Shaminder Puri, który jest praktykującym sikhem noszącym turban, żądał od SG przeprosin i 30 tys. zł na cel charytatywny.
Domagał się także, by sąd zakazał praktyki, z którą zetknął się na warszawskim Okęciu w trakcie kontroli bezpieczeństwa. Według niego strażnicy na lotnisku im. Fryderyka Chopina jako jedyni kontrolerzy na świecie żądali od niego zdjęcia turbanu. Sikhowie - jak mówił - uznają to za zniewagę, bo turban nie jest dla nich częścią garderoby, a atrybutem religijnym. - To tak, jakby kazać w publicznym miejscu zdejmować bieliznę - tłumaczył.
"W imię bezpieczeństwa"
W środę sędzia Jacek Tyszka oddalił powództwo. Przyznał, że nakaz ściągnięcia turbanu do kontroli narusza dobra osobiste takie jak godność i wolność religijną, ale nie jest bezprawny. Jest zatem działaniem dopuszczalny w pracy funkcjonariuszy, którym takie formy kontroli nakazują przepisy prawa.
- W imię bezpieczeństwa wszystkich podróżujących nie można doprowadzić do wyjęcia spod zasad kontroli jakiejś religii - tłumaczył sędzia.
Powoda nie było w środę w Warszawie. Jego prawnik, mec. Janusz Tomczak nie krył rozczarowania wyrokiem sądu. - Zapoznamy się z pisemnym uzasadnieniem orzeczenia i wtedy zdecydujemy, czy wnosić od niego apelację - powiedział adwokat.
mac/fac//tvn24.pl