Trzy konie przypłaciły życiem start w niedzielnych zawodach na Torze Wyścigów Konnych na Służewcu. – Jest to sytuacja incydentalna. Nieszczęśliwe wypadki zdarzają się w każdym sporcie – komentuje rzecznik toru.
Tak tragicznego finału nie mogli spodziewać fani wyścigów konnych, którzy tłumnie stawili się w niedzielę na służewieckim torze. Najpierw w wyścigu Hubala rozgrywanym na dystansie 2800 m do mety nie dobiegły trzy z siedmiu startujących koni. Dwa z nich – Kora i Habana - już nigdy nie wybiegną na tor.
– W czasie wyścigu doszło do nieszczęśliwych wypadków. Jeden z koni złamał nogę. Złamanie było na tyle poważne, że trzeba było go uśpić. Drugi z koni, klacz Habana, pokonując jedną z przeszkód, złamała kark – mówi Sylwester Puczen, rzecznik prasowy Toru Służewiec.
Dramatyczny przebieg miała także odbywająca się kilka godzin później Wielka Warszawska rozgrywana na dystansie 2600 m. Wyścigu nie ukończył Espadon. Koń złamał nogę. On także musiał zostać uśpiony.
Sylwester Puczen wyjaśnia, że niedzielne zdarzenia miały charakter incydentalny. – Nie sądzę, że należy mówić o "czarnej niedzieli". Na torze w tym sezonie mieliśmy już 40 dni wyścigowych, czyli rozegrano około 350 gonitw. To daje ponad 2 tys. startujących koni. W tym roku mieliśmy pięć przypadków, gdy konie uległy kontuzji i trzeba było je uśpić. To nieszczęśliwy wypadek, że trzy z nich zdarzyły się jednego dnia – podkreśla Puczen.
jk/b