go tysiące wiernych i turystów. Przetrwał wojnę i budowę Trasy W-Z, teraz po raz kolejny ważą się jego losy. - Kilka tygodni temu oderwał się z kościoła kawałek gzymsu, na szczęście nikomu nic się nie stało, bo spadł w nocy - opowiada ks. Jacek Siekierski. - Ale to nie jedyny problem, z którym się borykamy. Z murów odpadają również fragmenty tynku, a kilka tygodni temu wypiętrzyła się posadzka przy wejściu do świątyni - dodaje.
Remont za ponad 1 mln złotych
Z pomocą przyszli specjaliści z Politechniki Warszawskiej, którzy przygotowali ekspertyzę i projekt odwodnienia.
- Okazało się, że ściany nasiąkają wodą - dodaje ks. Siekierski. - Kiedy przeprowadzano ostatni duży remont fasady, nie ułożono odpowiedniej instalacji poziomej i pionowej. Musimy natychmiast zrobić odwodnienie fasady, ponieważ nasiąknięte elementy pękają. Wymiana posadzki, odwodnienie kościoła, zabezpieczenie rzeźb, zbicie i nałożenie tynków to koszt minimum miliona złotych - tłumaczy.
"Pukamy do różnych instytucji"
Ks. Siekierski wystąpił o dotację na remont do Ministerstwa Kultury. - Dostaliśmy decyzję odmowną - mówi rektor kościoła. - Wniosek zdobył 79 punktów, a fundusze przyznawane są od 80 punktów. Odwołaliśmy się i czekamy na decyzję - precyzuje.
Jak dodaje, kościół poprosił o pomoc również urząd miasta. Projekt zostanie rozpatrzony na początku kwietnia.
- To duży problem, wszyscy widzą, co się dzieje. Na razie jestem bezsilny, a nie wyobrażam sobie, żeby zabytek, który przetrwał tyle lat runął w XXI wieku - mówi ks. Siekierski. - Podczas prac przy budowie Trasy W-Z w 1949 roku popękały aż do fundamentów mury i sklepienie kościoła, świątynia zaczęła się obsuwać - przeszła gruntowny remont. Od 2008 konsekwentnie "łatamy dziury" - dodaje.
W 2011 r. rektor za 1,1 mln zł naprawił system odwodnienia. W kolejnych latach odrestaurowano kaplicę bł. Władysława za 433 tys. zł, usunięto pęknięcie ściany za 247 tys. zł, a w 2014 roku wymieniono tynki dzwonnicy.
- Do tego dochodzą codzienne koszty - opowiada nam ks. Siekierski. - Każdego dnia w świątyni pracują konserwatorzy, którzy zabezpieczają obrazy czy rzeźby. Utrzymanie odpowiedniej temperatury w budynku to koszt 15 tys. miesięcznie, za prąd płacimy 7 tys. Nie budujemy swojego domu prywatnego, tylko remontujemy to, co jest historią Polski. Jeżeli zrobimy to wcześniej, koszty będą zdecydowanie mniejsze-tłumaczy.
Kościół zachwyca
- Freski, ołtarze, 300-letnie meble - wylicza ks. Siekierski. - To wszystko ma wartość historyczną. Obcokrajowcy są zachwyceni naszym dorobkiem historycznym. Jeżeli jak najszybciej nie przeprowadzimy remontu kościół zniszczeje, a my będziemy bezsilni, bo z wodą nie wygramy - kwituje.
kz//ec