Przybyli na miejsce inspektorzy Pogotowia dla Zwierząt weszli na teren dwóch posesji, na których znajdowało się w sumie około 70 zwierząt. Jak relacjonowała starsza inspektor Natalia Misiorna, psy umieszczone były w ciasnych klatkach, w piwnicznych trzech pomieszczeniach.
Żeby wejść do środka, konieczne było założenie masek i przewietrzenie pomieszczenia przy pomocy sprzętu strażaków. - Nie było sprzątane od co najmniej kilku miesięcy - powiedziała inspektor Pogotowia dla Zwierząt.
"Okropnie zaniedbane"
- Nawet nie jesteśmy w stanie tego opisać. Psy siedzą w klatkach. Pod spodem jest kuweta. Pies jak się załatwia, to to po prostu spada. Psy siedzą w odchodach. Smród obrzydliwy - relacjonowała na miejscu interwencji Małgorzata Mikuła, lekarz weterynarii.
Psy zostały przewiezione do kliniki weterynaryjnej, a te, których stan zdrowia na to pozwalał, do domów tymczasowych.
Zwierzęta na skutek makabrycznych warunków higienicznych są bardzo zaniedbane. Mają zapalenie gardła, oskrzeli, spojówek i zmiany skórne. Są bardzo wychudzone. W ich karmie, leżącej w odchodach, pojawiły się larwy much - opowiadała Mikuła.
Jak dodała, właścicielki hodowli yorków są zrzeszone w Związku Kynologicznym. - Dla mnie to jest osobisty cios. Hodowca który jest zrzeszony w Związku Kynologicznym powinien dawać przykład - podsumowała weterynarz.
Małgorzata Mikuła, lekarz weterynarii o warunkach w jakich żyły psy
Sprawa trafi do sądu
Jak poinformowała Natalia Misiorna, właścicielom hodowli może grozić nawet kara do dwóch lat więzienia.
- Złożyliśmy zawiadomienie na policję o znęcaniu się nad zwierzętami. Będziemy dalej prowadzić sprawę jako oskarżyciel posiłkowy, jako organizacja. Mamy nadzieję uzyskać jakiś wyrok. Będziemy wnioskować o zakaz posiadania zwierząt dla tych pań - podsumowała inspektor Straży dla Zwierząt.