Robert N. znany, jako "Frog", który zasłynął piracką jazdą po ulicach Warszawy, usłyszał w piątek aż siedem nowych zarzutów za jazdę bez uprawnień i złamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów. - Nie wiem, czemu to ma służyć. Przestępstwo było jedno - komentuje jego adwokat.
Jak informuje policja, "Frog" stawił się rano w komendzie przy ulicy Żytniej. Usłyszał tam cztery zarzuty złamania zakazów kierowania pojazdami oraz trzech zakazów administracyjnych.
- Podejrzany przyznał się do zarzutów - mówi Marta Sulowska z wolskiej policji.
Siedem zamiast jednego
Wszystkie zarzuty dotyczą jednego zdarzenia. 19 września policjanci zatrzymali "Froga" za kierownicą porsche panamera. Jechał spokojnie, zgodnie z przepisami. Ale nie powinien jechać wcale, bo wciąż obowiązuje go sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Za złamanie tego zakazu, opisanego w artykule 244 kodeksu karnego, grozi do pięciu lat więzienia.
W przypadku "Froga" takie zakazy sądy orzekły czterokrotnie. Ale w związku z tym, że nie można ich łączyć, to biegną one równolegle. Policja uznała, że Robert N. siedząc 19 września za kierownicą porsche popełnił nie jedno, ale cztery przestępstwa. Dodatkowo mundurowi sprawdzili w urzędzie dzielnicy, na terenie której mieszka N., że trzykrotnie odbierano mu uprawnienia. Postawili więc kolejne trzy zarzuty, tym razem za "prowadzenie pojazdu po cofnięciu uprawnień". To przestępstwo opisane w artykule 180a kodeksu karnego. Grozi za nie do dwóch lat więzienia.
Mec. Łukasz Krupa, obrońca "Froga" komentuje w rozmowie z tvnwarszawa.pl: - Nie było siedmiu przestępstw, tylko jedno. Nie zgadzamy się z taką formą stawiania zarzutów. Jest to niezrozumiałe. Jestem przekonany, że gdyby nie chodziło o pana Roberta N. to taka sytuacja nie miałaby miejsca. Nie wiem, czemu to ma służyć - podkreśla adwokat.
"Przyznał się"
Dodatkowo, tydzień temu, w piątek 5 października "Frog" usłyszał na policji zarzut z artykułu 244 kodeksu karnego, czyli naruszenia sądowego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych. Chodzi o zdarzenie z Białołęki z połowy marca tego roku.
- Robert N. został przesłuchany, przyznał się do tego zdarzenia, ale wskazywał, że nie wiedział, że zakazem objęte jest takie miejsce jak parking centrum handlowego. Po zakończeniu czynności akt oskarżenia trafi do sądu - mówi Remigiusz Krynke z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.
I dodaje, że podejrzany złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. - Ale raczej nie zostanie uwzględniony ze względu na jego uprzednią karalność za podobne przestępstwa oraz wysoką szkodliwość społeczną jego zachowania - zaznacza Krynke.
Nie pierwszy raz
O Robercie N. ps. Frog stało się głośno, gdy w czerwcu 2014 r. w internecie pojawił się film nagrany kamerą umieszczoną w aucie, na nagraniu widać jak mężczyzna - później, w trakcie śledztwa potwierdzono, że był to Robert N. - jadąc ulicami Warszawy, łamie wiele przepisów ruchu drogowego. M.in. wjeżdżał na skrzyżowanie na czerwonym świetle, prowadził auto z dużą prędkością slalomem między innymi pojazdami, a także ścigał się z motocyklistami.
"Frog" znany jest ze swoich niebezpiecznych rajdów po stolicy i na trasie między Jędrzejowem a Kielcami. Nagrania, pokazujące popisy kierowcy, były publikowane w internecie. W 2016 roku uprawomocniło się pięć wyroków związanych z łamaniem przepisów drogowych przez mężczyznę. W czterech przypadkach sądy decydowały między innymi o trzyletnim zakazie prowadzenia pojazdów.
Wówczas N. sądzony był za wykroczenia, jakie popełnił podczas jazdy ulicami Warszawy.
Cały czas przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa toczy się inny proces - o przestępstwo "sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym".
ran/pm