Skrajna głupota i oślepiony laserem lekarz. W Warszawie ktoś zieloną wiązką światła strzelał do załogi Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i trafił prosto w znajdującego się na pokładzie lekarza. Teraz mężczyzna ma uszkodzoną siatkówkę, problemy ze wzrokiem i musi chodzić w ciemnych okularach.
Lata śmigłowcem, żeby ratować innych. Jednak teraz został uziemiony. Pan Mariusz, lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, dostał laserem prosto w oczy i to w najmniej spodziewanym momencie.
- Poczułem w oczach błysk, pojawił się efekt powidoku, więc widziałem po prostu w oczach światło i na krótki moment byłem zupełnie oślepiony - opowiada Mariusz Mioduski, lekarz Lotniczego Pogotowia Ratunkowego HEMS.
Wiązka ostrego zielonego światła wpadła przez okno. Ktoś do śmigłowca LPR-u strzelał, gdy załoga akurat wracała do bazy w Warszawie z nocnej akcji na autostradzie. Laserowy snajper najwyraźniej wiedział co robi i długo nie odpuszczał.
- Ta osoba w sposób ciągły oślepiała kabinę, również świecąc w nas w momencie, kiedy odlatywaliśmy - tłumaczy Mariusz Mioduski.
Eksperci takie zabawy laserem komentują krótko i ostro. - To jest tak, jakby w ciemności ktoś nagle zapalił ostre światło. To można tylko nazwać jednym słowem: kretynizm - mówi Cezary Orzech, rzecznik prasowy Katowice Airport. Laserowe światło uszkodziło siatkówkę pana Mariusza. Mężczyzna ma problemy ze wzrokiem, nadwrażliwość na światło, a o pracy lekarza na pokładzie helikoptera przynajmniej na razie musi zapomnieć. - Przez jakiś czas niestety nie będę pełnił dyżurów i to jest właściwie najbardziej dla mnie tragiczne - tłumaczy Mariusz Mioduski.
Mogło się skończyć tragedią
Trudno powiedzieć czy mężczyzna będzie jeszcze widział tak dobrze, jak kiedyś. - Jeśli laser rzeczywiście trafił w centrum plamki i miał odpowiednio dużą moc, to zawsze pozostanie uszczerbek - mówi profesor Jerzy Nawrocki, okulista i chirurg witreoretinalny.
To nie pierwszy raz, gdy ktoś laserem oślepił załogę śmigłowca bądź samolotu. Z danych Urzędu Lotnictwa Cywilnego wynika, że tylko w jednym tygodniu września tygodniu doszło do pięciu takich incydentów. Gdyby światło lasera trafiło w pilota LPR-u, to mogłoby się skończyć tragicznie.
- On (pilot - przyp. red.) jest skupiony tylko na tym, co te przyrządy wskazują i cokolwiek wytrąci go wtedy z jakiejś równowagi, z koncentracji, może doprowadzić do katastrofy - tłumaczy Robert Zawada, były pilot wojskowy i autor książki "Związane skrzydła".
Sprawca nie może się czuć bezkarnie. O zajściu powiadomiono już policję.
Prawo lotnicze zabrania emitowania wiązki lasera w kierunku statku powietrznego. Za oślepienie załogi i sprowadzenie zagrożenia w ruchu powietrznym grozi grzywna i kara więzienia od roku do 10 lat, a w szczególnych przypadkach - nawet do 12 lat pozbawienia wolności.
Pan Mariusz na razie musi chodzić w ciemnych okularach. Nie traci jednak nadziei, że do pracy w LPR i ratowania innych będzie mógł jeszcze wrócić.
Źródło: "Fakty" TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN