Krytykują czerwone worki. "Głupota, czy coś więcej?"

"Funduje nam biohazard"
Źródło: Ruch Palikota
Posłowie Ruchu Palikota pytali w piątek, dlaczego władze stolicy nakazały zbiórkę zwykłych, suchych odpadów do worków czerwonych, które - zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Zdrowia - przeznaczone są na odpady medyczne. Hanna Gronkiewicz-Waltz funduje warszawiakom "biohazard" - ostrzegał Andrzej Rozenek.

Zastępca rzecznika stołecznego ratusza Agnieszka Kłąb zapewniła, że nie ma żadnego zagrożenia dla warszawiaków w związku z obecnym sposobem segregowania śmieci. Podkreśliła, że odpadami medycznymi produkowanymi przez szpitale i placówki medyczne zajmują się zupełnie inne licencjonowane firmy i odpady te, nie trafiają w te same miejsca, co inne śmieci.

Interpeluja w sprawie worków

Posłowie Ruchu Tomasz Makowski i Wincenty Elsner wystosowali w piątek dwie interpelacje do ministrów zdrowia i środowiska w sprawie koloru worków, w których powinny być segregowane odpady. W interpelacji do szefa resortu środowiska pytają m.in., czy nie dałoby się ujednolicić przepisów dotyczących segregacji, tak by na terenie całego kraju używane były jednakowe oznaczenia.

Autorzy przywołali w swych pismach fragment regulaminu utrzymania czystości i porządku na terenie Warszawy, z którego wynika, że worki przeznaczone do zbierania odpadów segregowanych suchych są w kolorze czerwonym, a także fragment rozporządzenia ministra zdrowia z 30 lipca 2010 roku, z którego - ich zdaniem - jednoznacznie wynika, że odpady medyczne "zbiera się do worków jednorazowego użycia z folii polietylenowej koloru czerwonego".

Dwa identyczne worki, różna zawartość

Na piątkową konferencję prasową Elsner, Makowski i Rozenek przynieśli z kolei dwa identyczne czerwone worki wypełnione śmieciami. W jednym z nich były odpady typowo szpitalne m.in. pobrudzone bandaże, w drugim zaś papier, puste plastikowe butelki i puszki po napojach.

- Obywatel nie wie, co w takim worku może się znajdować (...) Celowo przygotowaliśmy dwa worki, ale nie wiemy, czy tu jest odpad komunalny, czy odpad medyczny - podkreślił Makowski. Według niego, w workach z odpadami szpitalnymi mogą - zgodnie z rozporządzeniem Ministerstwa Zdrowia - znajdować się też np. części ciała i organy, pojemniki na krew.

Posłowie ostrzegali, że problem przy segregacji odpadów mogą mieć same szpitale. - Kto z personelu szpitalnego, kto z osób zajmujących się tymi odpadami będzie wiedział co jest w którym worku? Czy istnieje możliwość zamiany? Oczywiście - zaznaczył Elsner.

Według niego może się tak zdarzyć, że worek z odpadami medycznymi zamiast znaleźć się w spalarni, gdzie jego zawartość zostałaby od razu zutylizowana, może najpierw trafić do sortowni i stanowić zagrożenie dla jej pracowników. - Powstaje pytanie, czy to tylko głupota, czy coś więcej? - zastanawiał się Elsner.

"Druga Wenecja i warszawski biohazard"

Posłowie Ruchu zwracali ponadto uwagę, że koszt utylizacji worka z odpadami medycznymi to 5-10 złotych, a zwykłych śmieci - tylko złotówka. Podkreślali, że tego typu sytuacja ma miejsce tylko w Warszawie. W swej interpelacji do ministra zdrowia pytali, czy jego rozporządzenie z 30 lipca 2010 r. jest "wiążące dla poszczególnych samorządów", a jeśli tak, to dlaczego "miasto Warszawa się do nich nie stosuje".

- Warszawiacy mogą być naprawdę wdzięczni Hannie Gronkiewicz-Waltz, już nie tylko za "drugą Wenecję", ale i za nasz wewnętrzny, warszawski "biohazard" - ocenił Rozenek.

Pytany przez PAP o tę sprawę minister środowiska Marcin Korolec nie słyszał o takim problemie. - Bardzo chętnie jednak przeczytam tę interpelację i odpowiem na nią - zapewnił Korolec na piątkowej konferencji w Sejmie.

Umowy z innymi firmami

Zastępca rzecznika stołecznego ratusza Agnieszka Kłąb przekonywała w rozmowie z PAP, że nie ma żadnego zagrożenia dla warszawiaków w związku z obecnym sposobem segregowania śmieci. Podkreśliła, że odpady medyczne - w których mogłaby się znajdować krew czy organy - nie są produkowane przez gospodarstwa domowe, tylko przez szpitale i placówki medyczne.

- One mają podpisane umowy z zupełnie innymi firmami, mającymi odpowiednie licencje, pozwalające na dysponowanie tego typu odpadami, które nie trafiają w te same miejsca, co inne śmieci - zaznaczyła Kłąb. Dodała, że obecny sposób segregowania odpadów funkcjonuje od 2006 r. - Nie wiem, czemu Ruch Palikota odezwał się akurat teraz - zdziwiła się Kłąb.

Śmieciowa rewolucja

Tzw. ustawa śmieciowa nakłada na gminy obowiązek przejęcia odpowiedzialności za gospodarkę odpadami komunalnymi. Samorządy dostały 18-miesięczny okres przejściowy na wprowadzenie przepisów i od 1 lipca przejmą obowiązki związane z odbiorem, transportem, odzyskiwaniem i unieszkodliwianiem wszystkich odpadów komunalnych. Gminy są także zobligowane do odbioru i zagospodarowania odpadów zielonych, odpadów niebezpiecznych i wielkogabarytowych, a także usuwania odpadów z nielegalnych wysypisk.

Samorządy zobowiązano, by do końca 2020 r. poziom recyklingu i przygotowania do ponownego użycia odpadów wynosił co najmniej 50 proc. w stosunku do masy tych odpadów wytworzonych w 1995 r. Do lipca 2020 r. odpady ulegające biodegradacji składane na składowiskach mają nie przekraczać 35 proc. całkowitej masy wszystkich odpadów.

W Warszawie nowy system ma ruszyć jednak najwcześniej na początku 2014 r. Stolica nie zdążyła do 1 lipca rozstrzygnąć przetargu na odbiór i zagospodarowanie śmieci.

PAP/b

Czytaj także: