13 sierpnia 1944 roku, miała miejsce jedna z największych tragedii Powstania Warszawskiego - eksplozja niemieckiego transportera z ładunkami wybuchowymi, zdobytego przez powstańców na Starym Mieście. Na ulicy Kilińskiego zginęło co najmniej 300 osób, wśród nich 67 żołnierzy Batalionu "Gustaw".
Świadkiem tego tragicznego zdarzenia był dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Komorowski "Bór". W pobliżu miejsca wybuchu mieścił się sztab Komendy Głównej AK.
"Po żołnierzach nie pozostał żaden ślad"
"W samo południe zwabił mnie do okna dobiegający z ulicy odgłos jadącego opancerzonego wozu amunicyjnego, któremu towarzyszyła głośna wrzawa. Był to niemiecki wóz z zatkniętą na przedzie flagą. Jego załogę stanowiło kilku żołnierzy polskich. Kierowca przejechał sprawnie przez barykadę wśród okrzyków tłumu kobiet i dzieci, zawrócił i stanął w poprzek jezdni u skraju chodnika. W tej samej chwili oślepił mnie błysk i słup ognia, spowity zwałami dymu i kurzu. Jednocześnie nastąpił huk potężnego wybuchu" - pisał gen. Komorowski w książce "Armia Podziemna".
"Dym i kurz opadały z wolna, odsłaniając straszliwe skutki wybuchu. Po żołnierzach, którzy stanowili załogę wozu, nie pozostał żaden ślad. (...) Trupy ludzkie wyrzuciło na dachy pobliskich domów." - kontynuował.
Od przodu pojazdu oderwała się skrzynia z ładunkiem
Pojazd, którego detonacja doprowadziła do tragedii, to nosiciel ładunków wybuchowych Borgward B IV. Niewielki gąsienicowy pojazd w skrzyni z przodu pancerza zamontowany miał półtonowy ładunek wybuchowy. Jego kierowca podjeżdżał pod wybrany cel np. barykadę, zrzucał ładunek i wycofywał się. Taki właśnie pojazd wyjechał z Nowego Zjazdu na plac Zamkowy i utknął na barykadzie przegradzającej Podwale. Kierowca uciekł, gdy powstańcy obrzucili pojazd butelkami z benzyną.
Oficerowie obecni na barykadzie nieufnie odnieśli się do zatrzymanego pojazdu. Kapitan Ludwik Gawrych "Gustaw" zadecydował, żeby ze względów bezpieczeństwa nie wprowadzać go na Stare Miasto do czasu, gdy zostanie zbadany przez pirotechników. Planowano, że zajmą się tym oni o zmroku.
Nie wiadomo, kto wydał rozkaz o wprowadzeniu pojazdu za barykadę i czy w ogóle taki rozkaz został wydany. Pojazd przejechał przy Barbakanie, skręcił w Podwale i dojechał do ulicy Kilińskiego, gdzie zebrał się spory tłum. Borgward zatrzymał się na niskim nasypie przedzielającym ulicę, a kierowca zaczął manipulować dźwigniami, żeby wrzucić niższy bieg. Niechcący spowodował, że od przodu pojazdu oderwała się skrzynia z ładunkiem wybuchowym i zsunęła między zaskoczonych gapiów. Ludzie usiłowali z powrotem zainstalować ją na przedzie pancerza. W tym momencie nastąpił wybuch.
"Tragedii można było uniknąć"
Łukasz Mieszkowski w swojej książce "Tajemnicza rana. Mit czołgu pułapki w powstaniu warszawskim" wyjaśnia, że tragedii można było uniknąć, gdyby powstańcy zachowali zdrowy rozsądek i nie dali się ponieść fali entuzjazmu z powodu zdobycia nowej broni, a także zrezygnowali z triumfalnego oprowadzania swej zdobyczy po ulicach.
Już następnego dnia dwie powstańcze gazety pisały o "czołgu pułapce" i "barbarzyńskich metodach walki Niemców", którzy, nie mogąc złamać powstańców w otwartej walce, podrzucają "trojańskiego konia" i po raz kolejny "wykluczają się z kręgu narodów cywilizowanych", co ustaliło sposób opowiadania o tych wydarzeniach na następne pół wieku.
Obchody w Warszawie
We wtorek 13 sierpnia w stolicy odbędą się uroczystości związane z 75. rocznicą wybuchu "czołgu pułapki" na ulicy Kilińskiego.
Obchody rozpoczną się o godzinie 15.30 od złożenia wieńców i zapalenia zniczy w miejscach pamięci narodowej na terenie Starego i Nowego Miasta (początek przy pl. Zamkowym 15/19, zakończenie przy Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych przy ul. Sanguszki 1).
O godzinie 17 odbędzie się msza św. w Bazylice Archikatedralnej św. Jana Chrzciciela, a po jej zakończeniu - uroczystość główna przy głazie upamiętniającym wybuch przy ulicy Kilińskiego 3. Na zakończenie, o godzinie 19.30, zaplanowano widowisko muzyczne pt. "Warszawo ma..." na placu Zamkowym.
PAP/ab
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia