- Jesteśmy ostatnim ogniwem w tym łańcuchu, dlatego nie wezmę odpowiedzialności politycznej za reprywatyzację - powiedziała w "Faktach po Faktach" prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i podtrzymała, że w jej opinii, komisja weryfikacyjna Patryka Jakiego jest niekonstytucyjna.
Rozmowa w piątkowym programie dotyczyła przede wszystkim warszawskiej reprywatyzacji i komisji weryfikacyjnej, która ma ja prześwietlić. Prezydent stolicy podtrzymała, że nie stawi się przed jej oblicze, mimo że w jej składzie będzie reprezentant jej partii - prawdopodobnie poseł Robert Kropiwnicki.
- Chodzi o to, żeby ktoś sprawdzał, co tam się dzieje, trzeba pilnować tej komisji, bo jest niekonstytucyjna, ale to, że jest niekonstytucyjna nie znaczy, że nie można patrzeć jej na ręce – tłumaczyła obecność posła PO Gronkiewicz-Waltz.
Zaznaczyła, że na pewno partyjny kolega nie będzie miał do niej żalu. - Bo myśli podobnie jak ja - stwierdziła.
Prowadzący program Piotr Marciniak przypomniał, że w ubiegłym tygodniu Patryk Jaki zarzucał, że Gronkiewicz-Waltz nigdy nie powiedziała, na czym konkretnie polega niekonstytucyjność nowego organu.
- Niech poczyta konstytucję. Artykuł 10, równowaga władz, trójpodział władzy, to wynika z opinii profesora Matczaka. Artykuł 2, państwo demokratyczne, przede wszystkim zasada państwa demokratycznego, praworządności, ona narusza trójpodział władz. To jest jej najważniejsza wina i wystarczająca – argumentowała prezydent Warszawy.
"Będzie miał trudną sytuację"
Wrócił też wątek odmowy udostępnienia dokumentów reprezentantowi komisji wysłanemu przez Jakiego. Władze ratusza tłumaczyły, że nie mogą ich udostępnić, bo nie ma jeszcze komisji.
– Jeżeli jest się przewodniczym, to trzeba komuś przewodniczyć. Nie widziałam przewodniczącego, który nikomu nie przewodniczy. W związku z czym trzeba wybrać komisję, powołać członków, to ma zrobić Sejm, uchwalić regulamin. Przewodniczący działa sobie teraz w zawieszeniu. Jak się jest przewodniczącym, to zawsze jest jakieś ciało kolegialne – wyjaśniała.
Prezydent Warszawy zwróciła uwagę, że przedstawiciel Patryka Jakiego zwrócił się o dokumenty od momentu, kiedy to ona zajęła stanowisko w ratuszu (czyli od 2006 roku) do teraz.
– On już wszystko wie, rozumie. To po co bada? Wie kiedy był wysyp (afer - red.), kto co zrobił, co my chcemy zataić, myślę, że jak będzie więcej mówił, to będzie miał trudną sytuację. Niech jeszcze mówi, ja czekam, nie będę mu podpowiadać – skomentowała, ale nie potwierdziła wprost, że chce mu wytoczyć proces.
"Byliśmy ostatnim ogniwem"
Gronkiewicz-Waltz przyznała, że miasto zrezygnowało z zewnętrznego audytu reprywatyzacji, ale trwa wewnętrzne sprawdzanie tych spraw. – Tylko pamiętajmy, że trzech agentów CBA 52 nieruchomości sprawdzało przez dziewięć miesięcy - zastrzegał. - My chcemy sprawdzić na pewno ponad 120 (spraw - red.) i to musi być bardzo rzetelne sprawdzenie. Jak raport będzie skończony, przedstawimy go publicznie – zapewniła.
Zdaniem prezydent stolicy działania Jakiego mają mu pomóc w ubieganiu się o prezydenturę Warszawy. – Wczoraj powiedział, że w polityce nigdy nie można mówić nigdy. Myślę, że to są różne działania. Przede wszystkim nie korzysta z instrumentów, które ma w swoim ręku, bo wygrali wybory, mają prokuraturę, CBA, sądów nie mają, ale jak tak pójdzie, pani prezes Sądu Najwyższego będzie zdymisjonowana to i sądy i sędziowie będą bardziej posłuszni – zarzucała.
