- Chcę uprzedzić lojalnie, że jeżeli tylko będzie jakiś element nienawiści (...), jeżeli tylko będzie jakaś raca, w takim zakresie jak w zeszłym roku, to bez wahania rozwiążę tę manifestację. I sama tę decyzję podpiszę, nie pani Gawor. Zostaję specjalnie na 11 listopada, siedzę w Centrum Bezpieczeństwa i wezmę to na swoją odpowiedzialność, bo nie będą mi urzędnika potem poniewierać - powiedziała prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz w rozmowie dla portalu Onet.pl.
Monitoring, telewizja i obserwatorzy
Prezydent odniosła się w ten sposób do marszu środowisk narodowych. Nie jest on jedynym zgromadzeniem zaplanowanym tego dnia, z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości. Ich przebieg na miejscu obserwować będą pracownicy ratusza. - To kilka osób, które mają uprawnienia prezydenta do przeprowadzenia między innymi rozwiązania zgromadzenia. Ja z panią prezydent i kilkoma innymi osobami będziemy w sztabie, gdzie na bieżąco będziemy zbierali informacje od przedstawicieli biura pracujących na ulicy. Będziemy też posługiwali się przekazami telewizyjnymi i obrazem z monitoringu - zapowiedziała Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.
- Razem ze mną będą też prawnicy. Decyzja o rozwiązaniu marszu jest trudna, ale być może też konieczna - zaznaczyła. I dodała, że poprosiła policję i straż miejską, by oddelegowały funkcjonariuszy, którzy będą towarzyszyć pracownikom kontrolującym przebieg zgromadzeń. Poza tym, jeszcze przed 11 listopada, na trasach przemarszów sprawdzone zostaną ruchome elementy infrastruktury, na przykład betonowe kosze i ich wkłady, które mogłyby posłużyć do ataków czy niewłaściwych zachowań. - Z taką prośbą zwrócił się do nas Komendant Stołeczny Policji - mówiła Gawor.
Kiedy można rozwiązać marsz?
Jak przypomniała szefowa BBiZK, marsz może zostać rozwiązany, jeśli jego uczestnicy naruszą ustawę regulującą prawo do zgromadzeń publicznych lub Kodeks karny. - Ewentualna decyzja o rozwiązaniu zgromadzenia musi być przeanalizowana, czy rzeczywiście są podstawy prawne i czy doszło do takiego naruszenia prawa, gdzie możemy "podnieść rękę" na wolności konstytucyjne. Musimy pamiętać o tym, że każdy ma prawo do uczestniczenia w zgromadzeniu publicznym. To gwarantuje konstytucja. Musimy mieć mocną argumentację, by podjąć taką decyzję - zaznaczyła Gawor.
Przyczyną rozwiązania takiego zgromadzenia mogą być hasła skandowane przez uczestników, niedozwolone banery i elementy ubioru czy niewłaściwe zachowanie. - Na przykład rzucanie kamieniami czy znakami drogowymi. Mieliśmy z tym do czynienia kilka lat temu. Inny przykład to zagrożenie życia lub zdrowia, gdy kontrmanifestacja będzie próbowała zagrodzić drogę marszu w sposób naruszający przepisy karne - wyjaśnia dyrektor BBiZK.
Przewodniczący odpowiada za porządek
Osobą, na której ciąży obowiązek przeprowadzenia zgromadzenia w taki sposób, by nie naruszało ono przepisów, jest jego przewodniczący. Jak zapowiedziała Gawor, pracownicy ratusza będą prosili takie osoby o stały kontakt w czasie przemarszu. - Może być też taka sytuacja, że przewodniczący zwróci się do nas z jakąś prośbą lub za naszym pośrednictwem do policji. Może uznać, że na jego marszu są osoby, których on sobie nie życzy, które zakłócają porządek - dodała.
W rozmowie z TVN24 szefowa Biura Bezpieczeństwa zastrzegła, że jeśli urzędnicy zauważą coś niepokojącego, najpierw poinformują o tym przewodniczącego zgromadzenia. - Dowie się od nas, co jest niezgodne z prawem i jakich zachowań oczekujemy - wyjaśniła. Jeśli to nie odniesie skutku, zgromadzenie zostanie rozwiązane. - Nasi pracownicy dwukrotnie przekażą o tym informację. Poproszą o rozejście się. Co będzie dalej? Nie wiem. My tylko informujemy o naszej decyzji i jej powodzie. Dalsze czynności to już jest sprawa policji i porządku, za który odpowiada - zaznacza Gawor.
W 2017 roku podczas marszu narodowców 11 listopada pojawiły się race i kontrowersyjne transparenty. Policja zatrzymała 45 osób związanych z ruchem Obywatele RP, którzy zorganizowali kontrmanifestację i blokowali marsz narodowców.
kk/mś