- Ćwierć wieku pracuję dla wolnej Polski, służę ludziom, niezależnie, czy ktoś w to wierzy, czy nie. Nie będę w grudniu kandydowała do zarządu Platformy, mam nadzieję, że przejmie to miejsce ktoś w wieku 40 lat - powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz w "Faktach po Faktach".
Prezydent stolicy zastrzegła, że pozostanie w partii, ale nie na eksponowanym stanowisku. - Nie planuję bycia w zarządzie, bo funkcja służyła mi przede wszystkim do funkcji prezydenta Warszawy - dodała.
Gronkiewicz-Waltz przekonywała, że nie jest to skutek presji partyjnych kolegów, bo - choć wczoraj po raz pierwszy ją odczuła - decyzję powzięła wcześniej.
Prezydent Warszawy zapewniała, że "służy ludziom, nie dba o władzę" i chciałaby "oddać pałeczkę" komuś młodszemu. Sama zamierza skupić się na pracy akademickiej. - Przede wszystkim jestem profesorem prawa i będę ten zawód wykonywała do 70. roku życia, chyba, że macki PiS-u i tam do mnie dorwą - zastrzegła.
"Nieobecni nie mają racji"
Problemy Gronkiewicz-Waltz mają związek z pracami komisji weryfikacyjnej Patryka Jakiego. Prezydent Warszawy wzywana jest regularnie na jej posiedzenia, ale nie stawia się na nie. Da się odczuć, ze nawet jej macierzysta partia ma z tym coraz większy kłopot.
- Nieobecni nie mają racji - powiedział w czwartek Grzegorz Schetyna. - Źle byłoby, gdyby dalej budowane było wrażenie, że ona unika spotkania, opowiedzenia prawdy, pokazania swojej aktywności i dokonań ostatnich 10 lat, właśnie w tych [reprywatyzacji - red.] sprawach. Bulwersujące przypadki, do których dochodziło przez wiele lat, wymagają wyjaśnienia. To nie kwestia polityki ani partyjnej solidarności - dodał lider PO.
ZOBACZ CAŁE WYDANIE PIĄTKOWYCH "FAKTÓW PO FAKTACH"
b