Prowadzący przytoczył też słowa, byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza, który stwierdził, że Gronkiewicz-Waltz powinna wziąć odpowiedzialność polityczną za aferę reprywatyzacyjną. - Ja bym wzięła tę odpowiedzialność, gdyby nie to, że byliśmy ostatnim ogniwem w tym łańcuchu, najpierw był Bierut – przypomniała.
"Dajmy ludziom wybrać"
Innym tematem był projekt dotyczący powiększenia Warszawy. – To byłby dramat i tragedia, co przede wszystkim pokazały gminy ościenne. Myślę, że poczucie obywatelskości jest bardzo duże na tym obszarze – skomentowała wyniki dwóch referendów: w Legionowie i Nieporęcie.
Marciniak przypomniał, że to Platforma uchwaliła ustawę metropolitarną. - Po pierwsze to były dobrowolne zrzeszenia, na przykład takie, jak my podpisujemy w zakresie wspólnego biletu, czy w zakresie inwestycji wspólnych, na które są przeznaczone pieniądze, najważniejsze, żeby one były dobrowolne. One miały precyzować zasady funkcjonowania – odpowiadała Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Pojawił się też wątek dwukadencyjności w samorządach, której wprowadzenie sygnalizował PiS.
- Jestem zwolennikiem nieograniczania kadencyjności w samorządach. To ludzie mają zdecydować, czy już się znudzili, czy nadal mają zaufanie do konkretnej osoby. Czasem ludzie rządzą po kilkanaście lat i nie widzę w tym problemu, skoro mieszkańcy ich wybierają. Dajmy ludziom wybrać - podsumowała.
Trzeba przestrzegać konstytucji
Gronkiewicz-Waltz przyznała, że spotkała się na lunchu z holenderskim politykiem i dyplomatą, szefem komisji europejskiej, Fransem Timmermansem. Rozmawiali o tym co się dzieje w Europie, w Stanach Zjednoczonych, sytuacji w Polsce.
- Powiedział, ze trzeba przestrzegać konstytucji i praworządności i to jest najważniejsze – zdradziła krótko.
Na pytanie, jakie stanowisko PO w sprawie przyjmowania uchodźców przekonywała, że jej jest zbieżne z Grzegorza Schetyny. Gronkiewicz-Waltz tłumaczyła przewodniczącego partii z niedawnej niefortunnej wypowiedzi udzielonej telewizji publicznej.
- Następnego dnia rano w jednej z audycji wyraźnie powiedział, że jako minister spraw zagranicznych w rządzie Ewy Kopacz był osobą, która wspierała ten program (przyjmowania uchodźców do Polski - przyp. Red). Nie jest on zabójczy, bo w zasadzie dotyczy kilku tysięcy osób – przekonywała.
To wina PiS-u
Natomiast wyniki obecnych sondaży, w których większość Polaków opowiedziała się przeciw przyjmowaniu uchodźców, przypisała obecnie rządzącej ekipie.
- To wina PiS-u, który siedzi w kościele, modli się pod figurą, ma diabła za skórą. Dlatego, że papież, kardynał Nycz, biskup Pieronek mówią, że to nasz obowiązek chrześcijański. Pis wytworzył atmosferę paniki, strachu, że wszyscy zaraz pozabijają, zgwałcą, a to jest niegodne. Niegodne Polaka - powiedziała.
Podkreśliła, że Polacy także byli emigrantami, uciekinierami. Przywołała fakty z rodzinnej historii.
- Moja babcia była bieżeńcem. Była z centralnej Polski, ale pobrała się z dziadkiem w Riazaniu, bo tam ich pierwsza wojna światowa rzuciła. Jego w wojsku carskim, a ona była tam przez przypadek na pensji. Dzięki temu przeżyli, że inni im pomagali – podsumowała.
Zobacz całe "Fakty po Faktach":
Hanna Gronkiewicz-Waltz gościem "Faktów po Faktach"
kz/b