Krakowskie Przedmieście: policja nie przepuściła karetki

Do zdarzenia doszło na Krakowskim Przedmieściu
Źródło: TVN24
Karetka na sygnale nie mogła wjechać na zamknięty odcinek Krakowskiego Przedmieścia. Nie wpuścili jej policjanci zabezpieczający rocznicę katastrofy smoleńskiej.

Zdarzenie relacjonowała dziennikarka Radia Zet Natalia Żyto. Na krótkim filmie, który opublikowała na Twitterze, widać, jak karetka na sygnale zatrzymała się przed barierkami przed skrzyżowaniem z Królewską. Policjanci nie chcieli jej przepuścić nawet wtedy, gdy zgromadzeni wokół ludzie zaczęli skandować: "wpuścić karetkę!".

Pozostali też niewzruszeni na argumenty załogi, która - według policji - przekonywała, że właśnie tędy najszybciej dojedzie do pacjenta czekającego przy Podwalu. Ostatecznie załoga wycofała się i pojechała inną trasa.

"Spacerowali tam ludzie"

- Tak jest za każdym razem - nie kryje złości rzeczniczka warszawskiego pogotowia Elżbieta Weinzieher. I dodaje: - Wszystko było zagrodzone ze względu na bezpieczeństwo uczestników zgromadzenia. A nikt nie pomyślał, że zagrożone może być życie kogoś innego! Tego typu podstawa świadczy o nieumiejętności współpracy i organizacji imprez!

Policja odbija piłeczkę. - Każdorazowo informujemy o utrudnieniach, których należy się spodziewać na trasie - ucina rzecznik komendy stołecznej Sylwester Marczak. I dodaje, że w miejscu, gdzie utknęli ratownicy, były "różnego typu blokady". - Stąd między innymi wskazanie, że szybciej będzie przejechać objazdami niż przez cały ten teren - twierdzi policjant.

Dwie sytuacje

Jak informuje dziennikarz TVN24 Sebastian Napieraj, nie była to jedyna taka sytuacja we wtorek. Kilka godzin wcześniej inna karetka, która również jechała na sygnale, została wpuszczona za ogrodzenie. - Odbyło się to jednak dopiero po tym, jak kierujący użył megafonu. Mówił, że jedzie do sytuacji zagrażającej życiu. Po tym dramatycznym apelu karetka została przepuszczona - relacjonuje Napieraj.

Rzecznik śródmiejskiej policji Robert Szumiata uważa, że ta druga sytuacja była inna. - Ratownicy jechali do podejrzenia zawału, na Królewską. Musieliśmy wpuścić pojazd, ponieważ nie było innej drogi, a w pierwszej sytuacji dłuższa droga była tą szybszą.

Jednak ani Robert Szumiata ani Elżbieta Weinzieher nie odpowiadają nam na pytanie, do jakiej interwencji jechali ratownicy medyczni, którzy nie zostali wpuszczeni za ogrodzenie.

Kłopoty opiekunki

Jeszcze inną sytuację opisała w środę "Gazeta Stołeczna". Według relacji dziennikarzy, policjanci mieli nie chcieć wpuścić opiekunki, która szła do mieszkania 95-letniej niedowidzącej kobiety. Opiekunka nie miała bowiem meldunku przy Królewskiej.

- Wszystkie ograniczenia podyktowane są względami bezpieczeństwa. Zapewniam, że sytuacja zostanie uwzględniona podczas przyszłych zabezpieczeń na terenie Warszawy - zapewnia rozmowie z nami Sylwester Marczak.

Pytany, jak powinni zachować się policjanci, odpowiada, że ich zadaniem było wskazanie innej drogi opiekunce. Tego jednak - według relacji gazety - nie zrobili. - Sytuację trudno będzie wyjaśnić. Bez bliższych danych, choćby numeru identyfikacyjnego funkcjonariusza, nie możemy nawet ustalić, czy taka sytuacja miała miejsce - ucina Marczak.

kz/r

Czytaj także: