Warszawski Festiwal Filmowy jeszcze nim stał się imprezą filmową klasy A, czyli międzynarodowym festiwalem konkursowym, podobnie jak Cannes czy Wenecja, zawsze faworyzował kino artystyczne, istniejące poza mainstreamowym nurtem. Organizatorzy podczas selekcji nigdy nie szukali wielkich nazwisk, ale przeciwnie - twórców mniej znanych, dla których festiwal stawał się szansą zaistnienia.
Tak jest do dziś, dlatego na WFF tak oblegane są filmy nieznanych szerzej twórców. Czy i tym razem zwycięski obraz - "Zabić arbuza" chińskiego filmowca, będzie dla artysty przepustką do międzynarodowej kariery, przekonamy się w ciągu najbliższych lat.
W tym roku żadna z najważniejszych nagród festiwalu (wręczanych w konkursie międzynarodowym), nie trafiła do polskiego obrazu, mimo iż startowały w nim aż trzy - "Pewnego razu w listopadzie" Andrzeja Jakimowskiego, "Pomiędzy słowami" Urszuli Antoniak oraz "Czuwaj" Roberta Glińskiego.
Grand Prix dla farmera
"Zabić arbuza" to film wręcz wzorcowy dla warszawskiej imprezy, która kino azjatyckie darzy szczególną estymą. Oszczędne dialogi, powolna akcja i czytelna metaforyka czynią go obrazem typowo festiwalowym, którzy docenić potrafią koneserzy.
Jego bohater to biedny farmer hodujący arbuzy, wykorzystywany przez miejscowego sołtysa. Gdy ten oszukuje go po raz kolejny, wydarza się cud - przed jego domem pojawia się motocyklista, który odjeżdżając, gubi pieniądze. Kiedy biedak biegnie je oddać, w jego dom wjeżdża rozpędzony samochód. Pozorna katastrofa szybko zmienia się w w szczęśliwe zdarzenie - mężczyzna dostaje bowiem wielką rekompensatę za zniszczenia i odtąd wiedzie życie w dostatku.
Co rzadkie - ta nagła odmiana losu zupełnie go nie zmienia. Farmer jest wciąż tym samym, skromnym, pełnym empatii człowiekiem, choć niespodziewanie bogatsze robi się również jego życie wewnętrzne. Bohater, dotąd bezgranicznie wierzący w nieomylność i słuszność opresyjnego systemu panującego w Chinach, zaczyna mieć wątpliwości. W poczuciu winy toczy wewnętrzną walkę z samym sobą, by w końcu zdobyć się na krytykę świata, w jakim przyszło mu żyć. W tamtejszych realiach zaś stanowi ona ewenement, zwłaszcza w otoczeniu prostych, niewykształconych ludzi.
Kino uczuć
W tym roku międzynarodowe jury prestiżową nagrodą za reżyserię uhonorowało Francuzkę Joan Chemlę, za film "Gdybyś mu zajrzał w serce" - opowieść o żyjącym w poczuciu winy za śmierć przyjaciela mężczyźnie, którego z rozpaczy wydobywa nowa przyjaciółka - wrażliwa Francine.
Specjalna Nagroda Jury trafiła do duetu - Allen Dizona i Angelie Sanoy, czyli do aktorów filipińskiej "Bomby" w reżyserii Ralstona Gonzalesa Jovera. To poruszająca historia głuchoniemego 40-latka, który walczy z całym światem o swoją młodą kochankę.
Wyróżniono także chorwacko-słoweńskiego "Górnika" Hanny Slak - opartą na prawdziwym wydarzeniach opowieść o uporze tytułowego górnika w dążeniu do prawdy i o jego walce o pamięć. Film zdobył także Nagrodę Jury Ekumenicznego, która przypadła również polsko-holendersko-niemieckiemu obrazowi w reżyserii Urszuli Antoniak "Pomiędzy słowami", (nagroda za zdjęcia i montaż na festiwalu w Gdyni) z Jakubem Gierszałem i Andrzejem Chyrą. Na gali wręczenia nagród ogłoszono również daty przyszłorocznej, 34. edycji festiwalu, który odbędzie się między 12 a 21 października 2018 roku.
jk//now