- Patryk Jaki oszalał, bo on potem wypłaci odszkodowania, jeszcze z odsetkami – powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz reporterowi TVN24.
To komentarz do wypowiedzi wiceministra sprawiedliwości, który kilka dni temu zapowiadał podwyższenie kar dla prezydent stolicy za niestawiennictwo na posiedzeniach komisji reprywatyzacyjnej.
Na razie wynoszą po 3 tysiące złotych, ale pojawiają się głosy, by wzrosły nawet do kilkuset tysięcy.
"Szanuję, co powie sąd"
- Jestem przekonana, że grzywny są nieprawne. Już nie wspomnę o tym, że nawet jeżeli chodzi o dokumenty, zostały tak dostarczone, żebym ja się nie mogła odwołać. Ale o tym powiem w swoim czasie – stwierdziła krótko Gronkiewicz-Waltz.
Pytana była również, czy stawi się przed komisją. – Ja szanują to, co powie sąd – odpowiedziała jeszcze przed postanowieniem Naczelnego Sądu Administracyjnego, który stwierdził, że nie ma sporu kompetencyjnego.
- Jeśli powie, że jestem organem, to wtedy nie będę musiała stawać przed komisją. I myślę, że jestem organem, natomiast nie będę gdybała do przodu. Ważne dla mnie jest bardzo orzeczenie NSA – zaznaczyła.
Prezydent przekonywała również, że cały czas czuje wsparcie ze strony swojej partii. Wątpliwości pojawiły się, gdy Grzegorza Schetyna mówił, że brak obecności czy wyraźnego głosu prezydent Warszawy na tej komisji "osłabia jej pozycję". - Myślę, że partia mnie wspiera – stwierdziła wiceprzewodnicząca PO.
ran/r/jb