Do zuchwałej kradzieży doszło we wtorek rano na placu Hallera. Najpierw złodziej wepchnął pod zakole auta plastikową butelkę. Właścicielka subaru musiała zatrzymać się, żeby zobaczyć, co tak stuka w kole. Na tylnym siedzeniu cały czas czekał pies. W tym momencie złodziej zaatakował kobietę.
Wstydliwy finał kradzieży
- Podbiegłam do samochodu, zaczęłam go odciągać, wrzeszczeć "zostaw mojego psa, zostaw mój samochód. Ale on odepchnął mnie mocniej i odjechał – opowiada Magda Zabłocka. Złodziej wyrzucił psa z samochodu na ul. 11 listopada. Zwierzakowi nic złego się nie stało.
Tymczasem złodziej pędził ulicami miasta. - Na pierwszym skrzyżowaniu zderzył się z samochodem, na drugim uszkodził kolejne m.in. nasz radiowóz. W sumie uszkodził cztery pojazdy – relacjonuje Maciej Karczyński, rzecznik stołecznej policji.
Kilka minut przed godz. 10 na ulicy Topiel złodziej porzucił auto i uciekł w kierunku ul. Oboźnej. W ślad za nim ruszyli policjanci i psy tropiące.
- Funkcjonariusze zatrzymali go w szalecie. Teraz opowie za swoje czyny a szalet zamieni na więzienną toaletę – mówi Maciej Karczyński, rzecznik stołecznej policji.
Złodziej znany policji
Zatrzymany 37-latek to "dobry znajomy" warszawskiej policji. - Jest bardzo dobrze znany naszym policjantom z wydziału do walki z przestępczością samochodową. Odsiadywał już wyrok za kradzieże pojazdów – informuje podinspektor Maciej Karczyński.
- Bardzo sprawna akcja policjantów. Zachowali się bardzo profesjonalnie, za co im dziękuję - komentowała ofiara rozboju. Złodziejowi grozi 12 lat więzienia.
Leszek Dawidowiczbako/par