Jeżdżą po pasach i przez torowisko. Chaos komunikacyjny na Popiełuszki

Łamanie przepisów na Popiełuszki
Źródło: Lech Marcinczak / tvnwarszawa.pl
Od wtorku ulica Popiełuszki w stronę centrum miasta jest zamknięta. Kierowcy niewiele robią sobie z nowej organizacji ruchu; łamią przepisy zawracają na pasach, przez podwójną ciągłą i jeżdżą pod prąd. Straż miejska "nie widzi konieczności prowadzenia intensywnych działań".

Zamknięcie związane jest z budową kolektora ściekowego i potrwa trzy miesiące. Niemożliwy jest przejazd ulicą Popiełuszki w kierunku centrum, od Gojawiczyńskiej do Krasińskiego, a krótki fragment jezdni jest teraz dwukierunkowy.

Na zakazie i pod prąd

Znaki informujące o remoncie są ustawione m.in. przy ulicy Słowackiego. Kierowcy nic sobie z nich jednak nie robią i jak gdyby nigdy nic wjeżdżają w ulicę Popiełuszki. Bałagan zaczyna się na wysokości Gojawiczyńskiej, gdzie od wczoraj muszą skręcić w prawo. Nie wszyscy stosują się do znaku.

- Część kierowców dojeżdża do ulicy Gojawiczyńskiej, skręca tylko delikatnie w prawo, omija wysepkę i znaki zamykające jezdnię (barierki, zakaz wjazdu), przejeżdżając przez tym podwójną ciągłą linię, i wraca znów na Popiełuszki – relacjonuje Lech Marcinczak, reporter tvnwarszawa.pl.

Przykra niespodzianka czeka ich kilkaset metrów dalej, na wysokości ulicy Popiełuszki 11, gdzie zaczyna się plac budowy. Zgodnie z tym, co zapowiadały znaki, nie ma tu przejazdu. Niektórzy wracając znów łamią przepisy - nowa organizacja ruchu kieruje ich bowiem w ulicę Gojawiczyńskiej. - Zdarza im się za wcześnie skręcić w lewo i wjechać w ulicę pod prąd. Kompletnie nie zważają przy tym na pieszych na przejściu – dodaje Marcinczak.

Przez tory po pasach

Na tym nie koniec. Niektórzy w ogóle ignorują nakaz skrętu w lewo i - pod prąd - jadą aż do Słowackiego. - Widziałem też samochody, które przy Gojawiczyńskiej, przejeżdżają na drugą stronę Popiełuszki przejściem dla pieszych albo przez torowisko – mówi nasz reporter. Nie zważają przy tym, że ruch tramwajowy odbywa się tu normalnie.

Wydaje się, że dobrym rozwiązaniem byłoby zamknięcie skrętu w prawo ze Słowackiego w Popiełuszki, który zostawiono prawdopodobnie z myślą o mieszkańcach ulicy Gojawiczyńskiej i dostawach do Hali Marymonckiej. To jest jednak możliwe także os strony ulicy Włościańskiej, którą prowadzi zresztą główny objazd budowy.

Na miejscu nie ma jednak żadnych służb. O ten bałagan zapytaliśmy Straż Miejską. Okazuje się jednak, że sygnał od dziennikarzy to dla mundurowych za mało. - Nie widzimy konieczności prowadzenia intensywnych działań. Będziemy reagować na zgłoszenia od mieszkańców lub inwestora - mówi Monika Niżniak.

W kolejnej rozmowie telefonicznej rzeczniczka doprecyzowała stanowisko straży miejskiej. - Oceniliśmy, że nie ma tam konieczności prowadzenia kontroli przez całą dobę. Od rana na Popiełuszki były dwie kontrole doraźne, nikogo nie ukarano mandatem. Także rejonowy strażnik miejski ma w swoich zadaniach kontrolę tego miejsca – powiedziała nam po godzinie 12 Niżniak i dodała:- Na razie nie było zgłoszeń zarówno od inwestora, jak i od mieszkańców okolicy.

Powiedziała również, że straż miejska nie ma tak szerokich uprawnień by interweniować w każdej sytuacji, np.: nie może zatrzymać pojazdu będącego w ruchu. Może reagować natomiast w przypadku złamania przepisu ustalonego znakiem B1, czyli zakazu ruchu w obu kierunkach.

W podobnym tonie wypowiada się drogówka: - Muszę sprawdzić, czy mamy zgłoszenia od mieszkańców -powiedziała Elwira Brzostowska z żoliborskiej policji. I dodała: - To początek nowej organizacji ruchu, więc kierowcy muszą się do niej przyzwyczaić, choć oczywiście nie usprawiedliwia to łamania przepisów i niestosowania się do znaków drogowych. Zgłoszę sprawę dalej i na pewno podejmiemy stosowane kroki. Po godzinie 15 Brzostowska poinformowała nas, że o sytuacji zostali powiadomieni policjanci z ruchu drogowego, a funkcjonariusze z Żoliborza będą w ramach służby sprawdzać rejon skrzyżowania Popiełuszki z Gojawiczyńskiej.

Pod prąd i po torowisku, tuż przed jadącym tramwajem

Trzy miesiące utrudnień

Jeśli służby miejskie nie uznają za stosowne, by poprawić oznakowanie lub ukarać ignorujących je kierowców mandatami, bałagan w tym miejscu trwać będzie co najmniej trzy miesiące. Tyle bowiem ma trwać budowa komory kolektora ściekowego. Jest on wprawdzie budowany metodą bezwykopową, nie oznacza to jednak, że nie są konieczne żadne prace ziemne. Trzeba m.in. wykonać komory startowe i odbiorcze dla maszyn drążących, komory rewizyjne oraz łączące nowy kolektor z istniejącym.

jb/r

Czytaj także: