Uczestnicy Kolorowej Niepodległej są ochraniani przez policję. Nie wiadomo, kiedy zostaną wypuszczeni poza policyjny kordon.
– Zastanawiamy się, jak zapewnić Wam bezpieczny powrót do domu – mówiła Kazimiera Szczuka, uczestniczka zgromadzenia. - Zdejmijcie wszystkie symbole anarchistyczne, dla Waszego bezpieczeństwa - apelowała.
"Cel został osiągnięty"
- Nasz cel został osiągnięty, Marsz Niepodległości, zorganizowany przez organizacje neofaszystowskie, nie przeszedł przez centrum Warszawy trasą, którą sobie zamierzył. Na razie jesteśmy tu bezpieczni, ale chcemy też bezpiecznie wrócić do domu - powiedział w piątek PAP Roman Kurkiewicz z Porozumienia 11 listopada, które organizowało Kolorową Niepodległą.
Jak zapewnił, uczestnicy Kolorowej Niepodległej od kilku godzin znajdują się w jednym miejscu, na nikogo nie napadają i niczego nie forsują. - Teraz trwa tu zabawa, gra muzyka, ludzie śpiewają, bawią się, grają na bębnach, rozmawiają - relacjonował.
Zamieszki w Warszawie
Po południu na Marszałkowskiej i placu Konsytytucji doszło do zamieszek. Przez policyjny szpaler próbowali przedostać się najpierw uczestnicy Kolorowej Niepodległej, a potem ich oponenci. W ruch poszły butelki, race. Chulgani demolowali samochody i przystanki. Policja użyła armatek wodnych i broni gładkolufowej. Potem do starć doszło także na placu Na Rozdrożu. Tam także odpalono race. Zgromadzeni zaatakowali dziennikarzy. Spalono wóz transmisyjny TVN24.
bf/mz