- Sadzić, palić, zalegalizować! – krzyczeli demonstranci w drodze z placu Defilad przed Sejm RP. Domagali się zmian w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Główne założenia tego projektu to dekryminalizacja posiadania i uprawy marihuany (30 gramów na własny użytek oraz "trzech roślin pod domową uprawę").
Z petycją, w której domagali się m.in. regulacji dotyczących kontroli osobistych, i substancją przypominającą marihuanę delegacja manifestantów odwiedziła dziś komendę policji przy Wilczej.
Zachęcali do głosowania
Zwolennicy legalizacji marihuany wyruszyli ponad godzinnym opóźnieniem, po 16.00. W ostatniej chwili organizatorzy wspólnie z policją ustalili nową trasę oraz czas rozpoczęcia marszu.
Wcześniej, podczas spotkania na Placu Defilad, przemówił do nich Janusz Palikot, lider Ruchu Poparcia Palikota.
Termin marszu wybrano nieprzypadkowo. Jak mówili organizatorzy, tym razem chodziło im także o zachęcanie do głosowania w nadchodzących wyborach na osoby, które popierają legalizację marihuany.
Demonstracja miała trwać do godziny 20.00, ale zakończyła się wcześniej niż podawali organizatorzy.
Podobne marsze odbyły się także w innych miastach Polski.
Konsekwencje po majowym marszu
Warszawski marsz przebiegał spokojnie. – Nikogo nie zatrzymaliśmy, wszystko odbywało się spokojnie – powiedział w rozmowie z tvnwarszawa.pl Maciej Karczyński, rzecznik prasowy Komendy Stołecznej Policji.
W maju tego roku po podobnej demonstracji policja zatrzymała 39 osób, w tym siedmioro nieletnich. 28 osób usłyszało zarzut posiadania narkotyków.
Marsz Wyzwolenia Konopii zajrzał na komendę
bf/mz