"Pierooogi ruskie raz!" - co kilka sekund słychać donośny okrzyk zza baru. Na pierwszy rzut oka Mleczarnia przy ul. Bagatela 15 wygląda jak typowy bar mleczny. Brakuje może nieco cerat na stołach, charakterystycznego zapachu i klimatu rodem z PRL-u.
Biznesmen obok starszej pani w chustce
W porze obiadowej kolejka do kasy w Mleczarni nie znika nawet na chwilę. Kto ma ochotę na robione na miejscu pierogi, swoje musi odstać. W kolejce zgodnie czekają krawaciarze, grupki młodych ludzi i starsze panie w chustkach, które do niedawna stołowały się kilkaset metrów dalej, w nieistniejącym już Barze Prasowym.
Bar mleczny XXI wieku?
Odrobinę drożej, wciąż konkurencyjnie
- Bardzo mi zależy by takie miejsce jak to sprzyjało lokalnej integracji. Nie chcę, żeby dzieliło i pokazywało dystans między ludźmi. Miejsce to nie może odstraszać zbyt awangardowym wyglądem i co najważniejsze: cenami – tłumaczy Kamil Hagemajer, współtwórca dwóch barów Mleczarnia w Warszawie. Jeden działa w Alejach Jerozolimskich, drugi tuż obok placu Unii Lubelskiej.
Ceny w tym drugim mogą konkurować z niejednym "kultowym" barem mlecznym. Za zupę, drugie danie składające się z kotleta schabowego ziemniaków i surówki oraz kisiel w barze mlecznym Rusałka na Pradze zapłaciłem niedawno 17 zł. Podobny zestaw (bez kisielu) w Mleczarni przy Bagateli trzeba zapłacić 17.5 zł. (kotlet 7 zł, ziemniaki 3 zł, buraczki 3 zł, rosół 4.5 zł) Chyba, że zamiast rosołu wybiorę ogórkową, wtedy cena będzie o złotówkę niższa.
Najtańsze zupy w barze mlecznym Familijny przy Nowym Świecie kosztują 2 zł (pomidorowa), zupy z ziemniakami 3 zł. W Mleczarni za najtańszą trzeba zapłacić 2.90 zł, za najdroższą 4.50 zł. Porcje się jednak różnią. Talerze w mleczaku przy Nowym Świecie są większe.
Na niekorzyść Mleczarni przemawia to, że lokal nie oferuje najtańszych potraw, jak kasza ze skwarkami lub sosem, którymi zwykle stoją bary mleczne. Ta w Mleczarni jest tylko dodatkiem do posiłku (2 zł za 150 g.)
"Bardzo dobre, ale inne"
"Nie korzystaliśmy z handicapu”
- Teoria ekonomii się sprawdza. Przy niskich cenach i dużym obrocie można osiągnąć satysfakcjonujący poziom zwrotu – tłumaczy Hagemajer, który nie kryje również, że nie jest zadowolony z faktu, iż lokal po dawnym barze mlecznym Prasowy będzie wynajęty w tzw. konkursie profilowanym.
- Konkurs profilowany na lokal 300 metrów od Mleczarni skazuje nas na konkurencję. To oczywiście nic złego, jeśli konkurent działa na takich samych zasadach. W tym przypadku będzie inaczej, bo my nie korzystaliśmy z handicapu od miasta. Nikt wobec nas nie stosował żadnej protekcji - przekonuje Hagamajer i podsumowuje: - Konkursy profilowane to zaburzanie konkurencyjności. Szlachetne intencje mogą stworzyć w ten sposób przestrzeń dla osób o nieczytelnych zamiarach.
Prasowy był "mniejszym złem"
Przedsiębiorca przyznaje jednak, że w zaistniałych okolicznościach sam rozważa start w konkursie na lokal po Prasowym:
- Mam pomysł na inny model baru, o jeszcze niższych cenach, bar bazujący na zupełnie podstawowych produktach i najprostszych potrawach. By poprzeczka dostępności była jeszcze bardziej obniżona – przekonuje i zapewnia, że nie wierzy w "rozdawnictwo lokali". Od urzędników nie oczekuje pomocy. Raczej tego, by nie przeszkadzali.
- Jeżeli miasto ma firmować placówki gastronomiczne, udzielać preferencyjnych warunków, to te placówki muszą być świadectwem aspiracji miasta. Bar Prasowy nie upadł dlatego, że był świetnie funkcjonującą placówką. Był "mniejszym złem". Można było chodzić głodnym albo zjeść w Prasowym, w warunkach, które urągały wymaganiom sanepidu. Bary mleczne zasługują na oprawę godną XXI wieku – mówi Hagemajer, i nie tylko zapewnia, że wie jak to zrobić.
Kamil Hagemajer - współtwórca "Mleczarni"
Bitwa o bar Prasowy
O barze Prasowym zrobiło się głośno w grudniu ubiegłego roku. Grupa młodzieży włamała się wtedy do lokalu, zaczęła gotować i wydawać posiłki. Happening miał być protestem, przeciwko zamykaniu Prasowego. Urzędnicy zapewniali jednak, że nie został zamknięty odgórną decyzją. Tłumaczyli, że osoba, która go prowadziła zrezygnowała z dalszej działalności i przeszła na emeryturę.
Władze dzielnicy przyznały jednak, że nie zamierzają dłużej wynajmować lokalu po preferencyjnych cenach i zamierzają go wystawić w zwykłym rynkowym konkursie. Obrońcy zaczęli lobbować na rzecz konkursu profilowanego i osiągnęli sukces.
– Zdecydowaliśmy się na konkurs profilowany, co pozwoli na zastosowanie niższej stawki wyjściowej 12 zł za metr kwadratowy. Gdybyśmy chcieli wynająć lokal w trybie przetargu minimalna kwota wynosiłaby 60 zł – poinformowała w poniedziałek Urszula Majewska, rzeczniczka dzielnicy Śródmieście.
Wi-fi dla ubogich?
Podstawowym warunkiem jest to, że najemca otworzy przy Marszałkowskiej bar mleczny. Władze zastrzegły, też że lokal musi być dostępny dla niepełnosprawnych.
Pozostałe warunki mogą nieco zaskakiwać - nowy gospodarz będzie musiał zapewnić bezpłatną sieć Wi-Fi, bogaty wybór prasy oraz miejsca do przewijania małych dzieci i karmienia piersią, bezpłatną sieć Wi-Fi i bogaty wybór prasy. Wstępne warunki dopuszczają też rozszerzenie formuły o udzielanie porad prawnych dla mieszkańców, wieczory autorskie, dyskusje czy punkt wymiany używanych książek. Umowa zostanie podpisana na trzy lata z możliwością jej przedłużenia.
Bartosz Andrejuk - b.andrejuk@tvn.pl