Środowa sesja rady dzielnicy Ochota przyciągnęła do sali Ośrodka Sportu i Rekreacji kilkadziesiąt osób, które nie chcą likwidacji bazaru u zbiega Banacha i Grójeckiej. Pomimo niesprzyjających warunków (wczesna godzina spotkania, zepsute mikrofony, okrzyki ze ścianki wspinaczkowej) dyskusja trwała ponad sześć godzin. Z sali nie padł żaden głos za likwidacją bazaru. Żaden za wyjątkiem tych, należących do polityków, którzy usiedli po drugiej stronie stołu.
Tłumnie pojawili się przedsiębiorcy z bazarku, mieszkańcy Ochoty i innych dzielnic, ale też przedstawiciele świata kultury i mediów. Wszyscy ci, dla których kwartał u zbiegu Banacha i Grójeckiej jest czymś więcej niż działką oznaczoną cyferkami na planie miasta.
Siedem tysięcy podpisów
- Siedem tysięcy osób w ciągu dwóch tygodni podpisało się pod petycją w sprawie zmiany lokalizacji budynku TBS i jednoczesnej modernizacji Targowiska Banacha. A ta liczba cały czas rośnie – krzyczała pani Magdalena Grzegorzewska, która od 15 lat ma na bazarze swoje stoisko. Kobieta, która była inicjatorką petycji, stała się nieformalną przywódczynią oddolnego ruchu na rzecz zachowania bazaru.
Jak wyliczali handlarze, siedem tysięcy to niemal 1/10 liczby mieszkańców Ochoty. Tyle osób dostrzegło potrzebę modernizacji targowiska. - To nie musi być Hala Koszyki czy Zieleniak, zróbcie nam chodnik i dach nad głową i dajcie pracować, tak jak było obiecane. Nasi koledzy z południowej części dostali Zieleniak. Dlaczego jesteśmy gorsi? Gdzie mamy sobie iść? Gdybyśmy wiedzieli o likwidacji, tak jak podała to rzeczniczka Ochoty pani Monika (Beuth-Lutyk - red.), te manifestacje odbyłyby się wcześniej – wyjaśniała pani Magdalena.
Na rządzących jednak ani takie argumenty, ani liczba podpisów najwyraźniej nie zrobiła wrażenia. Uwagę wiceprezydenta Michała Olszewskiego przykuła informacja, że pod petycją miał się podpisać inny zastępca prezydenta Warszawy - Paweł Rabiej. – Kiedy zbieraliśmy w sobotę podpisy pod Zieleniakiem, przyszedł pan Rabiej i okazał nam poparcie - potwierdziła pani Magdalena. Na dowód pokazała zdjęcie. Olszewski skomentował, że chętnie zobaczy ten podpis i dodał, że "pan Rabiej tego nie potwierdza i obawiam się, że jego wizerunek jest nadużywany".
Plan miejscowy nienaruszalny?
Odwoływanie się do emocji też zdało się na nic. Wiceprezydent pozostał niewzruszony. - Dla tego miejsca powstał plan miejscowy zatwierdzony w 2012 roku. Żyjemy w demokracji, musimy respektować takie wybory. Dodam, że został on zatwierdzony w zadziwiającej jednomyślności radnych różnych frakcji politycznych - podkreślał.
Po ten argument sięgał zresztą bardzo często. Kupcy żywo reagowali: "Rozumiemy uchwały, prawo i tak dalej. Ale czy pana to tak po ludzku nie porusza?". - To nie jest wola prezydenta, ale efekt dyskusji, która toczyła się nieraz przez kilka lat. Plan został zatwierdzony z sukcesem, skoro wszyscy radni PO i PiS podnieśli ręce - odpowiadał.
- Dlaczego pan, panie prezydencie, nie mówi o tym, że plan miejscowy można zmienić? Wystarczy odrobina woli. Raz na cztery lata jest obowiązek przeprowadzania analizy, czy może nie istnieje potrzeba zmiany planu miejscowego - nie dawali za wygraną.
Jak tłumaczył wiceprezydent, takie analizy są przeprowadzane, ale to nie znaczy, że potem istnieje obowiązek zmiany planu.
Argumenty społeczne i ekologiczne
Dziennikarka i pisarka Małgorzata Halber, nazwała budynek TBS "wieżowcem, który zjadł serce Ochoty". W swoim emocjonującym przemówieniu podkreślała: - Jestem mieszkanką Ochoty od 16 lat i jednym z powodów, że tu mieszkam właśnie jest bazar. Ja nie rozumiem dlaczego w tym miejscu ma powstać 40-metrowy budynek, który spowoduje jeszcze większy smog, kiedy zostanie usunięte 20 starych drzew. Nie rozumiem, czemu miasto podejmuje decyzje w sprawie miejsca kultowego dla Ochoty. Nie chcemy kolejnych targów śniadaniowych, gdzie kanapka kosztuje 20 zł!
Dziennikarka odczytała też listę swoich kolegów i koleżanek, którzy popierają zostawienie targowiska w tym miejscu. Wśród wymienionych nazwisk znaleźli się m.in. wokalistka i tekściarka Katarzyna Nosowska czy pisarz i scenarzysta Jakub Żulczyk.
Inna osoba argumentowała: - Kiedy odwiedzają mnie znajomi z zagranicy, chcą, żebym zabrała ich właśnie na bazar, bo to miejsce znajduje się w przewodnikach.
Z kolei dziennikarka Karolina Sulej wskazywała na aspekty ekologiczne. - Kwestia likwidacji bazaru, to sprawa wspólna nie tylko dla Warszawy, ale dla Polski, a może nawet planety, bo ciężko powiedzieć o bardziej wstecznym geście, niż budowa TBS. Miasto powinno mieć empatię i altruizm, bo od tego zależy jak wygląda. Jeśli nie będziemy grzebać w tych używanych ciuchach, tylko kupować w sieciówkach, niekorzystnie odbije się to na naszej planecie - dowodziła.
"Jeszcze pokażemy pazury"
Sesja zakończyła się jednogłośnym przyjęciem stanowiska rady dzielnicy. Dotyczy ono zmiany lokalizacji budynku TBS i modernizacji targowiska u zbiegu Banacha i Grójeckiej. Stanowisko jest adresowane do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Tyle że w praktyce niewiele znaczy. - Jeśli chodzi o poziom dzielnicy, to temat został bardzo gruntownie omówiony, każdy miał okazję zabrać głos i się wypowiedzieć. Co dalej? - to już nie jest pytanie do dzielnicy - poinformowała Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka dzielnicy Ochota.
A kupcy? Zapowiadają dalszą walkę. - Jak trzeba będzie to wyjdziemy na ulicę, zrobimy zadymę. Teraz chcemy z wami rozmawiać, ale jeszcze pokażemy pazury - podkreślała pani Magdalena.
Handlujący na bazarze pan Grzegorz zaznaczył zaś siłę grupy. - Jeśli wytrzymamy w determinacji to jest szansa, że to się wydarzy, że zachowamy bazar. Dzisiejsza sesja i jej różnorodność to czas, żeby się zastanowić po co nam ten TBS. Zrobimy taki dym, żeby doprowadzić do sytuacji, że Schetyna zadzwoni do Trzaskowskiego i powie: odpuść tym ludziom - ostrzegał.
Marcela Pęciak